[ Pobierz całość w formacie PDF ]
położyć. Wiem, jak muszę być śmiesznym i przykrym gościem...
Lola się zerwała szybko z kanapy, jakby po namyśle, z heroiczną odwagą.
Pan się mylisz rzekła jakkolwiek wola mojego opiekuna zdawać się
może dziwaczną, jest ona dla mnie wyrazem woli ojca... Gotowam jej być po-
słuszną.
Roman osłupiał.
Tak jest dodała lecz spodziewam się, że z tego pośpiechu, który spo-
wodowała choroba, pan hrabia nie zechcesz korzystać. Podamy sobie ręce
przy ołtarzu, rozpoczynając od tego lepszą wspólną znajomość.
92
l i k w o r (łac.) - słodka wódka, likier
93
a r b u z (tur.) - tu: odmowa, nieprzyjęcie oświadczyn
94
k o n t r e d a n s (fr.) - kadryl, taniec figurowy tańczony parami, prze-
platany grami towarzyskimi przy muzyce
40
Przymuszony uśmiech przebiegł jej usta.
Nie wiem, czy pan się mnie podobasz, nie śmiem sobie pochlebiać, że ja
mu się podobać mogę...
A jeżeli nie?
No to żyć z sobą nie będziemy! sucho odparła Lola. Ja pana nie znam,
a zapowiadam, że jestem wymagająca.
Roman milczał.
Odmowa z mej strony mówiła Lola miałaby i ten skutek nieszczęsny,
że mogłaby wpłynąć na stan zdrowia opiekuna, co wiecznie miałabym sobie
do wyrzucenia. Jesteśmy więc przeznaczeni. Bardzo mi pana żal...
A! pani zawołał Roman mnie nie ma co żałować, choć w istocie nie-
szczęśliwy jestem, będąc zmuszony dla pani być nienawistnym natrętem.
Nie mówmy o tym przerwała Lola mamy wiele innych rzeczy do uło-
żenia wprzódy, nim... nim się ta formalność odbędzie. Pan jesteś człowiekiem
honorowym, spodziewam się...
Roman się skłonił zdumiony tą śmiałością pensjonarki, która mówiła dalej
z rodzajem dziecinnej egzaltacji:
Ja pańskiej woli w niczym tamować nie będę, ale moją chcę zachować
całą.
Znowu się skłonił Roman, słuchając coraz baczniej.
%7łyłam dotąd tak zamknięta w ciasnych murach mówiła Lola głosem
drżącym iż pragnę świat szerszy poznać i zobaczyć. Nie będę od pana po-
trzebowała nic, bo mi na to starczą, jak mówią, dochody z majątku. Być mo-
że, iż będę podróżowała...
Sama jedna? zapytał Roman.
Któż panu broni jechać też, byle nie razem ze mną dodała Lola ja
chcę być swobodną, ale pańskiej swobody nie krępuję.
Pozwoli mi pani powiedzieć słówko? - przerwał hrabia.
Słucham pana.
Cóż ludzie powiedzą na takie małżeństwo? odezwał się strwożony wi-
docznie. Przyznaję się pani, że opinia świata obchodzi mnie wielce, że nara-
żać się na nieprzyzwoitość lub śmieszność nie chciałbym za nic ani na nie
panią narażać.
Wszak się to da uniknąć... ja także śmieszną być nie chcę, ale przyznam
się panu, że gdybyś pan udawał zakochanego, a ja wzajemną, to dopiero by-
łoby prawdziwie śmiesznym.
Nie wiem odparł grzecznie Roman boć zakochać się bardzo mogę i
czuję...
A! proszę bez tych komplementów! przerwała Lola ja w to nie wierzę.
Roman zamilkł.
Lola darła ciągle, mówiąc, chusteczkę, znać było po niej, że naprzód sobie
tę rozmowę osnuła, że ją, obawiając się sama siebie, recytowała jak lekcją.
Nie śmieli spojrzeć jedno na drugie.
I to jeszcze dodać muszę odezwała się Lola że jestem charakteru
energicznego, że niełatwo daję rozkazywać sobie, że przemoc mnie oburza i
że w małżeństwie niepodległą chcę pozostać. Wolę, żebyś to pan wiedział
wcześnie.
Roman słuchał coraz bardziej odurzony tą odwagą dziewiczą, naprzeciw
niej on ze swej strony nie miał prawie nic do odpowiedzenia. Zdało mu się
41
jednak, że wobec wyznań tak otwartych powinien był także coś o sobie po-
wiedzieć.
Co do mnie odezwał się nie wiem prawdziwie, jakim jestem, a raczej
jakim będę, lecz mogę panią zaręczyć, że nie popełnię umyślnie nic, czym
bym się pani mógł narazić, i że się starać będę raczej osłodzić jej życie, niż je
zatruć. Pani sama wiesz o tym najlepiej, iż w całym dosyć dziwnym staraniu
moim o jej rękę, jeżeli to tak nazwać można, nie było ani mej woli, ani winy.
Stryj i okoliczności przemagające zmusiły mnie do tego. Pani także postano-
wiłaś ulec konieczności, nie będziesz więc chciała mścić się na mnie za winę
nie moją.
Lola słuchała z uwagą, ale bynajmniej nie zmiękczona tym wyznaniem.
Czy pani pozwoli mi choć do jutra pozostać? zapytał Roman.
Nie bronię, proszę, i owszem odparła Lola ale zastanów się pan, do
czego się to przydało? Stryj pański jest chory i niespokojny, kilka godzin
rozmowy nie zapozna nas lepiej z sobą. Możesz pan zabawić, ale nie wiem,
czy się to godzi i czy to panu być może przyjemnym.
Zmieszał się Roman Lola miała słuszność, nie pozostawało mu nic, tylko
zimną otrzymawszy posłuszeństwa obietnicę, wziąść kapelusz i jechać. Pan-
na go w istocie przytomnością umysłu i chłodem, wyższością pewną, którą
uznawał, przestraszyła.
Nie mówiąc słowa podniósł się z krzesełka i skłonił ceremonialnie, a baro-
nówna wstała i z powagą przesadną ukłon mu w milczeniu oddała. Rozsta-
wali się po tych kilku godzinach nie tylko nie zbliżeni, ale poróżnieni prawie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]