[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Alessio muskał ustami jej mokre włosy.
- Posmutniałaś - stwierdził.
- Nieprawda - zaprotestowała. - Jestem tylko trochę zmęczona.
128
Anula
ous
l
a
and
c
s
- I głodna - domyślił się Alessio. - Obiadu dziś nie zjemy, ale
poproszę Emilię, żeby nam zrobiła kolację.
- O Boże! - Laura się przeraziła. - Co ona sobie pomyśli?
- %7łe mamy przed sobą długą noc i że musimy mieć dużo siły. -
Alessio się uśmiechnął. - Zobaczysz, jak nas nakarmi.
Przyniósł do pokoju koszyk z wiktuałami. Zjedli na tarasie, a
strzegąca fontanny bogini obojętnie patrzyła w dal ponad ich
głowami.
- Mam wrażenie, że ona tego nie pochwala - odezwała się Laura,
ubrana w koszulę Alessia, bo jej sukienka leżała podarta w koszu na
śmieci.
- Mit głosi, że ona prawie niczego nie pochwalała - stwierdził
Alessio, nalewając wino do kieliszków. - Tę rzezbę zamówił mój
dziadek, ale nawet jemu się nie podobała. Pamiętam, że rodzice
zamierzali postawić tu coś innego.
- To dlaczego tego nie zrobili?
- Nie zdążyli - odparł Alessio po dość długiej chwili milczenia. -
Miałem szesnaście lat, kiedy mama zginęła w wypadku
samochodowym. Tata nigdy się nie pozbierał. Rok po śmierci mamy
zmarł na zawał serca.
- Przepraszam - szepnęła Laura. - Nie powinnam była poruszać
tego tematu.
- Nie przepraszaj, carissima. Jestem już dorosły. Zresztą po
śmierci rodziców zaopiekował się mną mój ojciec chrzestny i jego
wspaniała żona. Niczego mi nie brakowało.
129
Anula
ous
l
a
and
c
s
Na pewno brakowało, pomyślała Laura. Choćbyś miał najlepszą
opiekę, to nic nie zastąpi rodziców.
- Znowu się zamyśliłaś - zauważył Alessio.
- Myślałam o moim tacie - przyznała się. - On też umarł na
zawał. Zlikwidował wszystkie oszczędności i zadłużył hipotekę
naszego domu, żeby otworzyć własną firmę. Miał już nawet komplet
zamówień, a kiedy wrócił z kolejnej podróży, okazało się, że jego
wspólnik zniknął razem z pieniędzmi. Podejrzewaliśmy, że dawno to
sobie zaplanował, bo żaden ślad po nim nie został.
Alessio posadził ją sobie na kolanach i wtulił usta w jej
mięciutkie włosy. A potem wziął ją za rękę i zaprowadził z powrotem
do sypialni. Kochali się do świtu. Zasypiając w jego ramionach, Laura
słyszała jeszcze, jak Alessio szepcze czułe słowa w swoim ojczystym
języku.
Kiedy się obudziła, był ranek. Przez szpary w okiennicach
przeciskały się promienie słońca. Laura odwróciła głowę, by spojrzeć
na śpiącego obok Alessia.
Aóżko było puste.
Zanim zdążyła się przestraszyć czy pomyśleć coś okropnego,
Alessio wyszedł z łazienki. Miał na sobie dżinsy i dopinał białą
koszulę.
- Już się ubrałeś? - Zawstydziła się z niezadowolenia, które
usłyszała we własnym głosie.
Alessio się roześmiał, ukląkł obok niej na łóżku i pocałował w
usta.
130
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Nie mogę całymi dniami chodzić nago. Co by na to ludzie
powiedzieli? A poważnie, to muszę teraz wyjść. Fredo odzyskał
przytomność i chce się ze mną widzieć.
- To może pójdę z tobą? Spojrzał na zegarek.
- Już pózno - powiedział z żalem. - Następnym razem, carissima.
Znów ją pocałował. Tym razem długo i namiętnie.
- Ty tu sobie odpocznij - powiedział ciepło. - Powinnaś być
wypoczęta, kiedy wrócę. Powiem służbie, żeby cię nie budzili.
- Boże, jak ja im spojrzę w oczy? - jęknęła Laura.
- Nie martw się, poradzimy sobie. - Alessio się roześmiał. - A
teraz śpij i śnij o mnie. A jak wrócę, będziemy musieli porozmawiać.
Pocałował ją raz jeszcze i wyszedł.
Laura poleżała chwilę, potem wstała i poszła pod prysznic. Nie
miała się w co ubrać i nie chciało jej się przedzierać przez całą
długość willi do swojej sypialni, więc włożyła czarny jedwabny
szlafrok Alessia. Podwinęła rękawy, mocno związała się paskiem w
talii i podciągnęła poły szlafroka ponad pasek, żeby jej się nie plątały
pod nogami. Uśmiechnęła się, gdy sobie uświadomiła, że szlafrok nosi
zapach Alessia, Mogła nawet udawać, że on jest tuż przy niej.
Wyciągnęła się na łóżku...
Obudziło ją szczekanie psa.
Podparła głowę na łokciu i półprzytomna rozejrzała się wokoło.
Kaio szczeka, pomyślała. Pewnie chce, żebym się z nim
pobawiła.
131
Anula
ous
l
a
and
c
s
Oprzytomniała. Kaio pojechał do Trasimento razem że swoją
panią! A ten pokój... to sypialnia Alessia!
Po chwili usłyszała - całkiem niedaleko - podniesione głosy
dwóch kobiet. Jedną z nich była Emilia, a ta druga...
Drzwi otworzyły się na oścież. Do pokoju weszła matka Paola.
Odsunęła z drogi protestującą Emilię, jakby była jakimś nieznośnym
insektem.
- A więc jest tak, jak się spodziewałam! - tryumfowała signora,
stając nad skuloną w nie swoim łóżku Laurą. - Paolo, synku kochany,
tak strasznie mi cię żal, ale niestety, musisz na własne oczy zobaczyć
tę dziwkę, którą ze sobą przywiozłeś. I ty chciałaś jej dać nasze
nazwisko!
Paolo wszedł do pokoju jak zwykle nadąsany. Popatrzył na
Laurę, a jego spojrzenie mówiło wyraznie: idiotka.
- Si, mammina - powiedział potulnie. - Jak zwykle miałaś rację.
Nie mogę na nią patrzeć. Wygoń ją stąd, mateńko. Niech się zaraz
wynosi.
Jeszcze się nie obudziłam, pocieszała się w myślach Laura. To
sen. Koszmarny, ale tylko sen.
- Nie życzę sobie, żeby mnie nachodzono i obrażano - zwróciła
się do Paola. Bo przecież niemożliwe, żeby w tej sytuacji żądał od niej
odgrywania roli.
- Bądz tak dobry i powiedz swojej mamie prawdę.
- A cóż to za prawda? - zapytała pani Vicente. Laura patrzyła na
Paola, jakby go chciała zabić wzrokiem.
132
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Taka mianowicie - powiedziała - że ja i pani syn nie jesteśmy i
nigdy nie byliśmy ze sobą związani.
- I nigdy nie będziemy - prychnął Paolo. - Ty dziwko! Myślisz,
że będę zbierał odpadki po swoim kuzynie?
- Nie udawaj, Paolo - powiedziała Laura.
- Niczego nie udaję! - wrzasnął naprawdę wściekły. - Masz się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl