[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dobrze sobie poradziłaś.
92
R S
To prawda, nie dala sobą pomiatać. Ale nie czuła z tego powodu
satysfakcji. Poza tym, najwyrazniej zrobiła sobie wroga, który będzie
chciał się zemścić.
Gdy znalezli się w domu, od razu skierowała się po schodach na
górę. Nie obchodziło jej, czy Duardo za nią idzie.
- Niedługo do ciebie dołączę - usłyszała za plecami.
- Nie śpiesz się - odparła chłodno. - Muszę się przygotować do
wykonywania nocnych obowiązków.
Od razu pożałowała tych niemądrych, niepotrzebnych słów.
- Kayla. - Usłyszała wyrazne ostrzeżenie w jego głosie.
Nie zatrzymała się ani nie odwróciła, lecz w następnym momencie
poczuła, jak mocne dłonie obejmują ją i unoszą w górę. Duardo przerzucił
ją przez ramię.
- Znowu to samo? Puść mnie! - Załomotała pięściami w jego plecy,
lecz bez rezultatu. - Co ty wyprawiasz?
Bez słowa wniósł ją do sypialni i zamknął drzwi. Dopiero wtedy
postawił ją na podłodze.
- Co ty sobie wyobrażasz? - warknęła. - Nie jestem twoją zabawką.
- Jesteś moja i będę z tobą robił to, na co mi przyjdzie ochota -
zapowiedział i szybko rozpiął marynarkę.
- Ani mi się waż - ostrzegła go surowo.
Nie zamierzał jej słuchać. Zciągnął z niej sukienkę, zdjął ubranie i
przyciągnął ją do siebie.
- Przestań - poprosiła cicho. - To nie jest odpowiedni moment...
Nie interesowały go jej sprzeciwy.
- Do łóżka - rozkazał. - Zanim cię zmuszę do uległości.
Wielkie nieba, chyba nie chciał jej zgwałcić?
93
R S
- Proszę cię, uszanuj moją prywatność... - Podjęła ostatnią próbę
oporu. Czuła, jak do oczu napływają jej łzy.
Popatrzył na nią uważnie. Po chwili pokręcił głową i sięgnął po
ubranie.
- Idz spać - mruknął. - Zanim zrobię coś, czego nie da się cofnąć.
Wyszedł z pokoju. Musiał się czymś zająć, najlepiej obowiązkami
zawodowymi, aby nie myśleć o Kayli.
Wrócił póznym wieczorem, gdy zmęczenie uniemożliwiło mu pracę,
lecz nie zastał żony w sypialni. Z pewnością nie opuściła domu, pomyślał.
Alarm uruchomiłby się samoczynnie, gdyby otworzyła drzwi wejściowe.
Duardo zszedł po schodach, zajrzał do kuchni, jadalni, salonu, jej
gabinetu... Dotarł nawet do garażu i sprawdził, czy nie ukryła się w jednym
z samochodów.
Do skontrolowania pozostał tylko pokój telewizyjny. Otworzył
drzwi, lecz ekran i system nagłaśniający były wyłączone.
Gdzie ona się podziała? Już miał opuścić pomieszczenie, kiedy
kątem oka dostrzegł coś, co przykuło jego uwagę. Delikatny ruch, lekkie
poruszenie ogona.
Wtedy ją ujrzał. Leżała zwinięta na fotelu, z podkulonymi nogami i
kotem, którego Maria zwykle zostawiała na noc w pralni. Zwierzak
wypoczywał wygodnie na kolanach Kayli, lecz jednocześnie uważnie
obserwował intruza.
Duardo podszedł bliżej i delikatnie pogłaskał kota, który
momentalnie zaczął głośno mruczeć z aprobatą.
- Wybacz, przyjacielu - odezwał się Duardo i ostrożnie podniósł
futrzaną kulkę, aby ją zanieść na legowisko w pralni.
94
R S
Potem wrócił do pokoju telewizyjnego i przez dłuższą chwilę
przypatrywał się żonie. Pochylił się, ostrożnie wziął ją w ramiona i
przeniósł na piętro, do sypialni.
Dopiero tam, w słabym świetle nocnej lampki zauważył na jej twarzy
ślady łez. Musiała płakać tuż przed zaśnięciem i nawet nie zdążyła otrzeć
policzków.
Ten widok nim wstrząsnął. Aagodnie położył Kaylę na łóżku. Gdy
tylko znalazła się na miękkim materacu, ponownie zwinęła się w kłębek,
niczym zmęczony kot.
Duardo powoli się wyprostował. Czuł rozpacz. Czy to on
doprowadził ją do takiego stanu? Czy to jego gniewne słowa tak bardzo ją
poruszyły? Nie chciał jej skrzywdzić, ale jeśli to zrobił, był gotów
wszystko naprawić.
Ostrożnie usiadł na łóżku i wsunął się pod kołdrę, tuż obok niej.
Wyczuł, że się przebudziła i instynktownie drgnęła, jakby się bała jego
obecności. Musiał ją przekonać o swoich dobrych intencjach. Musnął war-
gami jej skroń.
- Zaufaj mi, querida. Jestem twój, a ty jesteś moja...
Całował jej usta najdelikatniej jak potrafił, głaskał jej twarz, szyję,
ramiona... Delektował się zapachem jej ulubionego mleczka do ciała...
Wtedy Kayla poruszyła się niepewnie i ostrożnie objęła go rękami.
Przywarł do niej mocniej, aby wiedziała, że należy tylko do niej, do żadnej
innej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]