[ Pobierz całość w formacie PDF ]
poranne światło, sączące się przez żółtawe przezroczyste ściany. Mglisty ranek
póznego lata zapowiadał niekiedy jasny, upalny i pogodny dzień. Gdy czekaliśmy
w białej mgle, aż się wszyscy zbiorą, Jednodniówka, drżąc i ziewając, tuliła się
do mnie spragniona odrobiny ciepła. Wielu zbieraczy niosło długie kije z hakami
na końcu. Policzyliśmy się i po krótkiej naradzie cała gromada ruszyła wzdłuż
strumienia ku majaczącej wśród oparów ścianie lasu rozświetlonego promieniami
słońca.
Narożnik sądził, że dotrzemy na polanę, gdzie rosły drzewa chlebowe, o za-
chodzie słońca, gdy korony są najokazalsze.
Zmniejszają się, kiedy nadchodzi wieczorny chłód wyjaśnił. Zu-
pełnie jak dzwonki, tyle że kwiaty zamykają się, a nie kurczą. To jedna z wielu
zabawnych ciekawostek dotyczących drzew chlebowych.
46
A inne? wypytywała Jednodniówka.
Wkrótce się dowiesz odparł Narożnik. Dziś po południu, wieczorem.
Jutro. Poznasz wszystkie ciekawostki.
Nie było ścieżki wiodącej na polanę; chlebiarze rozproszyli się po lesie, tak
że tylko chwilami ukazywały się pojedyncze sylwetki wędrujących zbieraczy. Nie
tylko prawdomówcy zwykli palić chleb świętej Bei, lecz jedynie my wiemy, gdzie
rosną drzewa chlebowe, i bardzo uważamy, by nie wydeptać ścieżki wiodącej na
polanę. Po zbiorach i odpowiednim spreparowaniu plonów czekamy u siebie na
kupców; handel jest dla wszystkich zabawnym i popłatnym zajęciem.
Póznym popołudniem wyszliśmy z lasu; za nami wiatr szumiał w koronach
sosen, przed nami podmuch kołysał srebrzyste zdzbła dzikich traw. Na prawo i le-
wo od nas chlebiarze rozciągniętą tyralierą wychodzili spomiędzy drzew; niektó-
rzy skryci po ramiona w wysokiej trawie drążyli w niej ciemne korytarze. Grunt
wznosił się jak fala; kilku chlebiarzy zdążyło wspiąć się wysoko; machali rękami
i wołali do nas.
Stamtąd zobaczycie drzewa chlebowe oznajmił Narożnik. Pospiesz-
cie się.
Za jego radą popędziliśmy na wał, gdzie wysokie betonowe kolumny stały jak
strażnicy.
Popatrzcie rzucił Narożnik, zatrzymując się pod masywnym słupem.
Co za widok!
W dole ujrzeliśmy niewielką dolinę i srebrną rzekę rozświetloną słonecznymi
promieniami; lśniły korony drzew chlebowych świętej Bei; sądzę, że nie ma na
świecie drugiego miejsca, gdzie można je spotkać.
Czy umiesz robić bańki mydlane? Wystarczy dmuchnąć lekko w gęsty mydla-
ny roztwór, by u wylotu słomki powstała dorodna kiść baniek różnej wielkości.
Wyobraz sobie grono z baniek, u podstawy wielkich jak ty, na szczycie mniej-
szych od głowy i dłoni aż po chybotliwy czubek; nieregularny stos, z pozo-
ru lekki jak wypełnione powietrzem krople mydlanego roztworu, lecz w istocie
napierający swym ciężarem tak mocno, że dolne kule przypominały spłaszczo-
ne worki. Dodam, że nie są wcale bezbarwne i tęczowe jak bańki mydlane, lecz
przejrzyste i lśniące w promieniach słońca delikatnym różem u góry, a turkusem
przy gruncie. Było owych stożków tyle, co jodeł w zagajniku. Wszystkie podry-
giwały lekko i chwiały się na wietrze jak w dostojnym tańcu, a w popołudniowym
słońcu delikatne kule rzucały na ziemię barwne refleksy. Oto z czego żyje Małe
Domostwo.
Pędziliśmy ku drzewom chlebowym po wielkich spękanych płytach z betonu,
omijając pozbawione dachów ruiny budowli, tworzących na skraju polany regu-
larne czworoboki, między którymi biegły proste drogi zarośnięte chwastami.
Naprawdę przypominają wielkie bańki mydlane powiedziała zdumiona
i roześmiana Jednodniówka. Nic tam nie ma w środku. Cienka błona z wy-
47
raznym deseniem jak skóra węża, a wewnątrz powietrze. Staliśmy wśród stożków,
wdychając korzenną, duszącą i słodką woń.
Chlebiarze zgromadzili się na niewielkim spłachetku ziemi pokrytej barwny-
mi refleksami. Wymieniali uśmiechy i klepali się po ramionach, naciskając i pod-
szczypując dolne pęcherze o grubej, chropowatej skórce; spoglądali w górę na
delikatne blade wierzchołki. To było dobre lato, wilgotne i gorące; tej zimy bieda
nam nie grozi. Wszyscy złożyli w jednym miejscu potrzebne na jutro kije zakoń-
czone hakami i wyjęli z sakw zwoje cienkiej liny. Gromada zbieraczy rozproszyła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]