[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ma. Wraca do domu. Z całych sił próbuję sobie przypomnieć, czy go widziałam po roz-
poczęciu walki. Na próżno, pamiętam tylko, jak kręcił głową w chwili, gdy rozległ się dzwięk
gongu.
Może nie powinnam się przejmować? Jeśli już zginął, to chyba dobrze dla niego. Nie wierzył,
że zwycięży, a ja wolałabym uniknąć wątpliwej przyjemności pozbawienia go życia. Jeżeli
odszedł na zawsze, to przynajmniej nie musi dłużej uczestniczyć w tym koszmarze.
111
Wyczerpana, osuwam się na ziemię obok plecaka. I tak muszę przed zmrokiem przejrzeć jego
zawartość. Chcę sprawdzić, czym dysponuję na starcie. Odczepiam paski i rozmyślam o tym,
że plecak jest solidny, ale ma dość niefortunną barwę. Pomarańczowy kolor będzie dosłownie
jaśniał w mroku. Odnotowuję w pamięci, że z samego rana muszę go odpowiednio
zamaskować.
Unoszę klapkę. W tej chwili najbardziej potrzebuję wody. Polecenie Haymitcha było jak
najbardziej słuszne. Bez wody długo nie pociągnę. Przez kilka dni uda mi się jakoś funk-
cjonować z nieprzyjemnymi objawami odwodnienia, a potem stracę zdolność poruszania się i
w ciągu tygodnia umrę, bezwarunkowo. Pieczołowicie wykładam przedmioty. Cienki, czarny
śpiwór zatrzymujący ciepło ludzkiego ciała. Paczka krakersów. Paczka suszonych skrawków
wołowiny. Fiolka jodyny. Pudełko drewnianych zapałek. Mały zwój drutu. Okulary
przeciwsłoneczne. Dwulitrowej pojemności plastikowa butelka z zakrętką, sucha jak pieprz.
Nie mam wody. Czy tak trudno było im napełnić butelkę? Suchość w gardle i ustach staje się
dokuczliwa, usta mi pierzchną. Od świtu jestem na nogach, dzień jest upalny, więc
intensywnie się pocę. W naszych lasach też się bezustannie ruszam, ale zawsze znajduję
strumienie z czystą wodą albo Znieg, który mogę rozpuścić.
Pakuję się i do głowy przychodzi mi upiorna myśl. Jezioro. To, które zauważyłam w
oczekiwaniu na gong. A jeśli jest jedynym zródłem wody na całej arenie? W ten sposób
mogliby nas zmusić do walki. Jezioro znajduje się cały dzień drogi od miejsca, w którym
teraz siedzę, a przecież bez wody znaczniej trudniej będzie mi tam powrócić. Nawet gdy dotrę
do celu, z pewnością napotkam uzbrojone po zęby straże zawodowców. Prawie wpadam w
panikę, ale przypominam sobie królika, którego wcześniej spłoszyłam. On także musi coś pić.
Trzeba się tylko zorientować, gdzie.
Zapada zmrok, ale nie mogę się odprężyć. Drzewa rosną zbyt rzadko, aby zapewnić mi
ochronę. Warstwa sosnowych igieł, które wytłumiają moje kroki, utrudnia mi tropienie zwie-
rząt, kiedy usiłuję odnalezć ich ścieżki do wodopoju. Poza tym przez cały czas podążam w
dół, coraz głębiej w dolinę, która wydaje się bezdenna.
Doskwiera mi nie tylko pragnienie, lecz i głód. Nie ośmielam się jednak naruszyć cennego
zapasu krakersów i wołowiny. Biorę więc nóż i zbliżam się do pnia jednej z sosen. Odcinam
zewnętrzną warstwę i zeskrobuję solidną porcję miękkiej, wewnętrznej kory. Idę i powoli
przeżuwam uzyskaną masę. Po tygodniu delektowania się najpyszniejszymi potrawami na
112
świecie mam trudności z jej przełknięciem, ale w życiu zjadłam niejedną garść sośniny, więc
szybko się przyzwyczaję.
Mija godzina i staje się oczywiste, że muszę znalezć miejsce na obozowisko. Aktywne nocą
zwierzęta budzą się ze snu, od czasu do czasu słyszę pohukiwanie albo wycie. Wiem już, że
będę zmuszona rywalizować z drapieżnikami o królicze mięso. Wkrótce się okaże, czy sama
zostanę uznana za pokarm. Nawet w tej chwili mogą mnie tropić rozmaite stworzenia.
Postanawiam jednak, że przede wszystkim będę się miała na baczności przed trybutami.
Jestem przekonana, że wielu z nich zamierza kontynuować polowanie nocą. Uczestnikom
rzezi przy Rogu Obfitości nie brak pożywienia, do woli korzystają z wody z jeziora, mają
pochodnie i latarki, a także rozmaite rodzaje broni, które zamierzają jak najszybciej wy-
próbować. Mogę tylko żywić nadzieję, że wędrowałam na tyle szybko i sprawnie, że teraz
jestem poza ich zasięgiem.
Przed rozbiciem obozu sięgam po drut i zastawiam w krzakach dwa wnyki. Wiem, że
przygotowywanie sideł jest ryzykowne, ale moje zapasy szybko się wyczerpią, jeśli nie
zacznę ich uzupełniać. Poza tym nie mogę przecież zastawiać pułapek w drodze. Na wszelki
wypadek idę jeszcze przez pięć minut i dopiero w pewnej odległości od zasadzek wynajduję
odpowiednie miejsce na nocleg.
Starannie wybieram drzewo, wierzbę, nie przesadnie wysoką, ale za to otoczoną innymi
wierzbami. Długie, powłóczyste witki zapewnią mi dobrą kryjówkę. Wdrapuję się po naj-
mocniejszych gałęziach, blisko pnia. Po chwili natrafiam na solidne rozwidlenie, które
wykorzystam na łóżko. Kilka prób wystarcza, abym stosunkowo wygodnie ułożyła śpiwór.
Wpycham do niego plecak i przesuwam go do samego końca, potem sama wchodzę do
środka. Na wszelki wypadek wyciągam pas, otaczam nim gałąz wraz ze śpiworem i ponownie
zapinam go w talii. Jeżeli teraz przypadkowo obrócę się we śnie, nie połamię sobie kości
podczas upadku na ziemię. Jestem na tyle niska, że mogę przykryć głowę górną częścią
śpiwora, ale nasuwam także kaptur. Po zmierzchu szybko robi się zimno. Sporo
ryzykowałam, biegnąc po plecak, ale teraz wiem, że dokonałam właściwego wyboru. Zpiwór
jest bezcenny, zatrzymuje ciepło mojego ciała i w ten sposób pomaga mi w utrzymaniu stałej
temperatury. Jestem pewna, że w tej chwili dla co najmniej kilku innych trybutów
największym problemem jest chłód, za to ja być może zdołam przespać kilka godzin. Gdyby
tylko nie męczyło mnie pragnienie...
113
Tuż po zmroku słyszę dzwięki hymnu państwowego, po którym zostaną wyemitowane
informacje o zabitych trybutach. 1'rzez gałęzie dostrzegam płynące po niebie godło Kapitolu,
wyświetlane na gigantycznym ekranie, który zainstalowano na |cdnym ze znikających
poduszkowców. Muzyka cichnie i niebo na moment ciemnieje. W domu obejrzałybyśmy
pełną relację z całego dnia, łącznie ze szczegółowymi zbliżeniami ginących trybutów. Uważa
się jednak, że zawodnicy nie powinni wszystkiego oglądać, bo część z nich mogłaby w
nieuczciwy sposób uzyskać przewagę nad resztą. Gdybym, dajmy na to, przechwyciła łuk i
kogoś zastrzeliła, wówczas moja tajemnica stałaby się powszechnie znana. Tutaj, na arenie,
widzimy wyłącznie te fotografie, które pokazywano podczas ogłaszania naszych wyników [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl