[ Pobierz całość w formacie PDF ]
52
RS
ciągnął - miejsc, które chciałbym zobaczyć, książek, które chcę
przeczytać, mam przyjaciół, których chcę odwiedzić. Pora się tym zająć.
- Powiesz mi wreszcie, dlaczego wybrałeś właśnie mnie? Rok temu
odnalazłeś mnie i zatrudniłeś. Teraz przekazujesz mi połowę kliniki na
własność, a ja wciąż nie mam pojęcia dlaczego. Zasłużyłam na odpowiedz.
Jesteś mi to winien.
- Słusznie - przyznał Max i odszedł od okna. Catherine zauważyła, że
dzisiaj utykał mocniej niż zwykle. - Kiedyś ci powiem - rzekł,
przyglądając się jej bacznie. - Powiem, kiedy będziesz gotowa - dodał.
Catherine nie zadowoliła ta odpowiedz, lecz nie chcąc Maxa obrazić,
kolejny raz ustąpiła.
- Czuję się zaszczycona - zaczęła. - Jako współwłaścicielka już teraz
podejmę pierwszą decyzję. Poproszę cię, żebyś dalej pracował w takim
charakterze, w jakim pragniesz. Jeśli chcesz, pojedz na urlop, odwiedz
przyjaciół, przeczytaj swoje książki, ale wracaj do nas. Potrzebujemy cię.
Ja ciebie potrzebuję.
- Zobaczymy - odrzekł enigmatycznie i ruszył do wyjścia. -
Tymczasem zajrzę do pani Gunter i sprawdzę, czy nie zachomikowała
jakichś batoników.
- Porozmawiam z dziadkiem i zobaczymy, czy będzie mógł cię tu
przywiezć już w najbliższy weekend, co? - powiedział Dante i uśmiechnął
się. Rozmowa z Giannim zawsze poprawiała mu humor. Stęsknił się za
chłopcem. - A ty poproś wujka Cristofora, żeby zorganizował takie
połączenie internetowe, żebyśmy mogli nie tylko rozmawiać, ale i się
widzieć.
- Naprawdę? - Chłopiec aż zapiszczał z uciechy.
53
RS
- Tak. Powiedz mu, żeby się tym zajął.
- To ja już teraz z nim porozmawiam - oświadczył Gianni i rzucił
słuchawkę.
Dante spokojnie czekał, aż malec wróci.
- Mogę zająć ci chwilę? - spytała Catherine, zaglądając przez drzwi.
Dante ruchem głowy zaprosił ją do środka. Catherine weszła, lecz
gdy tylko zobaczyła, że trzyma telefon, zatrzymała się w pół kroku.
- Przyjdę pózniej - zaproponowała.
- Nie, zostań. Czekam, aż mój rozmówca coś załatwi, a to może
całkiem długo potrwać.
- Chodzi o twoją rehabilitację - zaczęła Catherine. - Hans mi
powtórzył, że kategorycznie odmówiłeś posługiwania się chodzikiem.
- Zgadza się. Odmówiłem. Kategorycznie. Nienawidził tego
urządzenia. Nie tylko ohydne,ale i nieporęczne. Niech się cieszą, że nie
wyrzucił tego cholerstwa przez okno.
- Jeśli oprzesz się całym ciężarem na nogach, ryzykujesz kolejną
kontuzję, a to oznacza koniec twojej sportowej kariery. Wiesz o tym,
prawda? - powiedziała. - Konieczne będą kolejne gwozdzie, kostka już
tym razem pozostanie sztywna...
Dante uniósł dłoń, nakazując jej milczenie, i przyłożył telefon do
ucha. Słyszał głos Gianniego negocjującego z dziadkiem. Po chwili głosy
oddaliły się i Dante wrócił do rozmowy z Catherine.
- Wolałbym coś innego niż balkonik. Jesteś specjalistką od
rehabilitacji. Wymyśl coś.
- Już wymyśliłam. Balkonik pozwala odciążyć chorą nogę.
- Ale pacjent ma prawo odmówić i ja z tego prawa korzystam.
54
RS
Spieranie się z Catherine sprawiało Dantemu nie-wysłowioną frajdę.
- Gdybym wiedziała, jaki jesteś uparty, nigdy bym nie poszła z tobą
do łóżka. - W głosie Catherine zabrzmiała irytacja. - Wiem, co jest dla
ciebie najlepsze, ale ty wymuszasz na mnie rozwiązanie, które jest gorsze.
- Powtarzam, pacjent ma prawo wypowiedzieć się na temat
proponowanych procedur. Nie traktuj tego tak osobiście.
- Osobiście? A gdyby inny lekarz zalecił ci to samo?
- Rozważyłbym propozycję i również bym odmówił.
- Więc chodzi ci o balkonik, nie o mnie?
- Oczywiście. Kilka lat temu, kiedy leczyłem kontuzję kolana, też nie
korzystałem z balkonika, tylko kuśtykałem o kulach. Całkiem dobrze
potrafię się nimi posługiwać.
- Nie mogłeś powiedzieć mi tego wcześniej? Zamiast odpowiedzieć,
Dante znowu uciszył ją ruchem ręki i odezwał się do telefonu:
- I co powiedział?
- %7łe przywiezie mnie w weekend i zainstalujemy ten program w
komputerze. A wujek Cristofor ma komórkę z aparatem fotograficznym i
obiecał, że zrobi ci zdjęcie i mi przyśle.
- Naprawdę chcesz mieć moje zdjęcie? - Dante był wyraznie
wzruszony. - Nie pamiętasz, jak wyglądam?
- Mogłeś się zmienić, tato.
- Nie zmieniam się. Obiecuję. Poproś wujka, żeby tobie też zrobił
zdjęcie dla mnie, dobrze? - Gianni rzucił słuchawkę i pobiegł do
Cristofora. Dante uśmiechnął się do Catherine i wyjaśnił: - Gianni ma
osiem lat. Reaguje bardzo spontanicznie.
55
RS
Catherine w milczeniu kiwnęła głową, lecz jej twarz pozostała
beznamiętna. Dziwne, pomyślał Dante.
- Wujek się zgodził! - wykrzyknął Gianni. Dante odsunął telefon od
ucha, żeby nie ogłuchnąć.
- Spontanicznie i głośno - szepnął do Catherine, lecz jej nie było już
w pokoju.
O ósmej wieczorem Catherine zaczęła się zbierać do domu z
nadzieją, że dzisiaj może zdoła się położyć o godziwej porze. Włożyła
płaszcz, szyję owinęła kaszmirowym szalem. Cały czas myślała o
rozmowie z Maxem i jego decyzjach, o Dantem i jego sprzeciwie wobec
jej zaleceń, oraz o chłopcu imieniem Gianni. Wiadomość o tym, iż Dante
ma syna, bardzo ją poruszyła. Dlaczego kiedy byli razem, nigdy jej nie
powiedział, że ma rodzinę, dziecko?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]