[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rodzice nadal tam mieszkają. Znam tę drogę, bo mamy
krewnych w zachodnim Massachusetts.
 Gdzie?
 W okolicy Stockbridge. Ciocia Helen i wujek Stan-
ley. Mają dwadzieścia akrów klonów cukrowych. Robią
interes na syropie klonowym.
 Nie żartujesz?
 Mają cukrownię i wszystko. Małą restauracyjkę
także, ale głównym interesem jest syrop klonowy, szcze-
gólnie jesienią.  Na poboczu drogi forsycje rozkwitały
złociście na tle świeżej zieleni klonów.  Kiedy byłam
mała, uwielbiałam spędzać u nich weekendy w czasie
wakacji. Okolica jest cudowna. A w Boże Narodzenie
zawsze leży śnieg, niezależnie od tego, czy w Bostonie jest
biało, czy nie.
Cade rozparł się wygodnie na siedzeniu samochodu
i oparł ramię o drzwi.
 Zawsze mieszkałaś w tej okolicy?
 Poza okresem studiów.
 A gdzie wtedy byłaś?
 W Syracuse. Brązowy medal za pracę magisterską.
Z angielskiego  dodała w odpowiedzi na pytające spoj-
rzenie mężczyzny.  Chciałam uczyć przyszłych lumina-
rzy w jakiejś szkole podstawowej, ale przekonałam się na
własnej skórze w sposób dość bolesny, że jest więcej
chętnych niż nowych miejsc pracy.
 I stąd Beckman Markham?
Ryan wzruszyła ramionami.
 Da się przeżyć.
 Nadajesz się na nauczycielkę. Przekonałem się wczo-
raj podczas zajęć.
Dziewczyna otworzyła szeroko oczy i nie zdołała
ukryć rumieńca zadowolenia.
 To, co wczoraj robiłam, trudno uznać za nauczanie.
 Nie? Pozwól, że ci coś powiem. Miałaś w garści
wszystkich na sali, nawet tego Brada i jego kumpla.
 Przypomniał sobie, jak Ryan krążyła po sali, wy-
pełniając ją sobą, zagospodarowując przestrzeń jak ra-
sowy spec od widowisk.  Może to nie jest to, co
sobie wymarzyłaś, ale kiedy to robisz, wręcz błysz-
czysz.
Ryan zastanowiła się nad słowami Cade a.
 Nigdy dotychczas o tym nie myślałam. Przeważ-
nie robię to, bo to mój zawód. Staram się dobrze
wykonywać pracę, bo taka już jestem, ale nigdy nie
odbierałam tego jako coś więcej niż wykonywanie
standardowych zadań.
 Powinnaś bardziej wierzyć w siebie.  Zjechał na
lewy pas, żeby wyprzedzić ciężarówkę.  Czy to znaczy,
że piszesz wbrew sobie?
 Nawet nie zaczynaj ze mną rozmowy na ten temat.
Prowadzimy cywilizowaną rozmowę. Bądz tak dobry
i kontynuuj ją.
 Nie, mówię serio, jesteś niezłą pisarką  stwierdził
Cade.  Przeczytałem kilka stron maszynopisu, kiedy
przygotowywałaś się do wyjścia. To dobre.
 Tata ciągle mi powtarza, że powinnam napisać
kryminał i zarobić na nim miliony  odparła Ryan sucho.
 Marzę o tym, żeby móc żyć z pisania, ale na razie to
tylko hobby.  Dopóki nie usłyszę czego innego od Helene,
pomyślała. Czuła się niezręcznie, bo zdawała sobie spra-
wę, że informacja, iż chciałaby całkowicie poświęcić się
pisarstwu, nie będzie raczej mile widziana. Postanowiła
zmienić temat.  A ty, skąd pochodzisz?
Cade rozprostował ramiona.
 Wychowałem się na Zrodkowym Zachodzie.
 Nowy Meksyk? Arizona?  Ryan przyszły na myśl
blade, pastelowe barwy pustyni.
 Nie. Los Angeles, potem Phoenix.
 Stamtąd pochodził twój dziadek?
 Mieszkał w Pasadenie, na północ od Los Angeles.
 Parady Róż, tak?
Cade uśmiechnął się szeroko.
 Zgadłaś. Parę razy, kiedy byłem dzieckiem, spędzali-
śmy wigilię Bożego Narodzenia u dziadka i następnego
dnia oglądaliśmy Paradę Róż. A przynajmniej on z matką
ją oglądał. Ojciec zwykle urywał się, żeby spędzić trochę
czasu z jedną ze swych panienek.
 Twoja rodzina nadal tam mieszka?  zapytała Ryan,
odwracając się, żeby spojrzeć na Cade a.
 Ojciec mieszka w Malibu. Matka w Arizonie. Roze-
szli się, kiedy byłem mały.
Dziewczyna pomyślała o swoich rodzicach i o ich
związku, który był tak solidny i trwały, że nie mogła
wyobrazić ich sobie inaczej jak tylko razem. Jak wy-
glądałoby dorastanie bez tego poczucia pewności, bez
takiego solidnego fundamentu, na którym kształtowało
się jej życie?
 Przykro mi. To musiało być bolesne.
Wstrząsnęło nim współczucie w głosie Ryan. Poprawił
okulary przeciwsłoneczne.
 To już tak dawno.
 Nie chciałbyś mieszkać tam, gdzie mógłbyś bez
trudu się z nimi spotykać?
Cade owi nie udało się całkowicie zdławić prychnięcia.
 Utrzymujemy takie kontakty, jakich potrzebujemy.
Jak często spotykasz się z rodziną?
 Ja?  Ryan zastanowiła się przez chwilę.  Roz-
mawiam z rodzicami co kilka tygodni. Nie jestem uwiąza-
na do matczynego fartucha. Po prostu lubię ich.  Na myśl
o mamie i tacie Ryan uśmiechnęła się.  Z radością
przychodzę do nich na obiad albo wpadam tylko po to,
żeby się z nimi przywitać.  Głos dziewczyny zadrżał ze
wzruszenia.  Tobie pewnie wydaje się to głupie.
Cade potrząsnął głową.
 Wcale nie, to brzmi cudownie.
Cudownie jak w rodzinie, pomyślał, jak w prawdziwej
rodzinie. Poczuł przypływ tęsknoty, jak niekiedy w oto-
czeniu najbliższych Patricka. %7łarliwe pragnienie, by czuć
się z kimś związanym.
Kiedy po raz pierwszy spotkał Alyssę, mylnie wziął jej
dumę z patrycjuszowskiego pochodzenia za miłość do
rodziny. Kiedy lepiej ją poznał, zrozumiał, że to tylko
niczym nieuzasadnione poczucie wyższości. Postanowił
oderwać się od tych myśli i wrócić do przerwanej roz-
mowy.
 Byłaś tylko ty i rodzice?
Dziewczynę zastanowiła tęskna nuta w jego głosie.
 W irlandzkiej katolickiej rodzinie?! Niemożliwe.
Moja siostra Coleen prowadzi z mężem w Maine pen-
sjonat ze śniadaniami. Poza wakacjami rzadko się widuje-
my. Młodsza siostra jest w San Diego w Scripps Research
Institute. I mam jeszcze braci blizniaków. Brendan koń-
czy staż w Mass Eye and Ear, a Matt jest inżynierem
w Teksasie.  Na myśl o rodzeństwie Ryan uśmiechnęła
się. W dzieciństwie kłóciła się z nimi zażarcie, ale stanowi-
li nieodłączny element jej życia.  A ty masz jakichś braci
czy siostry? Twoi rodzice założyli nowe rodziny?
Jak miał odpowiedzieć na tak postawione pytanie? Jak
miał opowiedzieć o pięciu małżeństwach ojca, nie popada-
jąc w kalifornijskie stereotypy? A lodowata pustynia,
w którą jego matka przekształciła swe życie?
Milczenie trwało nieco zbyt długo.
 Nie musisz odpowiadać  zawołała Ryan w po-
czuciu winy.  Przepraszam. Nie chciałam być wścibska.
Wyjrzała przez okno i zaczęła obserwować szybko
migające, okryte zielenią drzewa.
Cade szukał słów.
 To nie wścibstwo. Po prostu dość trudno mówić
o mojej rodzinie. Nie, nie ma poza mną innych dzieci.
Czasami zastanawiał się, czy czułby się lepiej, gdyby
miał przy sobie brata czy siostrę, kiedy rodzice wrzeszczeli
na siebie, rzucali w siebie różnymi przedmiotami, gdy
matka przeprowadziła się z nim do Phoenix, miasta
pełnego całkowicie obcych ludzi i bardzo odległego od
mieszkającego w Pasadenie dziadka.
 Przeprowadzka z Kalifornii do Bostonu musiała być
dla ciebie dużą zmianą  rzuciła lekko Ryan. Musiała
powiedzieć coś bardzo złego, kiedy rozmawiali o rodzinie,
ale nie miała pojęcia, co. Cade odpłynął nagle tak daleko,
jakby się znalazł w innej strefie czasowej. Powinna być
zadowolona z milczenia, ale chciała przywrócić poprzed-
ni, swobodny nastrój.  Co cię tu sprowadziło?
 Przyjechałem do szkoły.
 To bardzo duża odległość jak na osiemnastolatka.
Ryan zawsze uważała siebie za osobę z żyłką
awanturniczą, ale nie mogła sobie wyobrazić, że mogłaby
zostawić rodzinę i wszystko, co zna, żeby wyjechać na
drugi koniec kontynentu.
 Prawdę mówiąc, wyjechałem do szkoły, kiedy mia-
łem czternaście lat.
 Wyprowadziłeś się od rodziców, kiedy miałeś czter-
naście lat?! Jak mogli ci na to pozwolić?  zawołała, zanim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl