[ Pobierz całość w formacie PDF ]
siebie.
Najwyrazniej zostawiła ją w domu, bo mimo tych
napomnień, weszła do stajni. Czuła skurcz w \ołądku,
lecz nie wiedziała, czy to ze strachu, czy ze wstydu.
Minęła konie nie poklepując ich tym razem tak jak
zwykle i powoli zaczęła się wspinać po schodach.
Coś ją zaniepokoiło. Z góry nie dochodził nawet
najcichszy szelest. Gdyby nie cienie rzucane przez
światło lampy, trudno byłoby uwierzyć, \e ktoś mógł
być na strychu. Na dole nie zauwa\yła konia Tannera.
Na palcach wchodziła po stopniach, co w cię\kich
butach nie było łatwe. Wysunęła głowę ponad podłogę,
na chwilę zamarła, po czym rzuciła się do przodu.
- Tanner, do diabła, co ci się stało?!
Tanner siedział na podłodze, cię\ko wsparty o ścianę
klatki. Jedno oko zakrywała opuchlizna, a na policzku
ziała głęboka rana. Był trupio blady i nieprzytomny.
ROZDZIAA PITY
Tanner uparcie walczył z sennością, ale był tak
wyczerpany, \e padał z nóg. Jak przez mgłę słyszał
jakieś głosy i wydawało mu się, \e ciągle jest w lesie.
Z tyłu ktoś mu groził, więc instynktownie sięgnął po
broń.
Nie rozpoznał Charly, ale na szczęście zdą\yła
kopnąć karabin poza zasięg jego rąk. Prawie nic nie
widział. Przed oczami majaczyły mu jasne pasma
włosów, niebieski szafrok i zielone oczy, a na policzku
czuł delikatny dotyk jej palców. Wreszcie ją poznał.
Głos Charly nie był wcale delikatny. Tanner
półprzytomnie odpowiadał na dziesiątki pytań.
- Zdrowo \eś się urządził, Tanner. Mogę podziwiać
twoją twarz, ale co z głową?
- Nic.
- Jeszcze zobaczymy. Czy masz zawroty głowy?
Czujesz mdłości?
- Nie.
- Okropnie krwawisz. Ktoś cię musiał mocno
walnąć przez łeb. Czy na tyle mocno, \e mo\na
obawiać się wstrząsu mózgu?
- Daj mi spokój, Charly.
Chwilami odczuwał pragnienie, by przytulić głowę
do kobiecych piersi, jednak w tej chwili nie było to
mo\liwe. Dostępu bronił szlafrok i zapięta na zamek
błyskawiczny kurtka. Suwak niemal wykłuł mu oko,
gdy Charly palcami obmacywała czaszkę.
- Nie czuję guzów, ale zobaczmy, czy dasz radę
wstać.
67
68 NOC MYZLIWEGO
Nie miał ochoty wstawać. Chętnie dałby komuś w
łeb, najlepiej jej. Z ogromnym trudem podniósł się na
nogi. Chwiał się na boki. Kręciło mu się w głowie,
jakby był pijany.
- Zwietnie się czuję. Skąd wiedziałaś, \e tu jestem?
Co ty tu robisz o tej porze? - gdy schodzili po
schodach, głowa latała mu na wszystkie strony. Miał
nadzieję, \e to minie, gdy wreszcie zejdą, lecz zawiódł
się. W dalszym ciągu świat wirował wokół niego.
- To chyba oczywiste, co robię: odstawiam głupiego
faceta do łó\ka.
- Nie pójdę do twojego domu.
Charly wzięła szeroki zamach i z całej siły uderzyła
go w tyłek. A\ zaswędziało. Miała parę w łapie!
- Mo\e teraz będziesz posłuszny!
Zaniemówił na chwilę. Po zapachu koni i uprzę\y
domyślił się, gdzie są. Wszytko go bolało, nie mógł
myśleć ani oddychać. Czuł się jak po zderzeniu z
cię\arówką.
Czas stanął w miejscu. Wcią\ miał przed oczami
zmierzającą w jego stronę pięść, czarne oczy i nagle
zapadające ciemności, z którymi stykał się wielokrotnie
przedtem. Zwycięstwo albo śmierć. Znajdował się w
takich sytuacjach tysiące razy. Znał smak przemocy i
wściekłości, nie raz stykał się z najprymitywniejszymi
przejawami \ycia. To była cena, jaką płacił za to, co
robił. Przywykł do tego, a ryzyko było nieodłączną
częścią jego zawodu.
- Z czego się śmiejesz, Tanner?
- Z ciebie i twoich klapsów.
Właśnie przecinali podwórko, walcząc z silnym
wiatrem i mrozem. W tym jak najmniej stosownym
momencie Charly zachichotała.
- Po raz pierwszy wykazałeś poczucie humoru.
Z pewnością to zapamiętam. Czy zamierzasz powie-
NOC MYZLIWEGO
69
dzieć mi coś na temat tego walca drogowego, z którym
się zderzyłeś?
- Nie.
- I to mnie nie dziwi - puściła go na chwilę, by
wejść na werandę i otworzyć drzwi. - Tylko nie kłóć
się ze mną, czy wejdziesz do środka, czy pozostaniesz
w tej zaspie.
- Chyba przydałaby mi się kawa - z trudem
utrzymywał równowagę. Nie chciał się przygnać do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]