[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w tym stroju widywałam go bardzo często. Widok był tak znajomy jak mamy w
fartuchu. Podniósł mnie i przytrzymał tak długo, że mogłabym zasnąć w jego
ramionach jak dziecko.
Drzwi znów się otworzyły i w progu pojawiła się kolejna osoba.
Pan van der Vliet. Nie był tak wysoki, jak go zapamiętałam, chociaż nadal
szczupły, a jego głowę zdobiła zaczeska. Pewnie dobiegał już osiemdziesiątki, ale
jego oczy wydawały się żywe jak zawsze. Miał przenikliwy wzrok niczym sroka,
która właśnie ujrzała srebrną łyżeczkę.
 Dobra robota, zuch dziewczyna  powiedział, gdy delikatnie pocałowałam
go w zapadnięty policzek. Lekko poklepał mnie po plecach.
Nie mieszkał w pobliżu moich rodziców ani nie był z nimi w bliskim
kontakcie, więc musiał przyjechać tu specjalnie dla mnie. Nagle poczułam, jakbym
miała zaraz wybuchnąć płaczem.
Z pomocą przyszła mi Fran.
 Słuchajcie, wejdzmy do środka  zaproponowała.  Nie ma sensu tu stać.
Nawet psy zgłodniały. %7łarłoczne dranie.
Mama pewnie gotowała od tygodni, bo stół aż się uginał pod ciężarem
wszystkich moich ulubionych potraw.
 Przez ostatni miesiąc gotowałam porcjami i zamrażałam je  oznajmiła
dumnie.
Warzywa były z ogrodu, o który dbał ojciec, a mięso od miejscowego farmera.
Tata najwyrazniej wymienił opony samochodowe na całą krowę. Jej pocięty korpus
przechowywali w wielkiej zamrażarce w budynku gospodarczym.
Mieliśmy napoje L&P, piwo Speight s, lody z jabłkami na deser oraz
ananasowe czekoladki. Gdy poszłam po sól i pieprz, zauważyłam, że w spiżarni są
trzy rodzaje chleba Vogel s.
 Nie wiedzieliśmy, za czym najbardziej tęskniłaś, więc kupiliśmy wszystko
 wyjaśniła mama. Jej oczy zaszły mgłą, ale nadal się uśmiechała.
 Przed wyjazdem nie zdążę zjeść wszystkiego  zaprotestowałam.
 Och, zdążysz  odparła.  Zmuszę cię.
 Mamo, w Nowym Jorku też jest jedzenie.
 Ale nie takie jak domowe, prawda?
 Zdecydowanie nie.  Zcisnęłam ją za ramiona. Po chwili wróciłam na
swoje miejsce.
Benji przekomarzał się ze mną, chociaż wiedziałam, że to oznaka tęsknoty.
 Więc opowiadaj, siostra, o życiu w wielkim mieście. Jak to jest być sławną,
co? Masz własną garderobę?
Roześmiałam się.
 Nie, nie jest tak wspaniale, jak się wydaje. Uwielbiam występy, ale mam
dość hoteli i życia na walizkach.
 Masz dość życia na walizkach?  podchwyciła z niedowierzaniem Fran.
 Sądziłam, że to coś dla ciebie. Nigdy nie wrócisz do domu na dobre, co nie?
 Pewnego dnia wrócę.
Pan van der Vliet pomógł zmienić trudny temat.
 Gdzie będziesz grała?  spytał.
 Na szczęście pierwszy tydzień mam wolny. Pózniej jadę na południe i
stamtąd na północ. Christchurch, Wellington i Auckland. Po ostatnim koncercie
wylatuję do Melbourne, a potem gram w Sydney. Ale w każdym mieście spędzę
jedynie kilka dni. Przelotne wizyty. Wszędzie będę grała z miejscową orkiestrą, co
ma podnieść atrakcyjność wydarzenia i obniżyć koszty. Ale przez to muszę
poświęcić trochę czasu na próby.
Fran wybuchła śmiechem i szturchnęła mnie pod żebra.
 Podnieść atrakcyjność wydarzenia  powtórzyła z udawanym brytyjskim
akcentem.  Posłuchaj siebie. Od kiedy mówisz jak snobka?
Jeden z psów zaczął szczekać w kącie, jakby pokazując, że się zgadza z Fran.
 Na pewno ciężko pracujesz  wtrącił się pan van der Vliet.
 Tak i to bardzo, ale wiem, że jestem szczęściarą. Wiele skrzypaczek może
jedynie o tym pomarzyć.
 Czytałem, że gracie z wenezuelskim dyrygentem Lobo?
 Tak, z Simónem  odparłam szybko.
 Czerwienisz się?  Fran obserwowała mnie uważnie.  Coś jest między
tobą a dyrygentem? Powiedz nam.
 Nic, naprawdę. Jesteśmy jedynie przyjaciółmi.
 O Boże, tylko nie przeprowadzaj się do Ameryki Południowej  wtrąciła
mama, zakrywając twarz z przerażeniem.  Nowy Jork jest wystarczająco daleko!
 Wenezuela jest bliżej Nowej Zelandii niż Nowy Jork, mamo, ale nie martw
się, nie przeprowadzam się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl