[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Musimy to kiedyś powtórzyć. Nic na to nie odrzekła.
- Masz poczucie winy, że nie spędziliśmy dnia w biurze?
Przez chwilę milczała.
- Nie wiem, czy to był dobry pomysł - powiedziała wreszcie.
- Z ucieczką na wagary? Uważasz, że nie należy się nam trochę wolnego?
Kathryn popatrzyła mu prosto w oczy.
- Kiedy są przy nas dzieci, zapominam o tym, że łączą nas więzy służbowe. - Upiła łyk wina. -
Niestety, niechcący dopuściliśmy do tego, że nasze uczucia niespodziewanie wymknęły się nam spod
kontroli. Wydaje mi się, że to nie było rozsądne.
Pochylił się i ujął jej rękę.
- Czy wiesz, ile dla mnie znaczysz? - zapytał tylko. Czuł tętno bijące w jej dłoni. Zamknęła oczy, ale
nie cofnęła ręki. - Ze wstydem stwierdzam, że przez te wszystkie lata uważałem twoją obecność za coś
oczywistego, nieświadomie uzależniłem się od ciebie. A mimo to mam wrażenie, że dopiero teraz
zaczynam cię poznawać. Moim zdaniem wszystko powoli zaczyna się wyjaśniać.
- Bardzo cenię sobie moją pracę - powiedziała cicho Kathryn. - Nie chcę wystawiać na próbę tego, do
czego dochodziłam tyle lat.
81
- Sądzisz, że narażasz swoją karierę, spotykając się ze mną po pracy?
Wytrzymała jego wzrok.
- Tak.
Zmusił się, by puścić jej rękę.
- Rozumiem.
Nie spuszczał z niej oczu. Widział, ile kosztowała ją ta decyzja, to jedno słowo. Chciał zaprotestować,
wyjaśnić, że jest inaczej, ale milczał. Musi uszanować jej wolę. Skoro nie chce angażować się bardziej
niż dotychczas...
A może postąpiła rozsądnie? Odtrącenie niosło w sobie jednak tyle goryczy... Okazało się, że firma,
którą sam stworzył, wygrała konkurencję z ntm samym. To, czego dokonał, obróciło się przeciw
niemu. Oto ironia losu.
- Dobrze - uśmiechnął się z przymusem. - Chcesz teraz pojechać po twój samochód?
- Uhm.
Opuściła oczy, ale i tak dostrzegł skrzące się w nich łzy. Poczuł ucisk w gardle. Nie było już nic do
powiedzenia. W milczeniu pomógł jej odsunąć krzesło. Oboje nie odezwali się ani słowem. Wyszli z
restauracji i ruszyli na parking.
ROZDZIAA SZÓSTY
Nie odrywając oczu od leżących przed nim papierów, Dane nacisnął guzik na biurku.
- Kathryn, mogłabyś tu przyjść na chwilę? - zapytał, notując coś na marginesie.
Odpowiedziała mu cisza. Popatrzył na zegarek. Było po dziewiątej, Kathryn zwykle przychodziła
jakieś pół godziny wcześniej.
- Kathryn? - powtórzył, a kiedy nikt mu nie odpowiedział, nacisnął kolejny guzik.
- Carla?
- SÅ‚ucham?
- Czy Kathryn przyszła do pracy?
- Nie, proszÄ™ pana.
- Miałaś z nią jakiś kontakt?
- Nie. Ostatni raz widziałam ją w piątek.
- Spróbuj zadzwonić do niej do domu, dobrze? Dowiedz się, czy nic się nie stało.
Od tamtego feralnego piątku minęły dwa miesiące. Ich stosunki ani razu nie wykroczyły poza
ustalone, służbowe ramy. Bez względu na to, co wydarzyło się w przeszłości, nie chciał, by czuła się
do czegokolwiek zobowiÄ…zana.
83
Te dwa miesiące, kiedy widywał ją dzień po dniu, uświadomiły mu, jak bardzo ją kocha. Był niemal
pewien, że kochał ją już od dawna, tylko o tym nie wiedział. Dopiero ten tydzień w górach, kiedy po
raz pierwszy z dystansu ocenił swoje życie, otworzył mu oczy.
Jej uczucia stanowiły niepokojącą zagadkę. Właściwie postawiła jasno tylko jedno: nie chce
ryzykować utraty pracy, wiążąc się ze swoim szefem.
Za bardzo ją szanował, by nie postąpić zgodnie z jej wolą.
Ta decyzja wiele go kosztowała. Zaczął zle sypiać. W czasie nie kończących się konferencji i rozmów
jego myśli bezwiednie zaczynały dryfować ku Kathryn. Zaprzestał relacjonować jej swoje odwiedziny
u dzieci. Przeczuwał, że opowiadając o dziewczynkach, mimowolnie przywołuje wspomnienia
tamtego weekendu, który dziewczyna chciałaby wymazać z pamięci.
Zadzwonił telefon na biurku.
- SÅ‚ucham?
- Dodzwoniłam się do Kathryn. Jest w kiepskiej formie. Mówi, że ma grypę. Powiedziała, że
przyjedzie, tylko trochę się spózni, ale przykazałam jej zostać w domu, bo jeszcze nas pozaraża.
- Bardzo słusznie.
- Chyba ją przekonałam. Ma zadzwonić, kiedy poczuje się lepiej.
Odchylił się w fotelu. Jej rodzice mieszkają w Santa Barbara. Z tego, co wiedział, w pobliżu nie miała
nikogo, kto by mógł się o nią zatroszczyć.
W jednej chwili wybiegł z biura.
84
WIOSENNE FANTAZJE
Zatrzymał się przed sklepem. Z torbą pełną zup, soków i błyskawicznych dań ruszył w stronę domu
Kathryn. Niecierpliwie przestępował z nogi na nogę, kiedy nikt nie otwierał. Znów nacisnął dzwonek.
- Już, już idę! - usłyszał jej głos. Otwierała zamek. - Przecież... Och, to ty! - Popatrzyła na niego
nieprzytomnym od gorÄ…czki wzrokiem.
Nie czekając na zaproszenie, wszedł do środka. Bez słowa skierował się do kuchni. Postawił
przyniesione zakupy. Omiótł spojrzeniem stos brudnych naczyń w zlewozmywaku, leżące obok
lekarstwa. Odwrócił się ku dziewczynie.
- Od jak dawna siÄ™ tak czujesz?
- Nie wiem. Chyba od wczoraj. Nie pamiętam. Przyłożył dłoń do jej czoła. Płonęło.
- Dlaczego nie zadzwoniłaś? - zapytał, jednocześnie sięgając po szklankę, nalewając sok i podając jej
kilka tabletek.
Przełknęła je posłusznie, popiła sokiem.
- Myślałam, że do rana mi przejdzie. Chyba musiałam przespać budzik. Pamiętam tylko, że obudził
mnie telefon od Carli.
- Kiedy ostatnio jadłaś? Wzdrygnęła się.
- Nie mogę nic przełknąć.
- Odwodnisz się w ten sposób. Wracaj do łóżka. Zagrzeję ci trochę zupy.
Patrzyła na niego, jakby niczego nie rozumiała. Pokręciła głową.
- Czy to mi się tylko śni?
85
- Nie - uśmiechnął się. - To nie jest sen. Teraz idz do łóżka. Za chwilę do ciebie przyjdę. - Obrócił ją za
ramiona. - No, idz już.
Zniknęła w korytarzu.
Czuł się tak lekko, jakby urosły mu skrzydła. Kathryn ani słowem nie zaprotestowała przeciwko jego
wizycie. Chyba była bardziej chora, niż myślał. Dobrze, że mogę coś dla niej zrobić, cieszył się, choć
w głębi duszy wiedział, że po prostu skorzystał z pierwszego nadarzającego się pretekstu, by ją znowu
zobaczyć.
Najgorsze były weekendy. Wyszukiwał sobie dodatkowe zajęcia, ale to niewiele pomagało. W te dni
najbardziej mu jej brakowało. W tygodniu widywali się codziennie. Wmawiał sobie, że to mu
wystarcza. %7łe to i tak lepsze niż nic. Ale każdy piątek był bolesną zapowiedzią dwóch trudnych do
zniesienia dni.
Pozmywał brudne naczynia, nastawił wodę na herbatę i zaczął podgrzewać kupioną w delikatesach
zupę. Z gotową tacą ruszył na poszukiwanie sypialni.
Trafił bez problemu. %7łaluzje był opuszczone, jedynie zapalone w łazience światło nieco rozjaśniało
pokój.
- Proszę, jedzenie podane - postawił tacę na szafce.
- Idz sobie - wymamrotała z głową schowaną pod poduszką, odwrócona do niego plecami.
- Pójdę, ale dopiero jak zjesz.
Powoli odwróciła się, popatrzyła na niego oczami płonącymi gorączką.
- Nie chcę, żebyś się ode mnie zaraził.
- Może to już się stało, nie wiadomo. Teraz zjedz trochę zupy.
86
WIOSENNE FANTAZJE
Z odrazą popatrzyła na tacę.
- To ci dobrze zrobi, to zdrowe - przekonywał ją.
- Nie cierpię większości rzeczy, które są zdrowe.
Z trudem skrywał uśmiech. Gorączka ujawniała inną stronę jej osobowości, nie znaną mu wcześniej,
rozczulajÄ…cÄ….
- Zobaczysz, że będzie ci smakować. Rosół z kury od razu postawi cię na nogi. Moja mama zawsze mi
go dawała, jak byłem chory. Herbata też przyniesie ci ulgę.
- Miałeś mamę? - zdziwiła się, sięgając po filiżankę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl