X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

deńka z najcieńszej skóry, po prostu pieszczące stopy.
Farik popędził konia, Crystal też i oboje podjechali
do samochodu, gdzie za opuszczoną szybą widać było
dwie czarne główki,
- Tatuuusiu! - wołała z daleka mała Hana. - Już
jesteśmy?
- Już niebawem - powiedział ojciec.
- A ja myślę, że już jesteśmy - oświadczyła niania,
wskazując na wysoką wydmę, zza której wyglądały ko�
rony dorodnych palm. - To wygląda mi na oazę.
Konie i samochody pokonały wydmę. Crystal,
wjechawszy na szczyt, zatrzymała Perłę i przez dłuż�
szą chwilę delektowała się niezwykłym widokiem
zielonej wyspy, która pojawiła się wśród bezkresu
pustynnego piasku. Na tej wyspie rosły palmy z pió�
ropuszami olbrzymich liści, u ich stóp mnóstwo in�
nych bujnych roślin, otaczających błękitną taflę nie�
dużego jeziora. A na samym środku stał gigantyczny
namiot. Zauważyła też talerz do telewizji satelitarnej,
jak przypuszczała, do komunikowania się, bo na pew�
no nie po to, żeby oglądać HBO.
- A co to jest? - spytała, równając się znów z Fa�
rikiem. - Ta szopa, tuż obok talerza?
- Generator dla klimatyzacji.
Gdy zeskoczył na ziemię, natychmiast wokół niego
zjawiło się czterech ochroniarzy. Jeden z nich pomógł
Crystal zsiąść z konia, dzieci wysiadły z samochodu
i książęca rodzina razem z nianią wkroczyła do na�
miotu.
- Crystal, rozejrzyj się - rzucił Farik i odszedł
gdzieś, zabierając ze sobą dzieci.
Odczekała chwilę, aż jej oczy przyzwyczaiły się do
półmroku, po czym ruszyła na rekonesans. Ogromny
namiot podzielony był na urządzone z iście królew�
skim przepychem pomieszczenia. Zciany ozdobiono
jedwabnymi draperiami, na puszystych, perskich dy�
wanach stały niskie, białe kanapy, zarzucone hafto�
wanymi poduszkami. Crystal najpierw obejrzała kilka
sypialni z wszelkimi udogodnieniami, z możliwością
kąpieli włącznie. W jednym z pokoi na środku królo�
wał rzezbiony stół z tekowego drewna, który mógł
śmiało konkurować ze stołem w pokoju jadalnym
w pałacu.
W końcu weszła do największego pomieszczenia,
ogromnej sali. Stał tu tylko jeden mebel - duże,
rzezbione krzesło pod ścianą. Kawałek dalej dojrzała
kilku mężczyzn, niewątpliwie tubylców, i uśmiechnę�
ła Się w duchu. Stali grzecznie w kolejce, jak po pre�
zenty od Zwiętego Mikołaja w supermarkecie.
Nagle tuż nad uchem usłyszała głos Farika:
- Pora zaczynać.
- Ale co? - spytała, czując jednocześnie, jak do
jej dłoni wsuwają się ciepłe rączki blizniąt.
- Zobaczysz. Usiądz razem z dziećmi na tych po�
duszkach koło krzesła.
Crystal ruszyła ku sporej górce miękkich aksamit�
nych poduszek. Gdy usiadła, z jednej strony przy�
cupnął Nuri, z drugiej Hana, tak samo przejęci jak ich
opiekunka. Objęła dzieci ramionami, a one przytuliły
się ufnie, aż ją w gardle ścisnęło. Książęce maluchy
zawojowały ją bez reszty. Przy nich jej instynkt opie�
kuńczy pracował na najwyższych obrotach.
- Jestem Kalid, adiutant księcia Farika - przedsta�
wił się wysoki chudzielec. - Z rozkazu księcia będę
pani tłumaczem.
Chciała zapytać, co tu się dzieje, ale Kalid położył
palec na ustach, nakazując ciszę.
Gdy książę Farik zasiadł na rzezbionym krześle,
podszedł do niego pierwszy mężczyzna z kolejki,
skłonił się głęboko i zaczął coś przedkładać. Farik
słuchał uważnie, zadał parę pytań, mężczyzna skwap�
liwie odpowiedział. Potem mówił już tylko Farik,
a kiedy skończył, na twarzy mężczyzny pojawił się
szeroki, pełen zadowolenia uśmiech. Skłonił się jesz�
cze głębiej niż poprzednio i wycofał się.
- O co tu chodzi? - spytała cicho Crystal
- Jego żona spodziewa się dziecka. Ma za sobą
dwa poronienia, teraz też pojawiły się jakieś kompli�
kacje i trzeba ją przewiezć do stołecznego szpitala.
Prosił też, żeby poród odbył się w nowej klinice, któ�
rej budowie patronuje książę Kamal.
- Ale ta klinika jeszcze nie jest otwarta.
- Wkrótce zacznie działać, a ta kobieta już teraz
powinna znalezć się w szpitalu, niestety jej mąż nie
ma odpowiedniego środka transportu.
- No i?
- Książę właśnie podarował mu samochód.
- Podarował?!
- Tak. Cii...
Przed Farikiem pojawił się kolejny mężczyzna,
dość jeszcze młody, tuż po trzydziestce. Złożył głę�
boki ukłon i zaczął wyłuszczać swoją sprawę. Crystal
nie rozumiała ani słowa, dlatego czas ten poświęciła
na wnikliwą obserwację księcia Farika. Smagłolicy
szejk w luznych spodniach i koszuli przepasanej sze�
rokim jedwabnym pasem, wyglądał rewelacyjnie.
Dostojny, a zarazem... jak uosobienie romantyczne�
go łotrzyka.
Książę wysłuchał uważnie, potem przemówił i na
twarzy kolejnego petenta pojawił się radosny
uśmiech. Bez wątpienia jego życzenie również zosta�
ło spełnione. Na twarzy księcia też pojawił się życz� [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.