[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dodatkowe pieniądze bardzo mi się przydadzą. Dostaję
niewielką emeryturę od pewnego dżentelmena, u którego
pracowałam trzydzieści lat. Te pieniądze nie znaczą dzisiaj
zbyt wiele.
- Będę pani przysyłać gwineę miesięcznie - obiecała Iola.
- Tak panienka mówi, jakby miała jakaś dobrą posadę - z
ciekawością zauważyła pani Briggs.
- Mam nadzieję, że to się okaże prawdą - odpowiedziała
Iola.
Kiedy pociąg ruszył w dalszą drogę, nie martwiła się już
czy będzie miała przyjemną pracę, ale czy uda się jej
przebywać poza Anglią tak długo, żeby lord Stoneham
porzucił swe zamiary. Była pewna, że ojciec nie powie mu
prawdy o jej ucieczce. Jednak gdy wszystko wyjdzie na jaw,
mężczyzna tak dostojny jak lord Stoneham poczuje się
urażony, że dziewczyna, którą sobie wybrał na żonę, wolała
uciec niż go poślubić.
- To tylko kwestia czasu, żeby znalazł kogoś innego -
upewniła samą siebie. Jednak ciągle się bała.
Pociąg spóznił się dwie godziny. Gdy wjechał na stację w
Southampton, dzień miał się ku końcowi. Zmierzchało, a
gazowe latarnie nadawały wszystkiemu nierzeczywisty
wygląd.
Ioli coraz bardziej wydawało się, że przeżywa jakiś
dziwny sen. Wzięła rękawiczki, torbę i czekała, aż pociąg się
zatrzyma. Wtedy wstała i z pewnym wahaniem wysiadła na
peron. Zdawała sobie sprawę, że teraz zacznie się
najtrudniejsza część całego przedsięwzięcia.
Wszędzie kłębił się tłum ludzi, choć z pociągu wysiadło
niewielu pasażerów. Większość z tych, którzy stali na peronie,
to byli bagażowi.
- Potrzebuje pani bagażowego, panienko? - zwróciło się
do niej kilku z nich. Nagle w zgiełku usłyszała donośny głos:
- Panna Dawes! Panna Dawes! Czy jest ktoś nazwiskiem
Dawes?
Po chwili Iola przypomniała sobie, kim teraz jest. Uniosła
rękę i odpowiedziała tak cicho, że usłyszał ją tylko jeden z
tragarzy.
- Tutaj jest! - zawołał. Podszedł do niej bagażowy z
wózkiem.
- Czy pani jest panną Dawes? - spytał.
- Tak - odpowiedziała Iola.
- Czeka na panią jakiś dżentelmen. Wskazał stojącego
trochę z boku mężczyznę w meloniku. Na pierwszy rzut oka
Iola oceniła, że jest to wyższy rangą służący, może
kamerdyner, ale nie była pewna, czy w rejs jachtem zabiera
się kamerdynera.
- Wezmę kufry panienki - powiedział bagażowy. - Czy są
jakoś oznaczone?
- Tak - odpowiedziała Iola. -  Panna Dawes, pasażerka do
Southampton."
- Znajdę je - odrzekł tragarz i oddalił się ciągnąc wózek.
Iola podeszła do mężczyzny w meloniku, który
obserwował przechodzących pasażerów. Spojrzał na nią
zdumiony, gdy była już bardzo blisko. Był w średnim wieku,
na twarzy miał zmarszczki.
- Sądzę, że czeka pan na mnie - oświadczyła Iola.
- Pani nie jest panną Dawes! - wykrzyknął zaskoczony.
- Ależ... jestem - odpowiedziała Iola. - Chociaż nie tą,
której się pan spodziewał.
Ponieważ nie zrozumiał, pośpieszyła z wyjaśnieniem:
- Ta panna Dawes, która była zatrudniona, zachorowała.
Ja przyjechałam zamiast niej.
- Teraz rozumiem - odrzekł mężczyzna. - Zaskoczyła
mnie pani. Widzi pani, spodziewałem się kogoś dużo
starszego. Więc panna Dawes jest chora? Przykro mi to
słyszeć. Mój pan nie będzie zadowolony. Nie lubi, gdy jego
plany ulegają zmianom.
- Dlatego panna Dawes pomyślała, że zamiast sprawiać
państwu kłopot w ostatniej chwili, przyśle w zastępstwie
mnie, dopóki nie wydobrzeje i dołączy do państwa.
- To bardzo miło z jej strony - powiedział mężczyzna. - W
takim razie, przedstawię się. Nazywam się Carter, jestem
osobistym lokajem sir Wolfe'a. A pani jak się nazywa?
- Też noszę nazwisko Dawes. Jestem krewną niani.
- To znacznie upraszcza sytuację - ocenił pan Carter. - O,
jest pani bagaż. Musimy się pośpieszyć. Spózniła się pani!
- Pociąg jechał bardzo wolno z powodu opadów śniegu.
- Znieg, mgła czy wichura, nie ma znaczenia - powiedział
pan Carter, - Faktem jest, że się pani spózniła, a sir Wolfe
bardzo ceni punktualność.
Przed dworcem czekał elegancki powóz zaprzężony w
dwa konie. Woznica na ich widok zeskoczył z kozła i
otworzył przed Iolą drzwi. Kiedy wsiadła, usłyszała jak pan
Carter mówi do woznicy:
- Są dwa kufry. Spodziewaliśmy się tylko jednego, ale nie
możemy żadnego zostawić. Musimy oba wstawić do środka.
- Postawię je obok siebie, na sztorc - odrzekł woznica. -
To niedaleko.
- W takim razie w porządku - zakończył pan Carter.
Dał tragarzowi napiwek, po czym wsiadł do powozu i
zajął miejsce obok niej.
- Podróż w dobrym stylu, prawda? - zapytał. - Sir Wolfe
przyjechał wczoraj tym powozem. Pomyślałem, że mogę
wyjechać nim po panią.
Wydawało się, że czynił jej zaszczyt, więc odpowiedziała:
- Dziękuję panu.
- Teraz nie ma już pani powodu do zdenerwowania -
ciągnął pan Carter - ale ostrzegam panią, że sir Wolfe nie
pochwali tego spóznienia ani zmiany osoby, której się
spodziewa.
- Dziękuję, że mnie pan ostrzegł.
- Czy podróżowała już pani jachtem?
- Nie.
- W takim razie zdziwi się pani, kiedy ujrzy nasz jacht.
Jest najwspanialszy w swojej klasie na całych Wyspach
Brytyjskich. Mamy pewne nowe rozwiązania, których nikt
jeszcze nie widział. Nasz pan lubi iść z duchem czasu, lub
raczej go wyprzedzać. - Pan Carter zamilkł na chwilę, a potem
dodał: - Ponieważ jest pani młoda, dam pani pewną radę.
Niech się pani nigdy mu nie sprzeciwia. Po prostu niech się
pani zgadza ze wszystkim, co proponuje. Dobrze płaci i nie
żałuje swej służbie niczego, ale lubi, gdy wszystko idzie
zgodnie z jego planem.
- Dziękuję za ostrzeżenie - powtórzyła Iola.
- Z pewnością nie spodoba mu się ta zmiana planów -
mówił dalej pan Carter, jakby podążał za własnymi myślami. -
No, ale nic na to nie poradzimy, chociaż to bardzo niedobrze,
bardzo niedobrze.
Gdyby znał prawdę, pomyślała Iola, byłoby jeszcze
gorzej. W czasie podróży pociągiem powstrzymywała się od
płaczu ze względu na współpasażerkę o nieprzyjaznym
wyrazie twarzy. Teraz przez moment poczuła, jak łzy
napływają jej do oczu. - Jestem zmęczona i to wszystko -
pomyślała rozsądnie. - Muszę być bardzo spokojna i
opanowana, jeśli mam być przyjęta jako opiekunka do
dziecka. - Głośno powiedziała: - Czy zastanę nianię, która
przywiozła dziecko do Southampton?
Nagle przestraszyła się, że sir Wolfe odprawi ją i w
ostatniej chwili przekona dotychczasową opiekunkę, żeby
pojechała z nimi do Francji.
Pan Carter odkaszlnął.
- Muszę przyznać, że jednym z powodów, dla których
pani spóznienie stało się dla nas tak niedogodne, był wyjazd
niani przed półgodziną do Londynu. Ale spodziewaliśmy się
pani w każdej chwili.
- Czyli Lucy jest sama z ojcem?
- Na pokładzie jachtu jest mnóstwo ludzi, którzy mogą się
nią zająć - odpowiedział pan Carter. - To ładne dziecko i
wszyscy bardzo ją lubimy.
W jego głosie zabrzmiała cieplejsza nuta, co spodobało się
Ioli.
- Jestem pewna, że też ją polubię - powiedziała.
Już wcześniej postanowiła, że zaopiekuje się Lucy tak, jak
niania zajmowała się nią w dzieciństwie. Będzie ją kochać i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl