[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Właściwie wyodrębniały się tu tylko te dwa typy ludzi weseli i ożywieni lub zgorzkniali i
ponurzy, a wiek wytyczał granicę.
Ale podobnie jak dwie izby w piwnicach, palarnia w najmniejszym stopniu nie
przywodziła na myśl domu. Ani ty, ani ja, którzy wiemy, czym jest prawdziwy dom, nie
88
doszukalibyśmy się tu domowej atmosfery. Na ścianach wisiały absurdalne i obrazliwe w
treści regulaminy zakładu, o godzinie zaś dziesiątej gasły wszystkie światła i
pozostawało już tylko łóżko. Aby do niego dotrzeć, należało zejść ponownie do suteren,
wręczyć miedzianą tabliczkę otyłemu odzwiernemu i wspiąć się po wielu schodach do
najwyższych rejonów. Wszedłem na sam szczyt schodów i wróciłem na dół mijając po
drodze kilka pięter zapełnionych pogrążonymi we śnie mężczyznami. Kabiny" były tu
najwygodniejszym miejscem do spania. W każdej z nich stało małe łóżko i pozostawała
wąska przestrzeń do rozbierania. Ani co do czystej pościeli, ani co do łóżka nie mam
żadnych zastrzeżeń. Ale kabina nie dawała odosobnienia i samotności.
Aby sobie uzmysłowić wygląd piętra pociętego kabinami, wystarczy powiększyć w myśli
jedną warstwę tekturowych przegródek w skrzynce na jajka, nadać każdej przegródce
siedem stóp wysokości i proporcjonalnie powiększyć resztę wymiarów, potem położyć tę
tekturową warstwę na podłodze olbrzymiego, przypominającego stodołę pokoju i to
wszystko. Przegródki pozbawione są sufitów, ściany cienkie i chcąc nie chcąc musisz
wysłuchiwać chrapania śpiących i każdego ruchu i obrotu najbliższych sąsiadów. A
kabina jest twoją własnością tylko przez krótką chwilę. Opuszczasz ją rankiem. Nie
możesz umieścić w niej walizki, wchodzić i wychodzić, kiedy zechcesz, ani zamknąć
drzwi na klucz, ani czuć się jak u siebie w domu. Kabina nie ma w ogóle drzwi, tylko
otwartą framugę. Jeśli mimo to chcesz być gościem hotelu biednych ludzi, musisz się z
tym pogodzić, jak również przyjąć więzienny regulamin, który przypomina ci na każdym
kroku, że jesteś nikim i że nie posiadasz nawet własnej duszy.
Otóż twierdzę, że minimum potrzeb człowieka wracającego po całodziennej pracy to
własny pokój, który można zamknąć na klucz i w którym można czuć się pewnym swojej
własności; gdzie można usiąść przy oknie i poczytać lub popatrzeć na ulicę; gdzie można
wchodzić i wychodzić według własnej woli; gdzie można zgromadzić nieco przedmiotów
osobistego użytku, poza tymi, które nosi się na plecach lub w kieszeniach ubrania; gdzie
można powiesić na ścianie fotografię matki albo siostry, albo ukochanej, albo baletnicy,
albo buldoga jak komu serce dyktuje jednym słowem, pokój, który jest własnym
kątem na ziemi, o którym można powiedzieć: To jest moje, moja twierdza. Zwiat
zatrzymuje się na progu. Ja jestem tutaj panem i władcą". Człowiek, który zamieszka w
takim pokoju, stanie się wartościowszym obywatelem i potrafi lepiej pracować.
Przystanąłem na jednym z pięter hotelu biedaków i nasłuchiwałem. Chodziłem od łóżka
do łóżka i spoglądałem w twarze śpiących. Byli to ludzie przeważnie młodzi, w granicach
od lat dwudziestu do czterdziestu. Starszych nie stać na dom noclegowy. Idą do
przytułku. Więc spoglądałem na tych młodych mężczyzn całe ich dziesiątki. Byli
przystojni. Ich twarze wydawały się stworzone do pocałunków, ich szyje przeznaczone
do objęć kobiecych ramion. Zasługiwali na miłość tak jak inni mężczyzni. I oni mogliby
kochać. Bliskość kobiety wpływa uśmierzająco i łagodząco, a im potrzebne było takie
ukojenie i słodycz, aby nie stawali się z każdym dniem twardsi i bardziej nieczuli.
Zastanawiałem się, gdzie są te kobiety, i usłyszałem w wyobrazni pijany śmiech
dziewki". Odpowiedziały mi Leman Street, Waterloo Road, Piccadilly, Strand
wiedziałem, gdzie są te kobiety.
ROZDZIAA XXI
89
NIEPEWNE JUTRO
Gdzie pracujecie? Wyglądacie na chorego.
Mam kiepskie płuca. Pracuję w fabryce kwasu siarkowego.
*
Pracujecie w fabryce sody?
Tak.
Ciężką macie pracą?
Diabelnie ciężką.
*
Dlaczego wybraliście sobie taki okropny zawód?
Jestem żonaty. Mam dzieci. Czy moja rodzina ma głodować?
*
Dlaczego prowadzicie taki tryb życia?
Mam rodzinę. W naszych miastach dużo bezrobotnych.
*
Jaką robotę nazywacie ciężką?
Swoją. A czy jest cięższa od mojej? Spróbujcie no obracać pięćdziesięciofuntowym
żelaznym drągiem szesćsetluntowe bryły, kiedy z pieca buchają płomieniel
Mnie to niepotrzebne. Jestem filozofem!
Ach tak? To trzymajcie się swojej pracy. Gorszej niż ta i w piekle nie znajdziesz.
Z rozmów Roberta Blatchforda z robotnikami.
Rozmawiałem z niezwykłe mściwym człowiekiem. Jego zdaniem skrzywdziła go żona i
prawo. Strona etyczna sprawy i samo jej meritum nie są tu istotne. Sedno leży w tym, że
żona otrzymała separację i musiał płacić jej i pięciorgu dzieciom alimenty w wysokości
dziesięciu szylingów tygodniowo.
Ale niech pan tylko pomyśli,co się z nią stanie, jak nie zapłacę tych dziesięciu
szylingów? Przypuśćmy, że zdarzy mi się jakiś wypadek i diabli wezmą pracę?
Przypuśćmy, że dostanę ruptury albo reumatyzmu, albo cholery? I co ona wtedy zrobi?
Niech pan sam powie.
Potrząsnął głową ze smutkiem. Szkoda gadać. Najlepsze, co ją czeka, to przytułek, a
przytułek to piekło. A jak nie pójdzie do przytułku, będzie miała jeszcze gorsze piekło.
Niech pan idzie ze mną, to pokażę panu kilkanaście kobiet, które nocują w zaułku. I
pokażę panu coś jeszcze gorszego, co ją czeka, jeżeli diabli wezmą mnie i moje dziesięć
szylingów.
Pewność, z jaką ten człowiek przepowiadał przyszłość żony, zasługuje na uwagę. Znał
on dość dobrze warunki życia, aby zdawać sobie sprawę z niepewnego jutra żony i
dzieci. Bo dla niej wszystko przepadnie z chwilą, gdy on częściowo lub całkowicie straci
zdolność do pracy. A jeśli spojrzymy na ten stan rzeczy z ogólniejszego punktu widzenia,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]