[ Pobierz całość w formacie PDF ]

delikatniej  i tym razem silnik zaskoczył.
 Już po dziesiątej  zauważyła Ella, poprawiając
się w fotelu i zakładając ręce pod piersiami.  Shastri
zamyka o jedenastej. Niechętnie patrzą tam na ludzi,
którzy zjawiają się na kwadrans przed. A poza tym nie
lubię siadać do posiłku z jaskiniowym błotem we
włosach.
Nie znajdował na to odpowiedzi. Czuł się dziwnie
rozkojarzony, podekscytowany i niemal zakochany
w tej kobiecie. Prawie zakochany?
Jak podobne sformułowanie mogło mu w ogóle
przyjść do głowy? A może to nie głowa tu winna
 może to serce?
Droga była wyboista, oderwał jednak jedną rękę od
kierownicy i pacnął się dłonią w czoło. Powrót do
Edenvale wywołał u niego jakiś regres i myślał zno-
wu jak osiemnastolatek.
Rozdzwoniła się jego komórka.
Zatrzymał samochód i sięgnął za pazuchę kom-
binezonu, zastanawiając się, co by było, gdyby tele-
fon zadzwonił w trakcie ćwiczeń. Czy usłyszałby go
w jaskini?
Postąpił bezmyślnie, biorąc w nich udział. Prze-
cież jedno z lekarzy powinno czuwać pod telefonem.
Bezmyślnie i nieprofesjonalnie.
 Nash McLaren  powiedział, przykładając ko-
mórkę do ucha.
 Och Nash, tu Marg. Neville dostał właśnie
zapaści.
Głos Marg był zniekształcony i lekko dudnił.
 Oddycha?
 Nie, ale puls jest. Przełączyłam telefon na tryb
głośnomówiący i robię mu właśnie sztuczne oddy-
chanie, ale nie wiem, czy to coś da.
 Nie zastanawiaj się, tylko rób dalej swoje  po-
wiedział Nash.  Ella jest ze mną. Już tam jedziemy.
Wyłączył telefon i oddał go Elli.
 Dzwoń po karetkę. To Neville Neal. Nadal
mieszka przy Abalone Street?
Ella, wybierając numer z klawiatury, kiwnęła gło-
wą. Rzuciła kilka słów do mikrofonu i rozłączając się,
zaklęła pod nosem.
 Coś nie tak?
 Karetka jest na rajdzie motocyklowym dwadzie-
ścia kilometrów stąd. Dyżurny wezwie inną. Jeśli ten
nasz rozlazły leniwy członek parlamentu nie załatwi
nam drugiej karetki, to zacznę rozpuszczać plotki, że
ma romans ze swoją sekretarką.
 A ma?  zainteresował się Nash.
 Nie wiem i nic mnie to nie obchodzi.
Nash zachichotał, skręcił w Abalone Street i zatrzy-
mał się przed domem Marg. Ella wyskoczyła z samo-
chodu i porwała z tylnego siedzenia torbę lekarską.
Wpadli do domu. Neville był już przytomny, ale
szary na twarzy i spocony.
 Właśnie zwymiotował  oznajmiła Marg 
a więc to chyba tylko jakiś wirus. Przepraszam, że
was fatygowałam.
 Nie ma za co  mruknęła Ella, szukając pulsu na
nadgarstku Neville a.  Jeszcze nie wiadomo, czy to
na pewno wirus.
Przyglądała się przez chwilę twarzy Neville a, po-
tem wzruszyła nieznacznie ramionami.
 Nie mówiłeś mi, że raz już straciłeś przytom-
ność?
 Dlaczego ja nic o tym nie wiem?!  żachnęła się
Marg, a Nash zrozumiał teraz to wzruszenie ramion
Elli.
Rozważyła sytuację i uznała, że dalsze przestrze-
ganie prawa pacjenta do poufności nie ma sensu.
Widocznie sprawa jest poważna.
Neville próbował uspokoić żonę, tłumacząc, że nie
chciał jej martwić, ale Marg nie przyjmowała tego do
wiadomości. Oznajmiła, że odwozi go natychmiast
do Sydney na specjalistyczne badania.
 Tak, to dobry pomysł  poparła ją Ella  ale
lepiej, żeby Neville pojechał tam karetką. Tak na
wszelki wypadek.
Odwróciła się do Neville a i wyjaśniła:
 Położysz się na kilka dni do szpitala na obserwa-
cję. Jeśli przyczyną tych omdleń jest lekka arytmia, to
wszczepią ci rozrusznik i wszystko wróci do normy.
 A jeśli to nie jest lekka arytmia?  spytał Nash,
kiedy karetka z Neville em i Marg odjechała, a oni
wracali do samochodu.
Ella zatrzymała się i spojrzała na niego.
 Wtedy specjaliści zdiagnozują problem i podej-
mą stosowne działania  odparła.  Nie widziałam
powodu, z którego miałabym ich teraz denerwować
opowiadaniem, że być może konieczna będzie wy-
miana zastawki albo założenie bajpasów, czy co tam
jeszcze.
 Dobra jesteś!  Nawet w jego uszach zabrzmiało
to nieprzekonująco.
I oczywiście Ella też to wychwyciła.
 Uważaj, bo jeszcze w głowie mi się przewróci
od twoich pochwał  warknęła, wsiadając do samo-
chodu.
 Przepraszam, jeśli tak to odebrałaś, ale mówi-
łem szczerze. Słyszę to od twoich pacjentów i sam
widzę. Jesteś dobra, bo masz podejście do ludzi.
Interesują cię nie tylko ich przypadłości, ale i wpływ,
jaki mają na nich i ich rodziny. Nawet pan Warbur-
ton przyznał na swój gderliwy sposób, że robisz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl