[ Pobierz całość w formacie PDF ]

następnymi ciężkimi, zielonymi butelkami.
- Przyłączyłem się do zwycięskiej strony - wyznał Imel. - Znam ryzyko. Każdy cel
wart starania ma swoją cenę.
- A chodzi o to, by uniknąć płacenia tej ceny - powiedział z uśmiechem zabójca.
Imel wzniósł za niego toast. - Zaryzykuję. Bo po co innego się żyje? No, a ty,
Arbasie? Chwaliłeś się, że studiowałeś na uniwersytecie w Nostoblet. Dlaczego przyszły
filozof opuścił zakurzone biblioteki i sale wykładowe, by sprzedawać swoje umiejętności i
swój nóż za splamione krwią złoto?
- Z tego samego powodu, który ty przedstawiłeś - wycedził powoli Arbas. - Jestem po
prostu trochę bardziej wybredny co do tego, kogo zabijam niż przeciętny najemnik.
Zyskowna praca, chociaż nie niesie z sobą sławy pola bitewnego.
- Więc co tu robisz z Kane'em?
- A czemu nie? Płacą mi za to.
- To nie odpowiedz.
- Dobra jak każda. Czy wierzysz, że człowiek naprawdę panuje nad swoim
przeznaczeniem? Czy naprawdę wie, dlaczego robi to, co robi? Odgrywamy sztuki, w których
umieścili nas bogowie, idziemy ścieżką, jaką wyznaczy nam los, i jakie znaczenie mają
powody, które wymyślamy dla wytłumaczenia naszego życia i naszych czynów.
Imel czknął. - Na Hormenta! Powinieneś był zostać na uniwersytecie. A ty, Kane, czy
możesz wytłumaczyć, dlaczego tu jesteś? Czy zaczniesz opowiadać jakieś filozoficzne bzdury
jak Arbas?
- To taka gra. - Kane zaśmiał się gorzko. - Stara gra ze starym wrogiem. A dziś
wieczór jestem już nią zmęczony.
Wstał i wyszedł, zanim zdali sobie sprawę, że się poruszył. Podążyli chwiejnie za nim,
kierując się dzwiękiem jego niesamowitego śmiechu w ciemności.
XXII. Z GABIN NA POWIERZCHNI
Spiżowa ostroga  Ara-Teving" pod pełnymi żaglami rozcinała czarne fale Sorn-Ellyn.
Pół mili od jego sterburty czarne skały północnego wybrzeża Pellinu wznosiły się w
gwiezdziste niebo. Chmury jak rybie łuski przesuwały się przed tarczą księżyca wysoko na
pustym niebie. Galera wypłynęła z Prisarte o świcie tego dnia. Zmierzch zastał  Ara-Teving"
na niezgłębionych wodach Sorn-Ellyn.
- To tutaj - powiedziała Efrel do Kane'a.
 Ara-Teving" zwolnił, gdy Kane rozkazał zwinąć żagle. Galera dryfowała powoli w
słabym wietrze. Efrel owinięta w gronostajowy płaszcz z kapturem poszła na dziób statku i
stanęła przy poręczy, wpatrując się w czarne wody morza. Arbas również spojrzał. - Więc to
tu mamy spotkać naszych sprzymierzeńców - powiedział z powątpiewaniem do Kane'a. -
Kiedy powiedziałeś mi, co Efrel zamierza, zaskoczony byłem, że uwierzyłeś w ten bełkot
obłąkanej kobiety. Teraz, gdy tu się znalazłem, nie jestem już tak bardzo sceptycznie
nastawiony. Gdyby nie te czarne skały w oddali, gotów byłbym przysiąc, że zagubiliśmy się
na morzach w piekle. Nic dziwnego, że nawet Pellińczycy unikają tych wód.
- Dno tego morza jest tak blisko piekła, jak jest to możliwe na tym świecie - szepnął
Kane. - Scylredi i ich gigantyczne zwierzęta wciąż zamieszkują te wody, możesz mi wierzyć.
Już wcześniej widzieliśmy ślady ich obecności podczas ucieczki z wybrzeża Lartroxii i
pózniej w Prisarte. Dziwi mnie natomiast to, co Efrel twierdzi, iż Scylredi mają wciąż
funkcjonujące łodzie podwodne po upływie niezliczonych wieków. Przedludzkie rasy
stworzyły dziwne maszyny i bronie dzięki swej wiedzy i obcej technologii, ale nie widziałem
działającej pozostałości z czasów Starej Ziemi od... w każdym razie, od bardzo dawna.
Arbas, który za swych uniwersyteckich czasów natknął się tylko na kilka wzmianek o
rasach Starej Ziemi - czasach zagubionych we mgle legend - nie domagał się od Kane'a
szczegółów. - Widziałem rozsypujące się sterty bazaltu, które, jak twierdzi Efrel, były kiedyś
fortecami Scylredi. Jak jakiekolwiek maszyny mogły przetrwać dłużej niż kolumny z bazaltu?
- Też o tym myślałem - powiedział Kane. - Jeśli łodzie te zostały zbudowane pod
koniec panowania Scylredi, tak jak Dan-Legeh i starannie konserwowane przez wieki - kto
wie, co było możliwe, a co nie, jeśli mówimy o nauce z czasów Starej Ziemi. Wiemy dużo
więcej o naszej czarnej magii niż o przedludzkiej nauce.
Kane ściągnął brwi i mówił dalej. - Jest jeszcze jedna wątpliwość. Zastanawiałem się,
dlaczego Efrel szukała mnie, żebym poprowadził jej bunt, i zwlekała tak długo z
opowiedzeniem mi o tajnym przymierzu.
Imel, który przysłuchiwał się w ponurym milczeniu, wtrącił się.
- Chyba z kilku powodów. Po pierwsze, Efrel potrzebuje ludzkich wojsk i floty. Po [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl