[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przelewem, ran odniesionych boleści; nudy lez długich podczas niemocy, mdłości w konanin,
bo on iuż kilka razy konał to w lepiankach na słomie, to na polu bitwy między trupami; trudny
powrót do życia nim siły znów się ziawią i konia się do-
9
siędzie; a wtedy na nowo gody i uroczystości przy buchaiących płomieniach wśród szczęków i
łoskotów, krzyku i tętentu za sztandarem po- wiiaiącym w powietrzu, dniem i nocą szturmy,
harce, błędy, owdzie chwały, owdzie złota dla siebie, a obroku dla rumaka się nabędzie. Tu
zginie przyiaciel; tam kochanka się zdarzy; a niebespieczeństwo w każdey chwili, a roskosz
idzie za niebespieczeństwein, bo wtedy dreszcz luba gra po sercu, drażni piersi, poddaie mocy
i pędzi wśród zgliszczów, w pław przez rzeki i piaski na zabóy środkiem hufców, zawsze na-
przód. Takiein życiem bodayby żyć wieki całe i nienmrzeć nigdy, mogąc umrzeć codzień.
Podczas tych słów twarz iego pałała uniesieniem  a iednak nic nie było dzikiego ni w
mowie, ni w tern uniesieniu; ani razu nie spoy- rzał wzrokiem, którym patrzał w bitwie lub
wÅ›ród pożaru; ani też gÅ‚os siÄ™ nie wznosiÅ‚ do  % owych ryków, któremi oznaymiaÅ‚ wolÄ™ swoiÄ…
na poboiowisku; ale patrzał 1 mówił iak boha- tyr, który skromnie opisuie swe czyny, iednak
ciągle wie, że mało ludzi tyle razy życie że% wzgardą rzuciło na łup śmierci a śmierć
przelękniona takiem dzieluem życiem przyiąć go niechciała.
Maryna słucha ciekawie i podoba sobie w bezdrożach lasu, po których błąkał się Zarucki,
W niey samey zarazem tysiąc pamiątek się budzi. Dumanie rozwiodło łagodną barwę po iey
licu i czoło krasi wdziękiem niewieściey słabości. W oczach ziawiaią się spoyrzenia świętością
nieszczęścia zamglone i tem ponętnieysze, iż w nich ciągle błyszczy ogień żywey duszy, która
tyle cierpień przebyła, nie żaląc się nigdy, nie spuszczaiąc nigdy z swoiey hardości, aż dopóki
wśród kwiatów, kadzideł i harmoniynych dzwięków upamiętała się w swoim statku i rozczulić
się dała.
Ku wodzowi który ią uniósł z więzienia, który, dotąd iey broni i służy, wzrok i serce
zwrróciła; niestety! i pierwszy Dymitr podobnie kwitł przy iey boku młodością, odwagą i
szczęściem; podobnie i w iego obięciach marzyła, że całe życie będzie dla niey okazałą
uroczystością a nie podróżą z gruzów na gruzy; a gdzież się podział ów potężny mocarz ? gdzie
się podział ów drugi, który chciał stąpać iego śladami? proch z nich obu dzisiay, a z Igorem
może to samo będzie, bo iemutasama przyświeca gwiazda .co wiodła tamtych, gwiazda
nieszczęścia i dumy!
9 *
Na ten ostatni wyrzut sumienia zbladła woie- wodzanka Sandomierska i wyciągnęła ręce
ku Zariichiemu iakby przerażona, chciała tulić się do niego, iakby udręczona chciała głowę
schylić na iego piersi i wstyd swóy przed Bogiem zakryć; 011 iey odpowie westchnieniem;
dziwnem było to westchnienie, wydobywaiące się z iego szerokich piersi.
Ale bo też w owem twardem łonie na któ- rem każdy pierścień kolczugi znak swóy wy-
gniótł oddawna, biie serce którego krew i bitwy same zaspokoić niezdołaią. Trza mu chwil
odpoczynku i chwil rozkoszy  któżby wierzył? w oczach wodza molodzców łza nabrzmiewa
i pada na rękę ulubioney; 011 niby się iey wyrzec chce i marsem spoziera w około, aż tu druga
równie cicha i niespodziana zaszblui zrzenicę, zuów spłynie po licu zatrzyinuiąc się na zmar-
szczkach trudami wj rytych, zsączaiąc się w bliznę od tureckiego bułatu, miga na twarzy iak *
kropla rosy na zgliszczach pożaru.
Sinętność wkrótce iednak inne myśli przerwą i wodza znowu pyta się Maryua, kiedy
zamierza wracać w głąb Moskwy by osadzić ią na tronie Carów.
\
A rankiem biią przed niemi czołem Hany pustyni i perskie bogacze. Zarucki rozsądza
sprawy, tego na śmierć, tamtego na życie w łańcncach skazuie. Rozdaie towarzyszom ziemie i
domy, siodła i rumaki. Sam zaś obok lubey płynie po Wołdze, na statku obitym złotemi ko-
łńercy i miasta wały nawiedza, to w mieście przechadza się pod baldachimem iako na wscho-
dniego króla przystało.
Czasami także na zamku palą się tysiączue światła i brzmi muzyka; nie owa pełna słody-
czy, dolatuiąca uszu iak dzwięki w śnie wymarzone, ale huczna, wszystkie przeyścia, altany,
galeryie, portyki zapełniaiąca, a ieszcze iey nie- dosyć, bo i po dziedzińcach się rozlega , rnury
przeskakuie, i dopiero kona z iedney strony na kopułach minaretów, z drugiey na falach Wołgi.
W tedy niewolnice zdobytych haremów tańcuią przed tronem pana i pani, każda podług oby-
czaiu swego, każda w stroiu swrey oyczyzny, zkąd złotem przepłacone wdzięki, przyniosła nad
brzegi Kaspii na łup wyznawcom proroka. Zwieże iak róże Edeiiu, z okiem rozżarzonem
wiecznie, kołuią, splataią się w wieńce, to rozry- waią swoie szeregi. Lica niektórych dotąd
świeżość niewinuości krasi, inne iuż poznały co roskosz i nadal roskoszy tylko żądaią; ona ie
j^rzepsuie, ptzepali, na zgniliznę i popiół rozsypie ; ale długo ieszcze będą pięknemi, a dziś
żaden kwiat zachodniego świata niezrówna im w postaci, lekkości, urodzie; po tych błękitnych
kobiercach, wśród owych makat lazurowych sniiią się nieprzerwanie, ich muślinowe szaty
trzepocą się w około ich kibici iak skrzydła u ramiou auiołów. To chmury letnie prze- suwaiące
się wśród błękitu, tkane w słońca połyski.  Raz osobne płyną, niby błądzą w niepewności aż
się ziednoczą i mgła różnofarbna z nich powstaie wśród sali. Ta burza promieni, uśmiechów,
puklów, szarf, welonów, skupiona razem pędzi ua skrzydłach wiatri1, lunie deszczem róz i
myrtów, zagrzmi dzwiękiem strón i głosami fletów, wreście opadnie u stóp Maryny i
rozpryśnie się w tęczę iasności od iedney ściany do drugiey; a niekiedy z kosztownego puharu
popiia Sahaydaczny wino zaprawione wonią i słodyczami; bo inu trosk brzemie cięży na sercu
i liiedosyć tańców, lamp, muzyki, by ta pierś hartowna pamięć stracić mogła ua chwilę. Trza
%
napoiu by mózg przewiercić do dna, a wtedy
lepiej mu patrzeć i słuchać. Wie 011 bowiem, iże bliskie niebezpieczeństwo i iego uniknąć nie
raczy, choć nie ma nadziei, by go odwrócić mógł lub pokonać, iak tyle razy zdarzało się za
młodu. Całe państwo moskiewskie wali się naprzeciw niemu, wczora ieszcze goniec przyleciał
i padł z koniem na bruk pałacowego dziedzińca, doby- waiąc ostatuiey siły, wyrzekł.  Zbliżaią
się wrogi twoie Igorze  i koń i iezdziec rozciągnęli się raz ieszcze konaiąc, a potem iuż
leżeli bez ducha. 
Oli byłby dawuiey porwał za szablę, za- w'ołał na swoich:  do siodła i zbroi i poszedł
wprost naprzeciw burzy dla spróbowania losu. Dziś równie śmiały, ni go lata ni wczasy nie
garbią ku ziemi; ale iuz nie ufa szczęściu. Dziwne przeczucie każe mu powtarzać po cichu: 
 ostatuie to chwile panowania mego"  bo ludzie wyżsi nad gmin natchnieniem duszy lub
czynami ramienia, bliższe inaią spółkowauie z światem duchów i iego poszeptom wierzą
głęboko. Zdarza się często, iż takowe przeczucie we śnie się urodzi; czasami we dnie przy
blasku słońca, czasami wieczorem wśród tańców i muzyki, nie- wiedzie ćzkąd zleciało, ale to
pewna, iż rozgości
się w duszy i z niey iuż się uie oddali , dopóki się wraz z życiem nie rozemdleie, w chwili do- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl