[ Pobierz całość w formacie PDF ]
174
RS
Rowena wzruszyła ramionami. Tyhurst uznał, że tym razem
zbytnio się zagalopował. Poprawił krawat i spojrzał na nią.
- Przepraszam. Jestem ostatnio trochę nieswój. Będę na ciebie
czekał o ósmej.
- Dobrze. Skinęła głową.
Joe odnalazł Tyhursta w restauracji hotelu. Miał zamiar zamienić
z nim parę słów.
- Wcale niezle, jak na kogoś, kto zupełnie niedawno wyszedł z
pudła - zaczął rozmowę.
Tyhurst zmierzył go zimnym wzrokiem.
- Ja nie jestem zwykłym przestępcą, panie Scarlatti - odparł.
Joe gwizdnął.
- Więc już się znamy. No, no, co za przenikliwość.
- Musiałem sprawdzić, kto mnie śledzi - westchnął Tyhurst. -
Czuję się zupełnie niewinny i...
- Posłuchaj, draniu - warknął Joe. - Wiem, że chcesz się zemścić
na Rowenie. Ale radzę ci, trzymaj swoje brudne łapska z daleka.
Tyhurst zacisnął zęby. Nawet się nie skrzywił. Wyglądał jak
typowy biznesmen.
- Jeden fałszywy ruch, Scarlatti, a wylądujesz na bruku - syknął.
- Już nikt nie przyjmie cię do pracy w policji.
Joe wzruszył ramionami.
- Wszystko mi jedno.
- Wiem. Dużo bardziej zależy ci na Rowenie -stwierdził Tyhurst.
- Nic jej nie grozi. Przynajmniej jeśli chodzi o mnie.
175
RS
Spojrzał znacząco na Joe'ego. Być może miał rację. Ale Joe
przecież starał się postępować uczciwie.
- Radzę dotrzymać tej obietnicy - powiedział Joe.
Tyhurst uśmiechnął się pogardliwie i pochylił nad talerzem.
- Postaram się. Do widzenie, sierżancie.
Kiedy Rowena otworzyła mu drzwi, Joe zauważył dwie rzeczy.
Po pierwsze, wspaniałą kaskadę rozpuszczonych włosów. Po drugie,
zacięty wyraz spokojnej zwykle twarzy. Dziewczyna była
najwyrazniej zła. I to właśnie na niego.
Od razu przy wejściu chciała mu coś powiedzieć. Zrezygnowała
jednak i ruszyła na górę.
- Idziesz po topór, żeby uciąć mi głowę? - spytał. Spojrzała na
niego błyszczącymi z gniewu oczami.
- Zwietny pomysł - mruknęła.
- O co znowu chodzi? Spózniłem się? Potrząsnęła głową.
- Niby na co? Zostawiłeś kartkę z informacją, że będziesz
pózniej. Nie mogłeś się spóznić, skoro nie napisałeś, kiedy wracasz.
- Widzę, że nie jesteś zaborcza. Joe próbował zmienić temat.
- Przestań żartować, Joe - sarknęła. - Mam już ciebie dość!
Joe chciał rzucić jakąś kąśliwą uwagę, ale zrezygnował. Rowena
zasługiwała na lepsze traktowanie! Coś rzeczywiście musiało się
wydarzyć.
- Może wobec tego porozmawiajmy - zaproponował.
Skinęła głową bez słowa i ruszyła na górę. Po chwili znalezli się
w bibliotece. Patrzyły na nich niezliczone szklane oczy. Martwe ptaki
176
RS
były jak niemi świadkowie. Joe pomyślał, że szykuje się naprawdę
poważna rozmowa.
- Dobrze, wobec tego słucham - powiedział, siadając na wielkim
krześle.
Rowena podeszła do okna. Stała odwrócona do niego plecami.
Joe pomyślał, że jeszcze tak niedawno trzymał ją w ramionach.
- Twoi dziadkowie - zaczęła - Mario i Sofia Scarlatti stracili
oszczędności na skutek machinacji Tyhursta.
Joe siedział oniemiały. Więc dowiedziała się. Ale jak? Sam
chciał jej to powiedzieć w odpowiednim czasie. Na razie nie
pozwalała mu na to duma i lojalność wobec rodziny. Miał zamiar
przedstawić ją babci.
Joe skinął głową.
- To prawda. Chciałem ci o tym powiedzieć.
- Ale nie powiedziałeś - przerwała mu. - Dlaczego?
- Moja rodzina jest bardzo dumna. Poza tym sprawa nie
dotyczyła mnie osobiście. Chciałem się naradzić z Mariem i babcią -
tłumaczył.
Rowena potrząsnęła głową.
- Czy nie rozumiesz, że nie powinieneś zajmować się tą sprawą?
- Dlaczego?
Odwróciła się i spojrzała na niego ze złością.
- Dlaczego? Bo to ty chcesz się zemścić, nie Tyhurst!
- Roweno!
Zaczęła niespokojnie krążyć po pokoju.
177
RS
- Myślałam, że jesteś obiektywny. %7łe chodzi ci tylko o tę pracę -
powiedziała z wyrzutem! - Nie sądziłam, że w grę wchodzą osobiste
pobudki.
- Ależ - próbował jej przerwać.
- Ufałam ci!
Joe podniósł się z miejsca i usiłował zbliżyć się do Roweny, ale
uciekła w stronę drzwi.
- Masz rację, powinienem ci był powiedzieć. Ale nie chciałem
opowiadać o błędach dziadków komuś takiemu jak ty.
Zatrzymała się i spojrzała mu prosto w oczy.
- To znaczy jakiemu? Joe westchnął.
- Mam wrażenie, że nie jesteś zbyt wyrozumiała dla tych,
którym się nie powiodło - powiedział spuściwszy oczy.
Odpowiedział mu trzask zamykanych drzwi. O dziwo, Joe nie
przejął się zbytnio zniknięciem dziewczyny. Być może postąpił zle,
nie zdradzając tajemnic rodzinnych. Ale przecież zawsze jest tak, że
nie wszystko się komuś mówi. Po tej sprzeczce przyjdą następne.
Muszą się nauczyć jakoś z tym żyć.
Zaczął się zastanawiać, skąd Rowena dowiedziała się o
dziadkach. Przecież prawie nikt o tym nie miał pojęcia. Nagłe coś
zaświtało mu w głowie. Joe otworzył drzwi i krzyknął:
- Wiesz o tym od Tyhursta, prawda?! Zawołał ją znowu, ale i
tym razem odpowiedziała mu cisza.
178
RS
Rozdział 11
W chwili gdy znalazła się w hotelu Tyhursta, opadła z niej cała
złość. Czuła się wyczerpana. Jeszcze nigdy z nikim tak się nie
pokłóciła.
Słowa Joe'ego dzwięczały w jej uszach. Czy rzeczywiście
brakowało jej wyrozumiałości wobec tych, którym się nie powiodło?
Rowena szczyciła się tym, że nie wystawia innym cenzurek.
Ale czy całe jej życie nie stanowiło swego rodzaju oceny?
Zarówno rodzice, jak i Adelajda umarli bez grosza przy duszy. Czy
ona nie starała się naprawić ich błędów?
Chciała podejść do recepcji, ale już po chwili dostrzegła
Tyhursta. Miał na sobie elegancki garnitur. Jego szpakowate włosy
lśniły od brylantyny.
- Uroczo wyglądasz.
Rowena nie wiedziała, o co mu chodzi. Przed wyjściem zdążyła
tylko związać włosy, ale nie miała czasu, żeby się umalować. Nie
zmieniła też wygodnej sukienki, którą nosiła w domu.
Tyhurst po prostu zabiegał o jej względy. Ktoś taki jak Joe
Scarlatti nie zwykł mówić kobietom komplementów. Rowena nigdy
nie widziała go też w garniturze.
Znowu przypomniało jej się kłamstwo Joe'ego. Zacisnęła usta.
Nie, to nie było kłamstwo, raczej przemilczenie.
- Coś ci dolega? - spytał Tyhurst. Spróbowała się uśmiechnąć.
179
RS
- Nie, nic takiego - odparła. - Jak zwykle, praca. Podał jej ramię.
Po chwili znalezli się w sporej,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]