[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przygotuję ci śniadanie. Czy Liam...
Położył dłoń na jej ramieniu.
Liam czeka w samochodzie. Już jedliśmy śniadanie.
95
R
L
T
Jej oczy rozszerzyło zdumienie.
Jak to? Wyjeżdżasz... już teraz?
Skinął głową.
Zapominając o swojej skromności i nieśmiałości, odrzuciła kołdrę i
usiadła naga na brzegu łóżka.
Muszę się z nim pożegnać! Gdzie jest mój szlafrok? zapytała,
rozglądając się gorączkowo po pokoju.
Nie mruknął Gianni głuchym, obcym głosem.
Otarł wierzchem dłoni kropelki potu znad ust.
Widok nagiej Mirandy zawsze go rozpalał, ale tym razem patrzenie na
nią było czystą agonią. Wiedział, że przy niej zachowuje się jak nastolatek
przechodzący burzę hormonów, który nie jest w stanie zapanować nad
popędami i pragnieniami. Teraz też miał ochotę zedrzeć z siebie ten biurowy
uniform i chwycić ją w ramiona. Z trudem oderwał od niej wzrok.
Nie rozumiem bąknęła zdezorientowana.
Lepiej będzie, jeśli się z nim nie pożegnasz.
Ale...
Nasz układ nie przewiduje kontaktów pomiędzy tobą a Liamem
wyrecytował jak bezduszna maszyna.
Powoli trawiła jego brutalne słowa.
Nie chcesz, żebym go widywała?
Spojrzał na nią. Jej wargi drżały, a oczy lśniły łzami.
Tak będzie najlepiej. Przecież była inteligentną kobietą. Powinna
to, do diabła, zrozumieć, pomyślał poirytowany. Nie może przywiązywać
się do kogoś, kto za jakiś czas zniknie z jego życia.
Poczuł się jak skończony bydlak, choć wiedział, że mówi prawdę i
kieruje się dobrem synka. Dlaczego to musiało być takie trudne? Dlaczego nie
96
R
L
T
chciała mu ułatwić sprawy?
Po chwili właśnie to zrobiła. Podwinęła nogi, oplotła je ramionami i
mruknęła pod nosem:
Rozumiem.
Godność, z jaką się zachowywała, sprawiła, że poczuł się jeszcze
większym łajdakiem.
Miłej podróży.
Miłego dnia odrzekł. Poczuł ukłucie w sercu. Tak ostre, że miał
ochotę cofnąć wszystkie swoje słowa i wymyślić coś lepszego. Jakiś lepszy
układ. Nic takiego jednak nie istniało. Musiał chronić Liama przed
rozczarowaniem i cierpieniem. Nie miał czasu na związki. Nie chciał być
zakochany. Dlaczego miał w ogóle jakieś wątpliwości? Postępował słusznie i
rozważnie. Może spotkamy się w piątek wieczorem?
Zatem to koniec romansu... i początek układu pomyślała, drżąc z
zimna, chociaż do sypialni wpadało ciepłe słońce. Uniosła głowę i
oświadczyła:
Najpierw zadzwoń.
Po co?
Na wypadek gdyby Lucy już wróciła. Chyba rozumiesz, że wtedy nie
będziemy mogli się widywać.
Dostrzegła, jak zaciska pięści tak mocno, że aż zbielały mu kostki.
Na pewno Lucy jeszcze nie będzie! odparł podniesionym głosem.
Usiłował stłumić przybierające na sile uczucie, które bardzo mu się nie
podobało. To panika, pomyślał.
Miranda wzruszyła ramionami i wyrwała się ze stanu użalania się nad
sobą.
Nie wiem, kiedy Lucy wróci, Gianni. Już ci mówiłam. Skoro więc w
97
R
L
T
piątek...
Skinął głową i wymaszerował z pokoju. Miranda siedziała w bezruchu,
wsłuchując się w odgłosy jego odejścia: najpierw kroki, potem trzaśnięcie
drzwiami, odpalenie silnika, a potem martwa cisza.
Miranda płakała przez pół godziny, zwijając się na łóżku, wydając z
siebie odgłosy konającego zwierzęcia. Wreszcie puściła mokrą poduszkę i
powlokła się do łazienki. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze i skrzywiła się.
Boże, wyglądam jak wrak człowieka, pomyślała, odkręcając zimną wodę.
Opłukała opuchniętą, zaczerwienioną twarz.
W końcu uspokoiła się i przemówiła do swojego odbicia:
Nie przyjechałaś tu na wakacje, Mirrie. Masz kupę roboty. No, na co
jeszcze czekasz?
Wyszła z łazienki, ubrała się i zbiegła na dół, podwijając rękawy
flanelowej koszuli.
98
R
L
T
ROZDZIAA JEDENASTY
To zaskakujące, ile człowiek jest w stanie zrobić, jeśli skupi się tylko i
wyłącznie na pracy i nie rozprasza się myśleniem o głupotach, pomyślała
Miranda, dumna z siebie. Cały dom dosłownie oślepiał czystością, w
ogrodzie nie rósł ani jeden chwast, a futerka psów lśniły pięknie, umyte i
wyszczotkowane.
Miranda znalazła nawet czas na odrobinę rozrywki. We wtorek John
Chandler zaprosił ją do pubu na cotygodniowy quiz z wiedzy ogólnej. Nie
żałowała, że poszła. Zwietnie się bawiła w towarzystwie Johna i jego
znajomych, ludzi, którzy lubią się śmiać i żartować. Cieszyli się nawet, że ich
ekipa zajęła ostatnie miejsce w quizie, gratulując sobie braków w edukacji i
opowiadając anegdoty z czasów szkolnych. Właśnie tego było jej potrzeba
odrobiny dobrej zabawy, która odciągnęłaby jej myśli od znajomości z
Giannim Fitzgeraldem.
Nazajutrz rano wstała trochę pózniej niż zwykle, czując skutki uboczne
nadmiaru wypitego cydru. Gdy wieczorem zamykała drzwi stajni, w której
mieszkał Cecil, stary kucyk, nagle usłyszała, jak na posesję wjeżdża jakiś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]