[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie wiem. Nie podoba mi się jednak, że tyle rzeczy zdarzyło się praktycznie
przypadkiem. Dałam się w coś wciągnąć... Zamydliła mi oczy aferą, tak jakby chciała
mnie wystawić... - Urwałam, bo uzmysłowiłam sobie, że powiedziałam coś mądrego.
- Czekaj, czekaj. - Andrzej także się zorientował. - Wystawiła cię, zainteresowała aferą...
Ale po co?
- Może właśnie po to - wskazałam brylant.
- Przemycała brylanty?
- Może nie ona, może ktoś inny.
- A może posłużyła się tobą - dopowiedział.
- Ale jak?
- Brylanty i twój samochód można połączyć - mówił Andrzej. - Jeśli je przewiozłaś nie
wiedząc o tym i do tej pory nikt nie miał kontaktu z Lalunią, to znaczy...
- ...to znaczy, że one muszą tam być nadal - podchwyciłam. -Idziemy.
Oczywiście nie poszliśmy, tylko polecieliśmy na złamanie karku. Lalunią stała sobie
spokojnie.
- Chyba nie rozbierzemy jej na części? - wystraszyłam się.
- To nie może być głęboko ukryte, jeżeli chcieli załatwić sprawę w garażu Staszka -
powiedział Andrzej.
- Ty jesteś specem od tych spraw.
- Zaczynamy od środka, dokładnie i wszędzie.
Przelecieliśmy całe wnętrze - siedzenia, chodniczki, popielniczkę, schowek, drzwi, radio -
i nic.
- Bagażnik - rzucił Andrzej.
- Nic tam nie mam.
Podnieśliśmy koło zapasowe, obmacaliśmy całą wykładzinę. Nic.
- A co to jest? - wskazałam dwie wypukłości po obu stronach bagażnika.
- Takie tam ozdoby, można to łatwo zdjąć. - Andrzej odsłonił jedną i prosto w jego ręce
wpadł mały woreczek. - Otwórz drugą.
Nawet nie zaglądałam do środka, bo w moje ręce wpadł dokładnie taki sam woreczek.
88
- Jezus Maria - szepnęłam przerażona. - To jest najgłupsza skrytka, jaką kiedykolwiek
widziałam. Przecież to wcale nie jest ukryte, każdy celnik zaczyna kontrolę od
dokładnego sprawdzenia bagażnika.
- Pod warunkiem, że wie o przemycie. O tobie nikt nie wiedział, dlatego szczęśliwie
przekroczyłaś granicę.
- Ale myśmy z tym podróżowali przez Rosję - przypomniałam mu.
- No, to już gorzej brzmi i mogło się bardzo zle dla nas skończyć. Zabieramy to i
wracamy do mieszkania.
- I co teraz zrobimy? - spytałam, kiedy znalezliśmy się w pokoju.
- Musimy znalezć sprawców. - Andrzej, jak zwykle w takich momentach, był bardzo
spokojny. - Inaczej wszystko wskazuje na ciebie.
- Skąd ona to ma?
- Może od Konrada.
- Przecież to jej były mąż i nie z tej branży. - Uśmiechnęłam się. - Chociaż zastanawiam
się, po co on ją zaprosił do siebie? Z jej opowiadań wcale nie wynikało, aby poświęcał jej
dużo czasu.
- Może właśnie po to, aby zorganizować przewóz brylantów -podpowiedział.
- A skąd u niego brylanty? I co Władek ma z tym wspólnego? - pytałam.
- Nie wiem i nie sądzę, żebyśmy dziś coś wymyślili. Trzeba zbadać odciski palców, to na
pewno wiele wyjaśni. Ale to już jutro. A dziś, hm, może byśmy coś zjedli?
- Są wczorajsze eskalopki - przypomniałam mu. - Mogę ci podgrzać.
- Bardzo proszę - zgodził się łaskawie.
Jeszcze nie zdążyliśmy usiąść do stołu, gdy zadzwonił telefon. Andrzej odebrał.
- Cześć - mruknął. - Co się stało?
Słuchał w milczeniu z uniesionymi brwiami.
- Zaraz przyjadę - powiedział krótko i odłożył słuchawkę. Odwrócił się i spojrzał na mnie.
- Władek nie żyje.
* * *
POGRZEB Władka odbył się trzy dni pózniej. Przyszło wielu ludzi, ale prawie nikogo nie
znałam oprócz pracowników agencji. Weroniki nie zauważyłam. W biurze panowała
żałoba, a jednocześnie na wszystkich padł blady strach. Najpierw porwano mnie, potem
aresztowano Adama, a teraz zamordowano Władka. Wszyscy zastanawiali się, kto
będzie następny. I wcale im się nie dziwiłam. Wyglądało na to, że nad naszą agencją
zawisło jakieś fatum. Wszyscy żałowali Władka, który zawsze był dla nich wzorem. Nie
uświadamiałam ich, jak bardzo się mylili. Niech zostanie, jak było. Z czasem i tak
dowiedzą się prawdy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl