[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 O, nie! Wujenka nawet nie przypuszcza, by pan się domyślał.
 Hm... to może ja sobie pójdę... Najlepiej będzie...
Lusia zrobiła smutną minkę:
 Mnie bardzo przykro  powiedziała.
 Tak, pójdę. Przeszkadzam tylko.
Nie zatrzymywała go, więc ją pożegnał, całując mokre, zimne rączki (pomimo wszystko
najpiękniejsze na świecie).
 Ale jutro pan przyjedzie?
 Ooo!  odpowiedział wymownie.
Nie wiedział, co robić z czasem. Ponieważ w domu zapowiedział, że na obiedzie nie
będzie, wstąpił do restauracji i zjadł porcję indyka.
Przyszło mu na myśl, czyby nie odwiedzić ciotki Michaliny?
Wziął dorożkę konną i kazał jechać na ulicę Freta, lecz w drodze rozmyślił się, wysiadł i
wrócił pieszo do domu.
 Był pan mecenas Neuman  przywitał go Piotr  i powiedział, że wpadnie za godzinkę.
 A jak dawno był?
 A będzie, paniczu, z pół godziny.
 Niech go diabli wezmą.
Piotr ze zgorszeniem spojrzał na swego pana, a Józef, trzasnąwszy drzwiami, zawołał z
gabinetu:
 Niech Piotr przygotuje mi wizytowe ubranie. Chodził po pokoju i mruczał. Na śmierć
zapomniał, że to dziś jest ten przeklęty dancing, na którym ma się spotkać z Rosiczką.
Właśnie z Rosiczką!
Wybuchnął sarkastycznym śmiechem:
 Cóż mnie ona teraz obchodzi!
96
No tak, ale Neuman przyjdzie i trzeba mu to wyraznie powiedzieć:  nie liczcie państwo na
mnie, bo oświadczyłem się już o rękę innej panny.
Właśnie kończył swą garderobę, gdy przyszedł Neuman, rozszczebiotany, swobodny,
wesoły. Przyjacielsko poklepał Domaszkę po ramieniu:
 No cóż tam, jak interesy?
 Dziękuję mecenasowi. Pewno pan czytał?...No, ten nowy paszkwil?
 Aaa... owszem. Panie Józefie kochany! I po co panu to wszystko? Pan jest młody i daruj
pan staremu, ale niedoświadczony. Pluń pan na ten cały tygodnik.
Józef spochmurniał.
 No, no, pomówimy jeszcze o tym  zmienił ton adwokat.  Wpadłem tak po drodze
dowiedzieć się, co u pana słychać? No i che... che... che... przypomnieć o naszym pakcie,
che... che... che...
Józef poskubał wąsiki:
 Kiedy, widzi mecenas, ja... tego... Mam dziś bardzo ważne posiedzenie...
 Jak to? najeżył się Neuman.
 No tak wypadło  rozłożył ręce Józef  redakcyjne posiedzenie niezmiernie ważne...
Twarz Neumana zastygła w powadze. Józef czuł, że jest bardzo ale to bardzo nie w
porządku. Znacznie lepiej byłoby powiedzieć wprost, że żeni się z inną, lecz jakoś nie mógł
tego wykrztusić. Wytłumaczył sobie, że byłoby to nawet nietaktowne, bo czyż go ciągną do
ołtarza? Przecież chodzi tylko o pogodzenie się z Rosiczką. Tak sprawa przedstawia się
formalnie.
 Ja mam posiedzenie o szóstej  zaczął  ale jestem pewien, że do ósmej, najdalej do
dziesiątej załatwię się z tym... No i wówczas... Chyba nie będzie za pózno?
 Nie. Dancing jest do dwunastej  sucho powiedział Neuman.
 Właśnie... hm... więc może wpadnę...
 Panie Józefie!  położył mu rękę na kolanie  mówmy otwarcie.
 Ależ proszę  zaczerwienił się Domaszko.
 Otóż... Chodzi o to, czy pan ma w ogóle zamiar pogodzić się z moją córką. Jesteśmy
mężczyznami i chyba stać nas na jasne postawienie sprawy. Tak, czy nie?
 Ja bynajmniej, zapewniam mecenasa, nie mam najmniejszego żalu do panny Rosiczki.
Przeciwnie, chyba nie wątpi pan, że żywię dla niej, jak i dla całego domu państwa, jak
najserdeczniejsze uczucia sympatii.
 Ale tak, czy nie?
 Więc... tak.
 Zatem przyjdzie pan do  Europejskiego ?
 Przyjdę.
 No, wiedziałem, panie Józefie, że się porozumiemy. Sługa uniżony. Do zobaczenia!...
I cóż z tego  myślał Józef  przyrzekłem, więc pójdę, ale niech nie wyobrażają sobie, że
coś na tym zyskają.
Jednak nie był z siebie zadowolony. Zresztą i latanie z domu do pani Krotyszowej, od pani
Krotyszowej do domu i z domu na dancing  to też go nie pociągało.
Dlatego, gdy przyszedł profesor Chudek, zastał Domaszkę w kwaśnym humorze:
 Cóż to  zdziwił się  pomyłka w numerze?
 W jakim znowu numerze? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl