[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żywą barwą w reakcji na włączenie telebeamu.
Zarejestrowany program nie robił największego wrażenia w galaktyce. Około tysiąca ogorzałych kulturystów
wbijało młotami w ziemię ciężkie pale przy akompaniamencie łoskotu bębna. Bębnienie w końcu ustało, ale
młoty waliły dalej po cichu w tle ludzkiego głosu:
- Mieszkańcy Raju - dzięki nam obejrzycie teraz niezwykłe wydarzenie, które zapowiedzieliśmy kilka minut
temu. Wiem, że jak ziemia długa i szeroka siedzicie przyśrubowani do waszych miejsc. Myślę, że tym razem
będziemy mieli wskaznik stuprocentowy! Toteż kiedy Stalowe Szczury rozgrzewają się do swego pierwszego u
nas występu na żywo, mamy zaszczyt odtworzyć wam specjalną wersję Gwiazdolotu styl"!
Zaiste, była specjalna. Oglądaliśmy samych siebie atakujących utwór ze zwykłą lubością i raz jeszcze
wysłuchaliśmy tych przeuroczych słów:
Praca przy silnikach, w maszynowni tłum,
Aadowanie, odpalanie, czekanie na bum,
Gdy wyrzutnie hukną jak trąby na Sąd.
Spijasz własny pot, czujesz czarny swąd.
Kapitan na mostku, palce przy sensorach,
Kosmiczne pociski na właściwych torach
Zmigajcie na wroga, milion mil przez noc,
Maszynownia! - dajcie moc, moc, moc!
Moc, Moc, Moc - to protonów wir!
Moc, Moc, Moc - to fotonów świr!
Moc, Moc, Moc - to zwycięstwa tryl!
Moc, Moc, Moc - GWIAZDOLOTU STYL!
Kiwnęliśmy głowami i rozdaliśmy przyklejone uśmiechy. Widownia zamiast nas oglądała chwilowo ekran.
Floyd zerknął na mnie, przyłożył wskazujący palec do skroni i zatoczył szybkie, małe kółeczko. Uniwersalny
symbol obłąkania. Z markotną miną kiwnąłem doń głową, że także tego nie rozumiem.
Na ekranie pakowaliśmy znajomy zestaw przyodziani w regularne kostiumy estradowe. Tylko jedna rzecz się nie
zgadzała.
Do owej chwili żaden z nas nie widział tenora, który występował u naszego boku i śpiewał tę piosenkę.
Tenora? Zpiewano ją zawsze zmysłowym kontraltem Madonetki.
ROZDZIAA 14
Po telewizyjnym wstępie zagraliśmy swój numer, dość mechanicznie muszę przyznać. Nie to, że publiczność
zwróciła uwagę, za bardzo była podniecona samym przebywaniem w Obecności. Kołysali się, wymachiwali
rękami w powietrzu i walczyli o zachowanie ciszy. Ale kiedy %7łelazny John przyłączył się do nas w chorusie
MOC, podnieśli wrzask radości, zawyli i odśpiewali go razem z wodzem. Uporawszy się z ostatnią mocą,
rozdarli gęby do wiwatów, które ciągnęły się bardzo, bardzo długo. %7łelazny John śmiał się z tego dobrotliwie, aż
w końcu przerwał to uniesieniem czerwonobrązowego paluszka. Zapadła martwa cisza.
- Aączę się z wami w entuzjazmie dla naszych znakomitych gości. Musimy jednak dać im trochę czasu na wy-
tchnienie po pracowitym dniu. Na pewno zagrają jeszcze dla nas. Musicie pamiętać, że zostaną wśród nas na
zawsze. Spotkał ich rzadki przywilej wstąpienia do Raju jako pełnoprawnych obywateli i życia aż po kres czasu
na naszej pięknej ziemi.
Kolejne okrzyki męskiego zachwytu. Ukryliśmy przemożną radość z wyroku dożywocia i nie puściliśmy pary z
ust, chowając instrumenty i oddając je czekającej służbie. Publiczność zaczęła się rozchodzić, nadal lekko
dygocząc z muzycznej namiętności.
- Chwileczkę, proszę - oznajmił %7łelazny John zaczekawszy, aż wszyscy wyjdą. Gdy zostaliśmy sami, wymacał
guzik przy boku i masywne drzwi zamknęły się bezszelestnie. - Aadna piosenka. Wszystkim nam się podobała.
- Sprawianie przyjemności to jedyny cel Stalowych Szczurów - wypaliłem.
- Cudownie. - Wesoła mina ulotniła się teraz z jego twarzy; obrzucił nas złym spojrzeniem. - Musicie postarać
się o coś jeszcze, aby sprawić mi przyjemność. Zabawicie tu dość długo, pragniemy zatem, abyście zaznali
szczęścia. Będziecie uszczęśliwiać wszystkich, nie wyłączając samych siebie, jeśli ograniczycie zakres tematów
do dyskusji.
- O co ci chodzi? - spytałem, aczkolwiek wiedziałem już, do czego zmierza.
- Jesteśmy bardzo zadowoleni z naszego tutejszego życia. Dostosowani i bezpieczni. Nie życzę sobie, aby
cokolwiek zagrażało owemu bezpieczeństwu. Przybywacie na naszą ziemię z potwornie udręczonego świata
zewnętrznego. Galaktyka żyje w pokoju - przynajmniej tak mówicie. Ignoruje zarazem fakt odwiecznej wojny,
której nie widać końca. Konfliktu dychotomii, od której my jesteśmy wolni. Stanowicie wytwór społeczeństwa
niszczącego ludzkie ego, miast je budować. Cierpicie na negatywizm, który niweczy życie, osłabia ducha
cywilizacji, powala najsilniejszych. Wiecie, o czym mówię?
Swoim milczeniem Floyd i Stingo zrzucili na mnie obowiązek udzielenia odpowiedzi. Skinąłem głową.
- Wiemy. Moglibyśmy wprawdzie zaprzeczyć niektórym wnioskom, ale przedmiot rozważań nie ulega kwestii.
Mogę ci przyrzec, że nie będziemy nadużywać twojej gościnności i ani ja, ani moi kumple nie odezwiemy się do
nikogo słowem na temat drugiej płci. To znaczy dziewcząt, kobiet, samic. Jest to temat zakazany. Skoro jednak
sam podniosłeś tę kwestię, zakładam, że możesz o niej podyskutować...
- Nie.
- Dobrze, odpowiedz jest jasna. Skorzystamy zatem z gościny i nie będziemy jej psuć.
- Jesteś roztropny ponad swój wiek, młody Jimie -oznajmił i na jego twarz powrócił śladowy uśmiech. -Musicie
odczuwać zmęczenie. Ktoś was odprowadzi do waszych siedzib.
Otworzyły się drzwi, %7łelazny John się odwrócił. Koniec posłuchania.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]