[ Pobierz całość w formacie PDF ]
go. A wtedy oświadczyła, że z oczywistego
114 Vicki Lewis Thompson
powodu nie miała zamiaru zdradzić mu, kim
jest. Zwątpił, by jego uczucie zostało kiedykol-
wiek odwzajemnione.
Musiał wyjechać na kilka dni. Przypomniał
sobie, że Noah chciał, żeby ktoś wybrał się do
Payson. Mieli tam ogiera, którego w przyszłym
roku chciał skojarzyć z Imeldą. Taka podróż
mogła zająć nawet trzy dni. Zwlókł się z łóżka.
Z ciężką głową i złamanym sercem poszedł pod
prysznic.
Póznym rankiem B.J. stwierdziła, że nigdzie
nie widać Jonasa. Bardzo jej to odpowiadało.
Wymyśliła też powód, żeby opuścić ranczo na
kilka dni. Spostrzegła Noaha wymieniającego
kilka zniszczonych gontów. Wspięła się na
drabinę i zawołała go. Przerwał i spojrzał na nią,
zsuwając kapelusz na tył głowy.
Co słychać?
Pamiętasz, jak mówiłeś, że ktoś powinien
przyjrzeć się temu ogierowi w Payson?
Tak.
Jeśli możesz mi dać dwa lub trzy dni
wolnego, mogłabym tam pojechać. Mogę też
zrobić kilka zdjęć.
Noah uśmiechnął się.
Wielkie umysły myślą podobnie. Jonas
Tajemnicza kochanka 115
przyszedł do mnie w tej sprawie niecałe dziesięć
minut temu. Powinniście rzucić monetą.
Na wspomnienie Jonasa poczuła skurcz żo-
łądka. Chrząknęła i oświadczyła:
Jeśli Jonas planuje wyjazd, to w porządku.
Nie muszę jechać.
Nie miało znaczenia, które z nich wyjedzie,
byle mogli się nie widzieć przez jakiś czas.
Kiedy wyjeżdża?
Myślę, że wkrótce. Słuchaj, B.J., pracowa-
łaś ciężej niż Jonas. Tam na północy wśród
sosen jest na pewno dużo chłodniej, więc jeśli
chcesz się stąd wyrwać, powiem mu, żeby
został.
Nie!
Trzęsła się tak bardzo, że o mało nie spadła
z drabiny. Zatrzymała się na dole i kilka razy
głęboko odetchnęła. Chciała tylko poprosić,
żeby nikomu nie mówił. Potem mógł jechać.
Nie ma o czym dyskutować. Prośba i odpo-
wiedz, to wszystko.
Jak zwykle weszła kuchennymi drzwiami. Po
drodze uśmiechnęła się i pozdrowiła Lupitę,
która robiła placki.
Muszę porozmawiać z Jonasem wyjaś-
niła. Miała nadzieję, że głos jej nie drży.
Pakuje się na dole w holu powiedziała
116 Vicki Lewis Thompson
Lupita. Szkoda, że wszyscy nie możemy
pojechać w góry.
Tak, byłoby przyjemnie.
B.J. ruszyła szybko do holu, nim odwaga
zdążyła ją opuścić.
Jonas zawołała chciałam cię o coś
prosić.
Stanął w drzwiach sypialni z zapuchniętymi
oczami i ponurą miną.
Tak?
Nie mogła zrozumieć, dlaczego właśnie teraz
musiał wyglądać pociągająco, a ona nie mogła
wydobyć z siebie słowa.
Co chciałaś, B.J.? zapytał cicho.
Wyglądałby na spokojnego, gdyby nie zbiela-
łe palce, którymi ściskał framugę drzwi. Zdanie,
które chciała powiedzieć, wyleciało jej z głowy.
Przepraszam szepnęła.
Wzruszył ramionami.
Aatwo przyszło, łatwo poszło.
Próbowała sobie przypomnieć, co miała do
powiedzenia.
Chciałam cię prosić, żebyś nic nikomu nie
mówił.
Jego spojrzenie przestało być obojętne.
W oczach pojawiła się złość.
Jak mogłaś pomyśleć, że mógłbym?
Tajemnicza kochanka 117
Cofnęła się o krok.
Nie, ja tylko chciałam się upewnić, bo...
Bo nie chcesz, żeby ktoś się dowiedział, że
się poniżyłaś do seksu ze mną?
Westchnęła.
Nigdy w ten sposób nie myślałam.
Spojrzał w stronę kuchni i zniżył głos.
Planowałaś, że nie powiesz mnie ani niko-
mu. Rozumiem, że wstydzisz się, że uprawialiś-
my seks.
Mówisz o tym tak zimno...
Dwoje obcych w nocy, to niezbyt roman-
tyczne.
Splotła ręce na piersiach.
To nie było tak.
Więc powiedz, jak było.
Serce waliło jej jak szalone. Przypierał ją do
ściany i nie wiedziała, jak z tego wybrnąć.
Nie upokarzaj mnie jeszcze bardziej.
A nie mówiłem? Czujesz się upokorzona,
bo dałaś się ponieść uczuciom. Jesteś lepsza,
prawda? Nie taka jak ja, maniak seksualny.
Miałaś chwilę słabości, o której chciałabyś zapo-
mnieć.
Spojrzała na niego. Wreszcie dotarło do niej,
że za jego zdenerwowaniem kryje się cierpienie.
Spojrzała dalej, na łóżko. Do otwartej walizki
118 Vicki Lewis Thompson
wrzucił bezładnie ubrania, jakby nie patrzył, co
pakuje.
Zrozumiała. Chciał uciec. Przypomniała so-
bie wczorajszą rozmowę. Powiedziała, że nie
zamierzała się przyznać, że była jego tajemniczą
kochanką. Najwidoczniej zrozumiał, że wsty-
dziła się tego.
Mogła niczego nie wyjaśniać i odejść lub
przyznać się do swoich uczuć i oszczędzić mu
cierpienia. Nie chodziło o to, żeby któreś z nich
wygrało. Kochała go i nie chciała, żeby cierpiał.
Jonas, nie zamierzałam ci powiedzieć, bo
nie chciałam być twoją kolejną porzuconą na-
rzeczoną.
Długo jej się przyglądał. Szczęki miał zaciś-
nięte.
Tak o mnie myślisz? powiedział w koń-
cu. Pozbawiony uczuć facet szukający następ-
nej zdobyczy?
Musisz przyznać, że sporo ich było...
Czy nie przyszło ci do głowy, że jestem po
prostu wybredny i chociaż ciągle próbuję, nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]