[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Chyba wyraziłem się jasno.  Jules wzruszył ramionami.  Charlotte
jest świetną organizatorką, ale nie wytrzymuje porównania z Reidem Jamesem.
Dobrze sobie radzi, ale na dłuższą metę... Powiem tylko, że odejście Reida nie
wyjdzie przedsiębiorstwu na dobre.
 To jedynie dłuższy urlop, a nie emerytura  odparła żartobliwie Rachel.
 Tak powiedział Reid, ale obawiam się, że postanowił zrezygnować z
pracy.  Jules popatrzył znacząco na Rachel.  Zrobił to dla ciebie.
 Absurd!
 Zgadzam się. Z drugiej strony jednak w rozmowach z Charlotte często
powtarzał, że pragnie się wycofać z interesów. Los bywa złośliwy. Wygląda na
to, że Reid jest na najlepszej drodze do osiągnięcia tego celu. Im dłużej będzie
korzystał z urlopu, tym trudniejszy stanie się jego powrót. Reid James traci
wiarygodność... i siłę przebicia.
 Wolałbyś na pewno, aby zachował jedno i drugie, prawda?
 Oczywiście. Podobnie myślą wszyscy, którzy mu dobrze życzą. Reid
przyzna nam rację, gdy trochę ochłonie. Zapewne nie uświadamia sobie, ile go
może kosztować ta milutka przygoda na łonie natury.
Rachel znieruchomiała. A więc małżeństwo i wychowanie dziecka to dla
Julesa jedynie milutka przygoda! Po chwili namysłu odparła:
 Reid jest mądrym i przenikliwym człowiekiem. Bez niczyjej pomocy
zbudował własne imperium. Z pewnością będzie potrafił je utrzymać.
 To mi się podoba! Masz rację.  Jules od razu poweselał. Przez chwilę
obserwował Reida.  Popatrz na tego faceta. Zwietnie się tu bawi. Uwielbia tę
atmosferę. Lubi pociągać za sznurki, przekonywać ludzi, panować nad nimi. Na
dłuższą metę nie umie się bez tego obejść.
Rachel nie odrywała wzroku od męża. Reid krążył wśród gości, ściskał
podane dłonie, z każdym zamieniał parę słów. Jules miał rację. Jego szef był w
swoim żywiole. Pełen energii, wesoły, ożywiony  tak samo jak podczas
bankietu, na którym go poznała. Mężczyzna strzygący trawnik przy wiejskim
domu w Connecticut wydawał się całkiem zwyczajny i mało ambitny w
porównaniu z przebojowym człowiekiem interesu, który panował nad tłumem
zgromadzonych w salonie gości niczym urodzony przywódca.
Ile czasu potrzeba, by Reida zaczęła nudzić zabawa w życie rodzinne?
Czy jego marzenie o spokojnej egzystencji w domu na prowincji przetrwa zimę?
A może po prostu zmieni zdanie dopiero po narodzinach potomka? Kiedy
nastąpi ta chwila?
 Nim spadnie pierwszy śnieg, Reid będzie miał powyżej uszu rozkosznej
sielanki. Wróci do pracy wypoczęty i gotowy do wielkich czynów.  Jules
zdawał się czytać w jej myślach.  Oboje wiemy, jaka była umowa.
Postanowiliście mieszkać pod jednym dachem do czasu narodzin dziecka.
 Niczego nie podpisaliśmy.  Rachel rzuciła adwokatowi badawcze
spojrzenie.
 Mniejsza o dokumenty.  Jules wzruszył ramionami.  Jesteście
związani umową ustną w obecności świadka. Byłem przy waszej rozmowie. 
%7łyczliwie poklepał Rachel po ramieniu i dodał ciszej:  Nie martw się. Reid
zawsze dotrzymuje słowa. Dał ci przecież do zrozumienia, że dziecko jest dla
niego najważniejsze. Oczywiście twoje dobro także leży mu na sercu. Po
upływie roku będziesz wolna, jak sobie tego życzyłaś. Pamiętam doskonale,
jakie było twoje stanowisko.
 Dzięki... za wyczerpującą informację.
 Gdybyś miała najmniejsze wątpliwości dotyczące swojej sytuacji albo
przyszłości dziecka, dzwoń śmiało. Chętnie odpowiem na każde twoje pytanie.
 To miło z twojej strony.
 Drobiazg! Ty i Reid zawsze możecie na mnie liczyć. Nie zapominaj, że
byłem świadkiem na waszym ślubie.
Rachel zdobyła się na wymuszony uśmiech, chociaż coś ściskało ją za
gardło.
Dziecko jest dla Reida najważniejsze. Tak powiedział Jules.
Nie byli prawdziwym małżeństwem. Nic prócz spodziewanego potomka
ich nie łączyło.
Rachel wzięła się w garść. Nie mogła płakać, chociaż czuła łzy pod
powiekami. Ręce jej drżały. Objęła dłońmi szklankę i podniosła ją do warg,
udając, że pije sok.
 Wzbudziłaś ogólny zachwyt!  usłyszała głos uradowanej Charlotte.
 Naprawdę?
 Zapewniam cię, że tak! Co się stało?
 Nic.  Rachel westchnęła głęboko.  Zupełnie nic. Wspaniałe przyjęcie,
Charlotte. Doskonale wszystko zorganizowałaś. Chciałam ci podziękować.
 Naprawdę dobrze się czujesz?  Asystentka Reida patrzyła na nią
badawczo.  Nie jest ci słabo?
 Poza zmęczeniem nic mi nie dolega.
 Goście niedługo zaczną się rozchodzić. To już koniec przyjęcia.
Wystarczy, że wyjdzie parę osób, a reszta pójdzie za ich przykładem:
Zostaniecie tu na noc, czy wrócicie do Connecticut?
 Nie mam pojęcia  odparła Rachel.  Wolałabym pojechać do domu, ale
wszystko zależy od mojego męża. To on decyduje.
 Dokąd chcesz jechać?  zapytał Reid obejmując żonę w talii. Rachel
znieruchomiała.
 Do domu.
 Dziś wieczorem?
 Chyba nie masz nic przeciwko temu.
 Wolałbym zostać.
 A ja nie.
 Zapomniałem.  Reid wzruszył ramionami i z pogodnym uśmiechem
wyjaśnił Charlotte:  Moja żona nie znosi białej sypialni. Zgoda. Mam dziś tyle
energii, że bez trudu zawiozę nas oboje do domu.
 Wygląda na to, że mógłbyś nawet góry przenosić  odparła z
uśmiechem Charlotte.
 Chyba masz rację. Jestem dziś królem życia!
 Goście zbierają się do wyjścia. Muszę ich pożegnać. Przepraszam.
Bankiet się zakończył. Rachel została wprowadzona do eleganckiego
towarzystwa, które było nią zachwycone. Nie czuła jednak zadowolenia, tylko
pustkę. Dano jej do wyraznie do zrozumienia, że nie spełni się jej ukrywane w
głębi serca marzenie.
Rachel była milcząca. Dopiero gdy wsiedli do auta, Reid zrozumiał, że
stało się coś złego. W sypialni wyglądała na szczęśliwą i pełną nadziei. Potem
nagle spochmurniała. Czuł wyraznie jej niechęć. Umiał rozpoznawać nastroje
żony. Słodka, łagodna, kochająca Rachel zniknęła jak sen. Obok Reida siedziała
osoba chłodna, opanowana i pełna rezerwy. Skąd ta zmiana?
 Czujesz się zmęczona, kochanie?  zapytał cicho.
 Jesteśmy sami, Reid. Nie musisz udawać. Zrobiłam, co do mnie
należało. Zagrałam z powodzeniem rolę szczęśliwej pani James.
 Nie wiem, o czym mówisz, Rachel. Co się stało dziś wieczorem?
 Powiedzmy, że jedna z twoich dawnych przyjaciółek otworzyła mi oczy
 skłamała Rachel i zacisnęła usta.
Reid nie odpowiedział. Zerknął ukradkiem na żonę, a potem skupił się na
prowadzeniu auta. Był przekonany, że Rachel coś przed nim ukrywa. Znów się
mu wymykała; bardzo go to bolało. Czy, mówiąc o zagraniu roli żony, chciała
mu tylko dokuczyć? A może naprawdę tak myśli? Kpiła z niego, ale tak objawia
się czasami niepewność i cierpienie. Znał to z własnego doświadczenia.
Ubolewał nad własną naiwnością. Puszył się dziś niczym paw. Z dumą
przedstawiał znajomym uroczą żonę, a tymczasem ona najwyrazniej chciała
tylko wypełnić podjęte wcześniej zobowiązania i wreszcie odzyskać wolność.
Kochała się z nim dzisiaj. Sama do niego przyszła. I cóż? Nie warto
przypisywać takim faktom nazbyt wielkiego znaczenia, przestrzegł samego
siebie. Zdarzało mu się uwodzić kobiety, by osiągnąć pewien cel. Zwiadomie
udawał wówczas, że odczuwa coś więcej niż tylko pożądanie.
Zrobiło mu się ciężko na sercu. Był przygnębiony świadomością, że
Rachel zapewne nic do niego nie czuje. Jej zdaniem mąż powinien wypełniać
określone funkcje: być ojcem ich dziecka, opiekunem, żywicielem.
Czas pozbyć się złudzeń. Bądz realistą, Reid. Dostałeś wszystko, o co
prosiłeś. Rachel wyszła za ciebie. Będziesz uczestniczył w wychowaniu dziecka.
Nie żądaj zbyt wiele. Nie proś o więcej. Jak zawsze... spotka cię rozczarowanie.
ROZDZIAA DZIEWITY [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl