[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Może wiÄ™c powinieneÅ› częściej mnie caÅ‚ować - po­
wiedziała cicho.
- A może po prostu ty powinnaś szybciej powędrować
do łóżka - odparł Daniel i wypuścił ją z objęć.
Lilii uÅ›miechnęła siÄ™ sÅ‚odko i ruszyÅ‚a w górÄ™ po scho­
dach, czując na sobie jego gorący wzrok. Zatrzymała się
na podeście i odwróciła na chwilę.
- Czy wiesz, jakie powiedzenie wiąże się z dzwiękiem
268
dzwonów? - spytaÅ‚a niespodziewanie. - Ilekroć zadzwiÄ™­
czy dzwonek...
- Jakiś anioł dostaje skrzydła i aureolę - dokończył za
nią z uśmiechem Daniel.
Dwa następne dni spędzili tylko we dwoje.
Jeszcze raz poszli do parku na łyżwy. Wmieszali się też
w tłum w okolicach Broadwayu, kiedy ogłoszono, że aż
do świąt domy towarowe będą otwarte do póznej nocy,
by obsłużyć wszystkich klientów, zbyt zapracowanych, by
mogli zrobić zakupy w ciągu dnia.
Wraz z setkami innych mieszkańców Nowego Jorku
przyglÄ…dali siÄ™ zapaleniu dwustu gazowych lampek na
choince, którÄ… potem wciÄ…gniÄ™to do koÅ›cioÅ‚a ZwiÄ™tej Trój­
cy. Na gałęziach drzewka wisiały prezenty ufundowane
przez D.L. Stewarta dla dzieci z pobliskiej ochronki dla
sierot.
Jednak najpiÄ™kniejszy prezent Lillian otrzymaÅ‚a od Da­
niela w świąteczny wieczór.
- Biegnij do jadalni - zarzÄ…dziÅ‚. - Zaraz do ciebie przyj­
dę. Po prostu o czymś zapomniałem.
Lillian zeszła po schodach, podśpiewując pod nosem
 Miasteczko Betlejem", trzymajÄ…c pod pachÄ… dwójkÄ™ roz­
brykanych szczeniÄ…t.
Kiedy stanęła na ostatnim stopniu usłyszała głośne
 hopla!".
ChwilÄ™ pózniej, Å›migajÄ…c po porÄ™czy, minÄ…Å‚ jÄ… roze­
Å›miany Daniel. W tym samym momencie Gage, zaalar­
mowany dzwonkiem, podszedł, by otworzyć frontowe
drzwi.
Daniel jednak nie przejÄ…Å‚ siÄ™ tym i zatrzymaÅ‚ siÄ™ dopie­
ro na marmurowych schodach prowadzÄ…cych na ulicÄ™.
A ściślej mówiąc, zatrzymał się po zderzeniu ze swoim
przyjacielem i adwokatem zarazem, Karlem Willisem.
269
- Wolę się nie zastanawiać, kiedy znowu będę mógł
wygodnie usiąść na krześle - oznajmił D.L., wręczając
Karlowi drinka.
Karl wziÄ…Å‚ szklankÄ™ od przyjaciela.
- Nie zjawiÅ‚eÅ› siÄ™ na przyjÄ™ciu u Van Clevesów - za­
uważył karcącym tonem.
D.L. zakręcił swoją szklanką pełną najlepszej whisky.
- Rzeczywiście - przyznał bez wahania.
- A tymczasem był tam Prescott.
- ZadzwoniÄ™ do niego w przyszÅ‚ym tygodniu i umó­
wiÄ™ siÄ™ na spotkanie.
- Zupełnie nie pojmuję, czemu zrezygnowałeś z tak
dogodnej sposobnoÅ›ci przeprowadzenia z nim zasadni­
czej rozmowy. Ten czÅ‚owiek chce zainwestować niewy­
obrażalną fortunę.
D.L. pominÄ…Å‚ milczeniem uwagÄ™ swego prawnika.
- Czy już doprowadziÅ‚eÅ› do podpisania ugody? - zmie­
nił temat Karl, posyłając Danielowi znaczące spojrzenie.
- Powiedziałem, że się tym zajmę, więc to zrobię.
- Chciałbym, żebyś mi coś wyjaśnił.
- Co takiego?
- Kim tak naprawdÄ™ jest dla ciebie ta dziewczyna?
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz.
- A ja jestem przekonany, że cholernie dobrze wiesz.
- Trzymaj siÄ™ od niej z daleka, Karl.
- Nigdy nie widziałem, abyś zachowywał się w podob-
ny sposób wobec jakiejkolwiek kobiety!
- Bo ona jest inna od wszystkich. Chociaż nie umiem ci
tego wyjaśnić.
Daniel odkrył to tego wieczoru, gdy jechali na koncert.
Lillian wyglądała oszałamiająco, była jednak zbyt cicha
i nieśmiała, żeby jeszcze kiedykolwiek narażać ją na kon-
takt z bezdusznym tłumem. To tak, jakby przedniej jakości
srebro wystawiać na działanie wszelkich możliwych żywio-
łów natury. Wśród jego znajomych traciła radość i blask, on
270
zaś odczuwał wręcz obsesyjną potrzebę, by ją chronić
przed wszystkim, co mogłoby ranić, pozbawić uśmiechu.
Karl odstawił szklankę i poderwał się z fotela.
- Nie czujÄ™ siÄ™ na siÅ‚ach być twoim sÄ™dziÄ…. Choć przy­
znaję, że jestem bardzo zaniepokojony - zarówno jako
twój przyjaciel, jak i prawnik.
- Nie masz po temu najmniejszych powodów. W pełni
panujÄ™ nad sytuacjÄ….
- Czy zobaczymy się w najbliższym czasie w klubie?
Daniel pokręcił głową.
- Dopiero po świętach - odrzekł.
Karl poÅ‚ożyÅ‚ dÅ‚oÅ„ na klamce, po czym raz jeszcze spoj­
rzał na przyjaciela.
- Mam nadzieję, że wiesz, co robisz.
- Zaufaj mi. Wszystko będzie w porządku - zapewnił
D.L.
Choć w tej chwili nie umiaÅ‚by zdecydować, czy te sÅ‚o­
wa miały przekonać Karla, czy może raczej jego samego.
Zegar stojący w holu na parterze wybił właśnie drugą.
Daniel nadal tkwił w bezruchu; bał się nawet głębiej.
odetchnąć. Lillian staÅ‚a przy oknie swojej sypialni, wpa­
trywała się w błyszczący księżyc i naprawdę wyglądała
jak anioł, za którego się podawała.
- Widzę, że też nie możesz zasnąć - powiedział cichym
głosem.
- Nie mogę - przyznała, kręcąc głową.
Choć nie patrzyła na niego, wiedział, że gdy tylko
wszedł do jej pokoju od razu zdała sobie sprawę z jego
obecnoÅ›ci. Od samego poczÄ…tku poÅ‚Ä…czyÅ‚a ich jakaÅ› niewi­
dzialna, niewytłumaczalna więz.
Miał tego świadomość, bo on też wszystkimi zmysłami
/,awsze wyczuwaÅ‚, gdy znajdowaÅ‚a siÄ™ w pobliżu, a na do­
datek ogarniaÅ‚o go wówczas przeÅ›wiadczenie, że oto od­
nalazł jakąś zagubioną cząstkę siebie.
271
Przeszedł przez pokój i stanął naprzeciwko Lilii. Nic
odsunęła się, tylko głęboko spojrzała mu w oczy.
Wyciągnął rękę i odgarnął kosmyk włosów z jej oczu,
a potem dotknął policzka. Wyjątkowa miękkość skóry
i przejrzystość cery uświadomiły mu, jak kruchą istotę ma
przed sobÄ….
Delikatnie zaczął wodzić palcami po jej twarzy. Jeszcze
nigdy w życiu nie dotykał w ten sposób kobiety. I nigdy
też nie czuł tak wielkiej potrzeby, by zapamiętać każdy
szczegół tej chwili.
MusnÄ…Å‚ ustami jej wargi - tylko raz i bardzo delikatnie.
Ale już chwilÄ™ pózniej ich pocaÅ‚unki staÅ‚y siÄ™ gorÄ…ce i na­
miÄ™tne. Daniel byÅ‚ spragniony smaku jej skóry, jej zapa­
chu, dzwięku jej głosu i radosnego śmiechu.
DotknÄ…Å‚ jej piersi, a po chwili zaczÄ…Å‚ muskać sutki, za­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl