[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Uważam, że jest cudowne. I jaka umiarkowana cena! Gdybym nie
miała rodziny i szukała czegoś dla siebie, interesowałoby mnie właśnie coś
takiego. Nawet nie wiesz, jakie masz szczęście.
- Jakie mam szczęście?
- Możesz to wszystko urządzić od zera i naprawdę po swojemu.
Większość ludzi w twoim wieku zgromadziła już całe mnóstwo gratów,
których nie sposób się pozbyć, a które do niczego nie pasują. A ty masz
wolną rękę.
Rzeczywiście - poza samochodem, ubraniami i paroma książkami
właściwie niczego nie posiadał. I nie miał też rodziny. Dotychczas mu to
odpowiadało, ale teraz...
Jedna z sypialń przeznaczonych dla mężów rodzących kobiet była wolna,
więc John postanowił się tam zdrzemnąć do chwili, gdy będzie potrzebny
przy Val. Wziął prysznic, włożył zielony strój operacyjny i usiadł na łóżku.
Postanowił, że coś zje, poczyta chwilę, a potem położy się spać.
Rozległo się pukanie do drzwi.
- Dobry wieczór, doktorze Cord. Jestem Wendy McKay z nocnej zmiany.
Jeszcze się nie poznaliśmy, więc pomyślałam. .. - Siostra przełożona
zamknęła za sobą drzwi i wyciągnęła do niego rękę na powitanie.
Robiła wrażenie osoby bezpośredniej i dobrze zorganizowanej. Miała
utlenione włosy, krągłą figurę i sympatyczną twarz. Była mniej więcej w
jego wieku, czyli około trzydziestki. Ogólnie biorąc, atrakcyjna.
- Witaj, Wendy, miło cię poznać. Mów mi, proszę, po i mieniu. - To było
silniejsze od niego: nie mógł się powstrzymać od sprawdzenia, czy ona ma
na ręku obrączkę; nie miała. Zauważyła to spojrzenie i roześmiała się.
RS
41
- Nie, John, nie jestem mężatką. Kiedyś byłam, ale nam nie wyszło...
Rozumiem, że nie jesteś żonaty?
- Nie. - Kto jej, do licha, powiedział?
- Pewnie jesteś głodny?
- Miałem właśnie zejść do stołówki.
- O tej porze niewiele byś tam dostał. Zostaw to mnie. Po pięciu
minutach wróciła z jajkami na twardo, sałatką i chrupiącym rogalikiem.
Przyniosła też dwa kubki herbaty i chwilę z nim posiedziała. Zanim wyszła,
poprosił, by obudzono go, gdy tylko Val zacznie rodzić.
O wpół do czwartej nad ranem ponownie rozległo się pukanie. Wendy
przyniosła mu kubek gorącej kawy i oznajmiła, że za dwadzieścia minut
będzie potrzebny w sali operacyjnej. A właściwie nie tyle potrzebny, co
oczekiwany - nie ma żadnego zagrożenia, ale ponieważ prosił, żeby go
obudzono...
Poród przebiegł bez komplikacji i John był naprawdę szczęśliwy, gdy
ukazała się główka dziecka. Za każdym razem cud narodzin na nowo go
zadziwiał. Zmęczona, dysząca matka, a chwilę pózniej - dwie odrębne
istoty.
- To piękny chłopczyk, Val - oznajmił, wręczając jej noworodka.
Znów wziął prysznic i skierował się do pokoju pielęgniarek. Wiedział, że
na razie nie zaśnie.
- Może kawy? - zaproponowała Wendy. - Sama też chętnie wypiję.
W przyjaznej atmosferze gawędzili o różnych sprawach.
- Taka przeprowadzka do nowego miejsca to chyba niełatwa rzecz -
zauważyła. - Trzeba poznać nowych ludzi, znalezć nowych przyjaciół... Nie
czujesz się czasem samotny, John?
Opowiedział jej o Annie, życiu w przyczepie i mieszkaniu w Clifton
Park.
- W Clifton Park? - ucieszyła się. - Mieszkam tam w pobliżu. Pokażę ci,
gdzie to jest. - Narysowała parę ulic i zaznaczyła krzyżykiem swój dom;
obok napisała adres i numer telefonu. - Wpadnij kiedyś. W nocy zwykle
pracuję, ale poza tym mam sporo wolnego czasu. Wiesz, gdzie jest pub
Pod Orłem"?
- Blisko mieszkania, które chcę kupić. Zaraz obok jest restauracja.
- To całkiem przytulne miejsce. Będę tam w sobotę.
- Pewnie któregoś dnia wpadniemy tam na siebie. Ja też zamierzam
bywać w tym pubie.
Wendy była niebrzydka i miła i wyraznie dała mu do zrozumienia, że
chętnie by się z nim umówiła. Ale odkąd ponownie spotkał Ellie, nie miał
RS
42
już ochoty na takie... No jasne, Ellie! Przyszła mu do głowy pewna myśl,
która bardzo mu się nie spodobała.
- To jedzenie, które mi przyniosłaś, było naprawdę bardzo smaczne.
Przygotowałaś je specjalnie dla mnie, prawda?
- No, tak. Pomyślałam, że...
- Czy troszczysz się tak o wszystkich lekarzy, z którymi pracujesz?
- Niee... Chodzi o to, że...
- To Ellie Roberts podsunęła ci tę myśl, prawda?
- Powiedziała tylko, że jesteś kawalerem, że przydałaby ci się kobieca
opieka. Przepraszam, nie chciałam cię urazić.
- Wcale nie czuję się urażony. Jedzenie było pyszne i doceniam twój
wysiłek. Mam nadzieję, że kiedyś ci się odwdzięczę. - Widząc, jak w jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]