[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie widać było światła w oknach Małgorzaty. Mimo to zadzwoniłem.
Odźwierny zapytał mnie, dokąd idę.
- Do panny Gautier.
- Jeszcze nie wróciła.
- Poczekam na nią w jej pokoju.
- Nie ma u niej nikogo.
Oczywiście był to nakaz, do którego nie musiałem się zastosować, ponieważ miałem klucz,
ale obawiałem się głupiej kłótni i wyszedłem.
Nie wróciłem jednak do siebie, nie mogłem opuścić tej ulicy, nie odrywałem wzroku od
domu Małgorzaty. Zdawało mi się, że mogę się jeszcze czegoś dowiedzieć, że przynajmniej
podejrzenia moje znajdą jakieś potwierdzenie.
Około północy powóz, który dobrze znałem, zatrzymał się przed numerem dziewiątym.
Wysiadł hrabia G., który odesławszy powóz wszedł do domu.
Przez chwilę miałem nadzieję, iż tak samo jak ja usłyszawszy odźwiernego, że Małgorzaty
nie ma, i zaraz wyjdzie. Ale o czwartej nad ranem jeszcze nie opuścił jej mieszkania.
Wiele cierpiałem od trzech tygodni, ale to nic w porównaniu z tym, co wycierpiałem owej
nocy.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
XIV
Po powrocie do domu rozpłakałem się jak dziecko. Nie ma chyba człowieka, który by nie
był oszukany choć raz w życiu i nie widział, jakie to może powodować cierpienia.
W ferworze gorączkowych decyzji, które łudzą tym, że łatwo dadzą się spełnić, mówiłem
sobie, iż trzeba natychmiast zerwać z tą kobietą. Niecierpliwie wyczekiwałem dnia, aby pójść
zamówić sobie bilet i powrócić do ojca i siostry, których miłości byłem pewien i którzy nie
mogliby mnie oszukać.
Jednakże nie chciałem wyjechać, nie zawiadomiwszy Małgorzaty o przyczynie swego
wyjazdu, Jedynie człowiek, który naprawdę nic nie czuje dla swej kochanki opuszcza ją bez słowa.
Ułożyłem w myśli dwadzieścia różnych wersji listu.
Miałem do czynienia z dziewczyną podobną do innych dziewcząt lekkich obyczajów,
zanadto ją wyidealizowałem, potraktowała mnie jak sztubaka, wystrychnęła na dudka, używając
wybiegu tak prostego, że sama jego niewybredność była już zniewagą. Miłość własna wzięła we
mnie górę. Postanowiłem opuścić tę kobietę, nie chciałem jednak sprawić jej satysfakcji wyznając,
jak bardzo bolesne jest dla mnie to zerwanie. Oto co wreszcie napisałem jak najstaranniej, tłumiąc
łzy bólu i gniewu:
Droga Małgorzato, mam nadzieję, że wczorajsza pani niedyspozycja minęła szybko.
Zajrzałem do pani o jedenastej wieczór, ale powiedziano mi, że pani jeszcze nie wróciła. Pan G.
miał więcej szczęścia ode mnie, bo zjawił się w parę minut po mnie, a o czwartej nad ranem był
jeszcze u pani.
Proszę mi wybaczyć tych kilka nudnych godzin, jakie pani spędziła ze mną, proszę także
być pewną, że nigdy nie zapomnę szczęśliwych chwil, jakie pani zawdzięczam.
Byłbym jeszcze dzisiaj odwiedził panią, ale zamierzam powrócić do mego ojca.
Żegnaj, droga Małgorzato. Nie jestem dość bogaty, aby kochać panią tak, jak bym tego
chciał, ani dość biedny, aby kochać tak, jak pani by tego chciała. Zapomnijmy więc oboje: pani - o
człowieku, którego imię powinno być pani prawie obojętne, ja - o szczęściu, które staje się dla
mnie niemożliwe.
Zwracam klucz, którym się nie posłużyłem ani razu, a który może się pani przydać, jeśli
pani częściej będzie chorowała tak jak wczoraj.
Jak pan widzi, nie potrafiłem zakończyć listu bez akcentu ironii zabarwionej arogancją, co
dowodzi, jak bardzo byłem jeszcze zakochany. Przeczytałem go z dziesięć razy, a myśl o tym, jaką
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
przykrość sprawi Małgorzacie, uspokoiło mnie trochę. Gdy o ósmej rano nadszedł mój służący,
wręczyłem mu list i kazałem go natychmiast odnieść.
- Czy mam czekać na odpowiedź? - zapytał Józef (mój służący nazywał się Józef, jak
wszyscy służący).
- Jeżeli cię zapytają, czy ma być odpowiedź, powiedz, że nic ci nie wiadomo, i będziesz
czekał.
Uczepiłem się nadziei, że ona mi jednak odpowie.
Jakże jesteśmy biedni i słabi!
Przez cały czas nieobecności służącego miotałem się w straszliwym niepokoju. Na
wspomnienie o tym, jak Małgorzata mi się oddała, zadawałem sobie pytanie, czy mam prawo pisać
do niej impertynenckie listy skoro ona może mi odpowiedzieć, że to nie pan G. przyprawia mi rogi,
lecz, odwrotnie, to ja przyprawiam rogi panu G. - rozumowanie, które pozwala wielu kobietom
mieć wielu kochanków. Przypominając sobie przysięgi Małgorzaty wmawiałem sobie, że mój list
był jeszcze zbyt łagodny i że nie ma wyrazu zbyt mocnego, aby skarcić kobietę, która naigrywa się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]