[ Pobierz całość w formacie PDF ]
najbardziej poni\ajacych zawodów,jąkie kobieta mo\e wybrac.
- Rand, to jest niepotrzebne - powiedział krótko Garth.
- Ale dla tej kobiety - ciagnał Rand - pielegniąrstwo jest szansa na wyrwanie
się z kregu najstarszego zawodu swiata.
- Rand. - Lady Emmie sapneła. - Nie chcesz chyba powiedziec...
- Sylvan była kochanka Hibberta, hrabiego Mayfield...
Sylvan uznała, \e mógł powiedziec cos znacznie gorszego. Mógł powiedziec,
\e spacerowała ulicami Brukseli, albo \e zapłacił za bli\sza z nią znajomosc.
Efekt koncowy był jednak podobny.
Lady Emmie przyło\yła dłon do serca, a lady Adela odsuneła się,jąkby sama
obecnosc Sylvan zanieczyszczała powietrze. Przez krótka chwilejąmes
przygladał się jej z na poły po\adliwym zaciękawieniem. Potem jednak się
opanował i przybrał wczesniejsza, kurtuazyjna poze.
Twarz Gartha poczerwieniąła. Rand rzucił Sylvan triumfujace spojrzenie.
Był przekonany, \e wygrał.
- Dlaczego im to powiedziałes? - Garth zrobił krok do przodu,jąkby go chciał
uderzyc. - Zmusiła cię do zrobienią czegos, czego nie chciałes zrobic? Zdałes
Strona 19
Nora Roberts - Potęga miłości
sobie sprawe,jąkim byłes łajdakiem? To dlategoją zaatakowałes?
Usmiech na ustach zblakł, a Rand potrzasnał głowa,jąkby nie rozumiejac. I
Sylvan wiedziała, \e tak było. Myslał, \e Garth bedzie równie zaszokowany
tymi wiadomosciamijąk reszta rodziny. Nie miał pojecia, \e Garth zaoferował
jej schronienie przed własnie takimi oskar\eniąmi.
- Nie jestes zaskoczony? - Rand odezwał się do brata. - Czy nie uwa\asz, \e
nasza matka ma prawo wiedziec, zjąka kobieta ma do czynienią?
- Nigdy nie byłes hipokryta. - Garth oparł rece na wózku i pochylił się, a\ jego
twarz znalazła się na równi z twarza Randa. - Znam cię, Rand, i znam twoje
gusta. Byłes zazdrosny o Hibberta. I pewnie nadal jestes.
-jąk, do cholery, mo\na byc zazdrosnym o nieboszczyka?
- Teraz jest nieboszczykiem, ale kiedy \ył, miał to, czego ty pragnałes...
- Garth! - zawołała zaszokowana lady Emmie.
- ...i czego nadal pragniesz. Jestes tylko zwykłym tchórzem.
Sylvan jekneła i ukryła twarz w dłoniąch. Rand był zaskoczony
nieoczekiwanym atakiem ze strony brata, ale ona czuła się upokorzona.jąk
Garth domyslił się skrytych pragnien, które połaczyłyją i Randa w jednym
krótkim tancu?
Nawet teraz pamietała ten taniec. Oswietlona sala, duszna od płomieni swiec
i oddechów tanczacych ludzi. Muzyka, cudowny walc. ciępło dotyku Randa na
jej plecach, silne ramie pod jej dłonią. Ich dłonie w mocnym uscisku. Ich
spojrzenią, omiatajace, spotykajace się, unikajace i powracajace do siębie, gdy
w tancu znalezli się w miejscu, w którym byli sami.
A gdy walc się skonczył, uniósł jej podbródek, przesunał po jej wargach
gestem obiecujacym nieznane rozkosze.
Nie poprosił jej wiecej do tanca. Nie chciała tego.
Ich kontakt był tak krótki, \e nikt nawet nie zauwa\ył. Nikt, poza kochanym
Hibbertem, ale on wkrótce zginał.
-jąk smiesz? - wrzasnał Rand.
Sylvan podskoczyła, ale to nie na nią krzyczał. Odsunał się gwałtownie od
Gartha. - Nazywasz mnie tchórzem?
- Och, byłes pod Waterloo i zabijałes Francuzów dla bezpieczenstwa Anglii -
przyznał Garth. - Ale boisz się konsekwencji. Przez całe \ycię zwalczałes
niesprawiedliwosc i okrucięnstwo i za ka\dym razem zwycię\ałes. Có\, tym
razem równie\ jestes zwycięzca, ale musiałes zapłacic za to swoja cene.
Pogódz się z tym, Rand! Przestan u\alac się nad soba.
Rand rzucił bratu spojrzenie spode łba i obrócił się na wózku. Gdyby Sylvan
nie odskoczyła, potraciłbyją, uciękajac z pokoju, i pewnie nawet by tego nie
zauwa\ył.
Garth dotknał jej ramienią. - Nie martw się.
Patrzyła na niego, nie rozumiejac.
- Załatwie to z paniąmi ijąmesem. Obiecuje, \e beda cię traktowac z
szacunkiem, na który zasługujesz.
Pokiwała bezmyslnie głowa.
Popychajacją w strone drzwi, powiedział: - Teraz Betty poka\e ci twój
pokój.
Betty zrobiła krok do przodu i chwyciłają za ramie, a Garth wrócił do
gabinetu, zamykajac za soba drzwi.
- Ale\ zamieszanie, panienko - Betty paplała, prowadzacją po schodach,
szerokim korytarzem, a pózniej przez podwójne drzwi. - Ale prosze się nie
martwic. Pan Garth wszystko załatwi. Postawimy tutaj pani baga\e. To
najlepszy pokój w kobiecym skrzydle, oczywiscię poza pokojem jej
wysokośći i lady Adeli.
Najwyrazniej Garth miał nadzieje, \e warunki, wjąkich bedzie mieszkac,
wynagrodza jej trudy pracy. Za drzwiami znajdował się luksusowy salon urzadzony
w kolorze błekitnym i złotym. Fotele i kanapa stały wokół kominka, w
którym nawet teraz palił się ogien. Na wypolerowanym stole stała zastawa z
porcelany, a w oknach wisiały brokatowe zasłony. Przez otwarte drzwi zajrzała
do sypialni z wysokim łó\kiem, kominkiem i grubym dywanem na podłodze.
Gdy Sylvan usmiechneła się i pokiwała głowa, Betty powiedziała: - Musimy
wiedziec czy mamy przygotowac cos dla pani pokojówki. Czy przyjedzie
pózniej?
- Nie. Ojcięc nie pozwolił mi zabrac niczego poza ubraniąmi. - Betty zaczeła z
wprawa rozpakowywac baga\e Sylvan i westchneła, kiedy usłyszała: -Ojcięc
twierdził, \e skoro zamierzam zostac słu\aca ująkiegos arystokraty, to nie
potrzebuje pokojówki.
Betty kreciła się wokół Sylvan,jąk kwoka wokół kurczecia. - Czy\
me\czyzni nie sa głupi? Ale bede o panią dbac, a jeśli bede miała inne
Strona 20
Nora Roberts - Potęga miłości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]