[ Pobierz całość w formacie PDF ]

który stanie na linii startu Tour de France, pod uwagę braliśmy różne czynniki: np. to, którzy
zawodnicy dobrze jezdzili w ciągu ostatniego roku, albo to, jaką rolę mogą spełniać podczas
wyścigu - zawsze jest potrzebnych kilku  górali oraz kilku zawodników radzących sobie
dobrze na płaskich etapach; naturalnie, potrzebni są również robotnicy - kolarze pełniący role
służebne. Jednak najważniejszym czynnikiem, który decyduje o wyborze danego zawodnika,
jest stopień, w jakim jest on w stanie poświęcić się dla dobra zespołu. Jeśli nie potrafisz
myśleć  zespołowo , wracasz do domu. To proste.
Nazwaliśmy to  zasadami martwego człowieka . Jeśli nie postępujesz etycznie,
łamiesz zasady, przekraczasz granicę, zostajesz usunięty z zespołu. Zawodnicy wytypowani
do udziału w Tour de France, wiedzą, że nie może być mowy o stawianiu na pierwszym
miejscu własnego interesu. Najważniejszy jest interes całego zespołu, a nie poszczególnych
kolarzy. Jeżeli któryś z zawodników ma inne zdanie, to go nie chcemy, nawet gdyby należał
do najlepszych kolarzy na świecie, ponieważ nie byłoby to dobre dla naszego zespołu.
Oczywiście, takie postępowanie nie zawsze podoba się ludziom spoza organizacji - mnie
uważa się za bezwzględnego tyrana. Nie zadaję się z kolarzami z innych drużyn. Jeśli ktoś nie
należy do grupy U.S. Postal, nie pozwalam sobie na bliższą znajomość.
Potrzebujemy zawodników, którzy pojadą ze stuprocentową agresją. Formuła, którą
U.S. Postal posługuje się podczas przygotowań do Tour de France, jest prosta: mierzymy
wagę kolarza, wagę roweru i siłę nóg. Pózniej robimy wszystko, aby obniżyć wagę, a
zwiększyć siłę. Przestrzegamy diety, konsekwentnie trzymamy się zwyczajów treningowych i
zapoznajemy się dokładnie z każdym centymetrem trasy wyścigu. (Można sądzić, że inne
drużyny postępują podobnie, ale tak nie jest.) Nie tolerujemy obijania się. Każdy z
zawodników musi mieć świadomość tego, że jego koledzy - tak jak on - dają z siebie
wszystko; za to przywiązujemy dużą wagę do dobrego humoru, ponieważ uważamy, że to
doskonały środek przeciwbólowy. Nasi zawodnicy muszą łączyć śmiech z ciężką pracą, a
ponadto pozwolić z siebie żartować, bez obrażania się na kolegów.
Na kilka tygodni przed Tour de France w 2002 roku Johan wytypował dziewięciu
kolarzy, którzy mieli stanąć na linii startu. Każdy zawodnik miał do odegrania inną rolę i
wypełnienia inne zadanie na poszczególnych etapach wyścigu. Ale przede wszystkim mieli
pomóc mi wygrać wyścig i pokrzyżować plany wszystkim innym kolarzom.
Oto nasz zespół:
George Hincapie był jednym z najlepszych zawodników w historii amerykańskiego
kolarstwa. Cechowało go ironiczne poczucie humoru. Był niezwykle lojalnym członkiem
zespołu. Uważałem go prawie za swojego brata. Niesłychanie solidnie i poważnie podchodził
do swoich codziennych obowiązków. Nic nie było w stanie wyprowadzić George a z
równowagi ani stępić jego ciętego dowcipu - nawet najtrudniejszy etap Tour de France.
Styl George a mógłbym opisać tak:  jazda z palcem w nosie . Gdy inni kolarze nie
mogli złapać tchu, jechali z otwartymi ustami, starali się nabrać powietrza uszami, oczami,
wszystkimi porami skóry, George podczas szybkiej jazdy nie miał nawet zaczerwienionych
nozdrzy. Odnosiło się wówczas wrażenie, że George wcale nie potrzebuje oddychać, nie
potrzebuje używać nosa. To cały George - jazda z palcem w nosie.
Victor Pena (Kolumbia), Pavel Padrnos (Czechy) i Benoit Joachim (Luksemburg)
odgrywali podczas Tour de France role robotników. Byli zawodowymi kolarzami, będącymi
w stanie wygrywać - i to robili - różnego typu imprezy kolarskie na całym świecie. Oni to
przez okres trzech tygodni chcieli podporządkować wszystkie swoje wysiłki tej osobliwej
pracy, którą był udział w najdłuższym na świecie wieloetapowym wyścigu, dla samego
zaszczytu uczestniczenia w nim. Swoim wyglądem mogli budzić grozę. Byli potężnie
zbudowani i mieli kamienne twarze. Niektórzy bali się nawet z nimi rozmawiać. Ale tak
naprawdę byli dużymi misiami, którzy codziennie dawali z siebie wszystko i szukali
wszelkich sposobów, aby mi pomóc na trasie. Ochraniali mnie przed 200 innymi kolarzami,
którzy chcieli mnie pokonać. Chronili mnie przed wypadkami i bocznymi otarciami, ścigali
zawodników, którzy próbowali atakować, dostarczali mi pożywienia i wody, osłaniali mnie
przed wiatrem. Im dłuższy odcinek trasy jechali przede mną, tym więcej siły w nogach
zachowywałem na koniec etapu.
Zwykłem mówić o moim starym przyjacielu, Wiaczesławie Jekimowie, mistrzu
olimpijskim:  skała , mając na myśli  twardy jak skała . Nigdy się nie skarżył, nie marudził,
zawsze był gotowy do pomocy. Woleliśmy mieć w grupie kolarza z takimi zasadami
etycznymi niż wartego milion dolarów zawodnika, który jechał ostro tylko wówczas, kiedy
miał na to ochotę.
Jekimow wycofał się ze sportu pod koniec sezonu 2001 roku, ale zatęsknił ponownie
do kolarstwa. W lutym zadzwonił do Johana, kiedy byliśmy na obozie treningowym w
Europie, powiedział, że chciałby wrócić do ścigania się, i zapytał, czy znalazłoby się dla
niego miejsce w drużynie.
- Dla ciebie zawsze jest miejsce w naszej ekipie - odparł Johan.
Gdy rozpoczął treningi, wszyscy byli przekonani, że najwcześniej dopiero po Tour de [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl