[ Pobierz całość w formacie PDF ]
głowy.
- I tyle - westchnął stary antykwariusz. - Księga pozostała niema.
- Dziwne - mruknął Pan Samochodzik. - Zwróćcie uwagę na te jasne plamy!
Znowu wyciągnął oryginał. Koło człowieka ciągnęła się jasna smuga. Pociągnąłem
nosem.
- Coś jakby chlorem zajechało - zauważyłem.
- Chlorem - mruknął szef. - Ktoś tu wywabiał jakieś detale.
- Do końca nie wywabił - zauważyła Stasia. - Coś tu się przebija.
- A gdyby to zeskanować z maksymalną rozdzielczością barw i skontrastować? -
podsunÄ…Å‚em skromnie.
- Mój komputer jest do waszej dyspozycji - antykwariusz wskazał gestem maszynę w
kącie. Położyłem pergamin na płycie skanera. Po kilku minutach zmieniania barw w
wypalonym miejscu zarysował się ciąg znaków naniesionych hebrajskim alfabetem. Aaron
podszedł i przekrzywiając głowę odczytał kilka słów po hebrajsku.
- Co to znaczy? - zagadnęła Stasia.
- Klucz do księgi znajdziecie po wewnętrznej stronie wieka sarkofagu - odczytał. -
Tam, gdzie stał jego dom.
- Gdzie jest pochowany Sędziwój? - zapytał pan Tomasz.
- Nie mam pojęcia - wzruszyłem ramionami. - Straszy podobno w Nowym Sączu.
- Zmarł we wsi Karwacz albo Krawarz - powiedziała Stasia. - Zapewne tam spoczywa.
Aaron podszedł do regału i zdjął z niego opasły tom żółtego koloru.
- To urzędowy wykaz miejscowości PRL - powiedział. - Ponieważ żadnych nazw wsi
nie zmieniano, powinien być jeszcze przydatny...
Przekartkowałem tomisko.
- Bez efektów - powiedziałem. - Nie ma w naszym kraju wsi o takiej nazwie.
- To musiało być spore osiedle - zauważył szef. - Sędziwój umarł na zamku, w którym
urządził sobie laboratorium... Pewnie ziemie te zajęli Niemcy. Zmienili nazwę, a po
odzyskaniu Ziem Zachodnich Polacy wprowadzili nowÄ…. Znajdziemy tÄ™ wieÅ›.
- My też poszukamy - uśmiechnęła się Stasia.
- Myślałem, że będziemy pracować razem.
Popatrzyły na mnie zaskoczone.
- Razem... - mruknęła Kasia.
- Zgoda buduje, niezgoda rujnuje - uśmiechnął się Pan Samochodzik.
- Niezgoda też buduje, tylko inne rzeczy - uśmiechnęła się złośliwie. - Właściwie
możemy pracować razem. Ale tylko do czasu, gdy znajdziemy sarkofag. Potem same
zajmiemy siÄ™ eksperymentami.
- Zwariowały - powiedział szef. - A po co mi wasze eksperymenty? Rozwiążemy
zagadkę i będę usatysfakcjonowany.
- Zgoda - Stasia wyciągnęła dłoń.
Jej kuzynka zawahała się przez chwilę, ale też kiwnęła głową. Rozstaliśmy się przed
antykwariatem. Szef zadzwonił do Biblioteki Narodowej i krótko poinformował o
odnalezieniu bezcennego rękopisu. Zdeponowaliśmy księgę w hotelowym sejfie i poszliśmy
coś przekąsić.
ROZDZIAA SZESNASTY
TAWERNA POD JAGNICIEM " JAK WYGLDAA KAMIEC
FILOZOFICZNY " SEKRETY DAWNYCH ZAOTNIKÓW " ARABOWIE
SZUKALI NASIENIA ZAOTA " SZTUCZKA Z CYTRYNAMI "
SDZIWÓJ RATUJE SETONA
W jednej z pierzei Rynku odkryliśmy zabawny lokalik - tawernę Pod Jagnięciem .
- Mają ludzie pomysły - Pan Samochodzik pokręcił zdumiony głową. - Pięćset
kilometrów od morza urządzać tawernę.
- Może to dla marynarzy rzecznych? - zapytałem.
Tawerna znajdowała się w głębokiej piwnicy. Wystrój wnętrza odpowiadał nazwie.
Na ścianach wisiały skrzyżowane wiosła, lampy udające okrętowe oraz kawałki sieci. Z
magnetofonu w kącie leciały szanty. Szef zamówił bigos, a ja frytki z kiełbasą.
- Nie ma to jak proste marynarskie jedzenie - zażartowałem.
- No i co o tym myślisz? - zagadnął.
- Te dziewczyny zwariowały - powiedziałem. - Kamień filozoficzny. Koń by się
uśmiał.
- Oczywiście, że zwariowały, ale w interesujący sposób. I dzięki ich obłędowi nasze
zasoby biblioteczne trochę się wzbogaciły.
Zamyśliłem się.
- Czy to możliwe, żeby dwie dziewczyny spokrewnione ze sobą zwariowały w ten
sam sposób? - zapytałem - Coś mi to grubymi nićmi szyte...
- Grubymi nićmi? To może być rodzinne. U arystokracji na skutek mieszania się
stosunkowo niewielkiej puli genów dochodziło do przerasowienia i defektów genetycznych w
postaci dewiacji umysłowych...
- To one twierdzą, że są kuzynkami - powiedziałem.
- Załóżmy, że mówią prawdę - uśmiechnął się.
- A jeśli nie?
- Ale po co niby miałyby kłamać na temat swoich więzów pokrewieństwa? Czy to im
w czymś pomaga albo jakoś nam szkodzi? Kłamstwo zawsze zajmuje więcej czasu i wysiłku
niż powiedzenie prawdy. Dlatego sądzę, że są kuzynkami. Wprawdzie podobieństwo jest dość
nikłe, ale jest.
- Ja tam się nie dopatrzyłem - westchnąłem. - Ale zostawmy na razie kwestię ich
pokrewieństwa. Jeśli mówi pan, że prawda jest prostsza, to przecież absurdem jest...
Uśmiechnął się lekko.
- Widzisz, Pawle, często bywa tak, że coś wydaje nam się niemożliwe. Więc nawet
tego nie sprawdzamy. Nie sądzę, żeby w ciągu ostatnich trzystu lat ktoś zajmował się
alchemią na poważnie.
Popatrzyłem na niego uważnie i z ulgą stwierdziłem, że żartuje.
- Jak wygląda taki kamień filozoficzny? - zapytałem.
- Wedle dzieł znanych alchemików występuje w dwu odmianach. Jako czerwony lub
niebieskawy proszek. Czerwony nazywany jest czerwonÄ… tynkturÄ…, niebieski zazwyczaj nie
ma nazwy, choć niektóre dzieła wspominają o białej tynkturze. Istnieje także tynktura płynna,
czyli - uśmiechnął się - eliksir nieśmiertelności. Uzyskuje się go w bardzo prosty sposób.
Należy trochę kamienia filozoficznego rozpuścić w wodzie, krwi lub w merkuriuszu.
- Co to takiego?
- Merkuriusz to uniwersalny rozpuszczalnik, potrafiący strawić wszelkie ciało.
- Skoro Merkury wiązany był z rtęcią, to merkuriusz...
- To zapewne syn rtęci, czyli rtęć w postaci oczyszczonej lub jakiś kwas, do którego
uzyskania stosowano sole rtęci, choć szczerze powiedziawszy o takim nie słyszałem...
Załóżmy dla uproszczenia, że mamy do czynienia z rtęcią. Pamiętasz, wybitny chemiku,
ciekawe zjawisko wiążące się ze złotem i rtęcią?
- Tak. Oba te metale sklejajÄ… siÄ™ ze sobÄ….
- Właśnie. To jedna z prób, dzięki którym można poznać, czy mamy do czynienia ze
złotem. W średniowieczu popularne było złocenie amalgamatem.
Uniosłem pytająco brwi.
- Zaczynam wątpić, czy ty faktycznie skończyłeś historię sztuki - westchnął pan
Tomasz. - Przyznaj się, kupiłeś dyplom na bazarze?
- Złocenie w ogniu - przypomniałem sobie.
- Jak miło patrzeć, gdy twoja twarz rozjaśnia się uśmiechem zrozumienia - zażartował.
- A więc mielone na pył złoto mieszano z rtęcią tworząc pastę. Pokrywano nią przedmiot, a
następnie wypalano go. Rtęć utleniała się, a złoto pozostawało na powierzchni. Należało je
delikatnie sklepać i wypolerować. Ludzie ówcześnie żyjący nie rozumieli wielu procesów
chemicznych, dlatego wydawało im się, że rtęć pożera złoto, rozpuszcza je w sobie... Jedną z
najważniejszych idei alchemicznych była sformułowana już przez hermetystów arabskich
idea pierwotnej postaci materii. Za pomocÄ… destylacji z wina uzyskiwali spirytus.
Wypróbowawszy go stwierdzili, że jest mocniejszy od wina, z którego powstał, więc nazwali
go duchem wina. Zresztą po łacinie spiritus - znaczy duch . Na drodze destylacji usiłowali
wycisnąć ducha z wszystkiego, z czego się dało. Drugą poważną ideą było istnienie ziarna
metali. Wytapiając je z rudy obserwowali, jak kamienie, na przykład malachit, wyprażone
zamieniają się w metal. Sformułowali hipotezę, że w skałach znajduje się nasienie metali,
które pod wpływem ogrzania rośnie, zamieniając kamień w inne substancje.
- Rozumiem - kiwnąłem głową.
- Odnosi siÄ™ to do wszystkich metali.
- Z wyjątkiem złota, bo nie istnieją rudy tego kruszcu - powiedziałem odkrywczo. -
Złoto w przyrodzie można znalezć tylko w postaci metalicznej!
- Dlatego też Arabowie szukali nasienia złota. Oczywiście bezskutecznie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]