[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Bardzo. Zwieci słońce, będzie piękny dzień.
Uśmiechnął się do niej, wstał z łóżka i rzekł zadowolony:
- Zacznijmy go od razu. Zadzwoń po serwis i zamów śniadanie, a ja pójdę pod
prysznic.
- Na co masz ochotÄ™?
- Ty coś wybierz. Mam zaufanie do twoich kulinarnych wyborów.
Dopiero gdy zniknął za drzwiami łazienki, zeszła z parapetu, by zamówić śniada-
nie. Wybrała to, na co sama miała ochotę i miała nadzieję, że Jake będzie zadowolony z
jej wyboru.
Wyszedł z łazienki, ubrany w drugi z hotelowych szlafroków. Zerknął na zegarek.
- Jest ósma. Ile mamy czasu do śniadania?
- Około dwudziestu minut.
Jego oczy pociemniały.
- Mamy czas tylko na buziaka na dzień dobry. Nie zdążymy się nawet rozebrać.
- Mamy cały dzień - powiedziała zadowolona, wyciągając ku niemu ręce.
Skrzywił się.
- Niestety, nie mamy. Muszę coś zrobić w domu, zanim jutro przyjdzie hydraulik.
- Mogę ci pomóc? - zapytała nagle, chcąc spędzić z nim jak najwięcej czasu.
Pokręcił głową.
- Będziesz mnie rozpraszać. Będę bardziej efektywny, pracując samodzielnie.
Przycisnął usta do jej warg. Odwrócił w ten sposób uwagę od niewygodnego tema-
tu, co nie do końca złagodziło rozczarowanie Laury. Powiedziała sobie, że było to sen-
sowne wytłumaczenie i oddała mu pocałunek. Ofiarował jej wspaniałą noc. Będą jeszcze
następne. Nie powinna być zachłanna, prosząc także o dzisiejszy dzień.
R
L
T
Był to delikatny zmysłowy pocałunek, z którego on się wycofał, zanim przerodził
się w coś dużo bardziej namiętnego. Odgarnął włosy z jej twarzy i uśmiechnął się.
- Dziękuję ci za dzisiejszą noc. Niedługo to powtórzymy - obiecał.
- Dziękuję. Będę na to czekać - odpowiedziała, pragnąc czegoś więcej.
Starała się jednak przyjąć z wdzięcznością to, co jej ofiarowuje.
- Gdy zjemy śniadanie, zamówię taksówkę, która zawiezie cię do mieszkania
Eddiego. - Odsunął się od niej i podszedł do telefonu ustawionego na biurku.
- Gdzie mieszka Eddie?
- W Paddington.
- To po drodze - powiedział, podnosząc słuchawkę. - Możemy jechać jedną tak-
sówką. Odwieziemy cię do brata, a potem pojadę do domu.
- Gdzie mieszkasz?
- Niedaleko. W Woollahra.
Odległość między mieszkaniem Eddiego a Jake'a można było pokonać spacerem,
pomyślała, obserwując go, kiedy dzwonił. Chciała zapytać, na jakiej ulicy, ale po-
wstrzymała się, wiedząc, że będzie ją kusiło, by się tam wybrać.
Jake nie chciał związku. Powiedział jej to wczoraj podczas kolacji. Ona również
pozostawała bardzo ostrożna. Oczywiście dla niego nic się nie zmieniło. Dla niej też nic
nie musi się zmieniać. Musi być tego świadoma i nie dać się ponieść emocjom, by nie
wywołać niepotrzebnego zamieszania w swoim życiu.
- Przygoda z kilkoma wspólnymi przystankami. Najlepiej zachować to w tej for-
mie.
Z jakiegoś powodu nie cieszyło jej ich wspólne śniadanie. Niechętnie myślała o
powrocie taksówką, wiedząc, że Jake będzie jechał dalej bez niej. Dużo wysiłku wyma-
gało od niej, by uśmiechnąć się na pożegnanie. A potem będzie musiała spotkać się z
Eddiem i udawać, że wszystko jest porządku.
Co jest prawdÄ….
Chociaż nie do końca.
Było cudownie.
I to było niebezpieczne.
R
L
T
ROZDZIAA ÓSMY
Eddie był ciekaw nocy, którą Laura spędziła z Jake'em.
- Dobre jedzenie, świetny seks, a ślub nie zalicza się do planów żadnego z nas,
więc już się możesz przestać martwić, że padnę ofiarą spisku. Tak się nie stanie.
Pózniej zbyła obawy matki, mówiąc:
- To żaden poważny związek, mamo. To była tylko kolacja, którą może kiedyś
jeszcze powtórzymy, a może nie. W zależności od tego do jak dobrej restauracji zaprosi
mnie następnym razem.
Matka roześmiała się.
- Ach, ty i jedzenie!
Dochodzenie ojca na temat osobistego zaangażowania w znajomość z Jake'em zby-
ła, przedstawiając szczegóły o daniach, które jedli. Dodatkowo powiedziała, że towarzy-
stwo Jake'a okazało się miłe, choć niezbyt istotne.
Dużo łatwiej było przekonać innych, że znajomość z Jake'em to nic poważnego,
niż samą siebie. Jej życie już nie było takie samo jak wtedy, gdy go jeszcze nie znała.
Był stale obecny w jej myślach. Zwłaszcza w nocy, gdy samotnie leżała w łóżku, wspo-
minając jego pieszczoty. Nie mogła wyrzucić go z pamięci. Była zła na siebie za swój
brak dystansu, zawłaszcza że dni mijały i nie miała z nim żadnego kontaktu.
Nie dał jej numeru swojej komórki.
Z pewnością miał zastrzeżony numer telefonu w Woollahra, gdyż jego nazwisko
nie znajdowało się w książce telefonicznej.
Nie miała również możliwości porozmawiać z nim, gdy był w pracy, bo ojciec
mógłby usłyszeć.
Od niego zależało, kiedy znowu będą mieli kontakt, to on o wszystkim decydował.
To sprawiało, że czuła się jak głupia, zakochana, naiwna panienka i nienawidziła tego
uczucia. Gdy w końcu zadzwonił do niej w piątkowe popołudnie, radość, że usłyszała
jego głos, zmieszała się z urazą, że taki wpływ na nią wywiera.
- Cześć. - To było wszystko, co powiedziała na powitanie.
Zdawał się nie zauważać dystansu w jej głosie i przeszedł od razu do sedna.
R
L
T
- Przez cały tydzień starałem się zdobyć dla nas stolik w jednej z restauracji, które
[ Pobierz całość w formacie PDF ]