[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Co się stało?
- Jego rodzice mieli wypadek samochodowy i we-
zwano go do Anglii, by zajął się młodszym rodzeństwem.
Zostawił wiadomość dla dziewczyny z Barcelony, ale jej
nie dostała. Tak jak nie przekazywano jej listów, które
słał do niej codziennie. Więc zrozumiałe, że mu nie
odpisywała. Każdego dnia wypatrywał listonosza, ale
z Hiszpanii nic nie przychodziło. Uznał, że zmieniła
zdanie, że potraktowała to jak wakacyjną przygodę i że
zamierza wyjść za syna prawnika. W końcu się poddał,
a że była to kobieta jego życia, nigdy się nie ożenił.
Poświęcił się karierze i wspiął na szczyt hierarchii me-
dycznej. - Leandro zawiesił głos. - Został dyrektorem
medycznym szpitala.
Oczy Becky zrobiły się okrągłe.
- Twoim ojcem jest Robert Cordell?
Przytaknął.
- Przy okazji zorientowałem się, że moi rodzice ni-
gdy o sobie nie zapomnieli ani nie przestali się kochać.
I tyle.
- Nie możesz tak urwać tej historii.
- Nie wiem, co będzie dalej. - Rozłożył ręce. - Za
zgodą Roberta przekazałem mamie numer jego telefonu.
Albo do niego zadzwoni, albo nie. Może się dogadają,
a może nie. Mam jednak nadzieję, że dojdą do porozu-
mienia. Przynajmniej pozbędą się upiorów przeszłości.
- Odetchnął głęboko. - A ty jak się czujesz?
- Dzięki, w porządku.
S
R
Wcale dobrze nie wyglądała. Była blada i miała pod-
krążone oczy.
- Nie interesuje cię, jak ja się czuję? - zapytał.
- Jak ty się masz?
- yle. Bo mam wrażenie, że jestem nieodrodnym
dzieckiem moich rodziców.
- Jak mam to rozumieć?
- Bo wyjątkowo dużo czasu mi zajęło zrozumienie,
czego chcę od życia. - Milczała, więc dodał: - Masz mnie
zapytać, co to jest.
- Ja to wiem. Chcesz zostać ordynatorem, dyrekto-
rem do spraw medycznych oraz profesorem medycyny.
- Pudło.
- Sam mi to powiedziałeś.
- Owszem, ale się myliłem. Bo wcale mi na tym nie
zależy. Mówiłem też, że nie interesuje mnie rodzina. Ale
teraz wiem, że chcę mieć żonę i dzieci.
Becky zbladła jeszcze bardziej.
- Jak Michael.
- Ale ja to nie on. - Nie odrywał od niej wzroku. -
Myślę, że chcę więcej niż Michael. Chcę mieć żonę sa-
modzielną, kobietę spełnioną jako moja partnerka, jako
matka moich dzieci, oraz w każdej roli, którą sobie wy-
bierze. Jeżeli moja żona uzna, że po urodzeniu dziecka
chce wrócić do pracy, w porządku, jakoś to zorgani-
zujemy.
Ujął jej dłoń.
- Becky, nie jestem twoim ojcem. Nie chcę się z tobą
żenić z powodu dziecka. - Zamachał rękami. - Właśnie
że chcę. Bo chcę patrzeć, jak nasze dzieci rosną, chcę czy-
tać im na dobranoc i pocieszać je, kiedy przyśni im się
coś okropnego. Nie chcę być weekendowym ojcem, któ-
S
R
rego miłość odmierza się porcjami lodów podczas spa-
ceru po parku. Nie chcę być ojcem wakacyjnym, którego
dziecko będzie mieszkało w Anglii i tylko podczas ferii
odwiedzało mnie w Barcelonie. Chcę być blisko, żeby
nasze dzieci wiedziały, że są kochane przez oboje ro-
dziców.
Becky dumnie uniosła głowę.
- Dziecko nie jest dobrym powodem zawierania mał-
żeństwa.
- To tylko jeden z powodów. Pragnę ciebie jako takiej.
- Załóżmy, że się pobierzemy... - wykrztusiła. - Ale
jak odkryjesz, że mimo wszystko nie jestem kobietą two-
jego życia, wszystko wezmie w łeb, a gdy będą dzieci,
zrobi się piekło.
- Nie jestem Michaelem - powtórzył. - Nie chcę,
żebyś się dopasowywała do moich wyobrażeń, jaka po-
winna być moja żona. Bądz sobą. Moją drugą połową.
Kobietą, która mnie dopełnia. Uważam, że jesteś kobietą
mojego życia, bo do nikogo nie czułem tego, co czuję do
ciebie. To mnie przerażało, a stało się, zanim byłem
w stanie do tego się przyznać.
- Ja też muszę ci coś powiedzieć. - Zamknęła czy. -
Kiedy Michael odszedł... kiedy wyszło na jaw, że jego
kochanka spodziewa się dziecka... ja też byłam w ciąży.
Leandro milczał, ale mocniej ścisnął jej dłoń, by wie-
działa, że jest z nią.
- Nie powiedziałam mu, nikomu nic nie mówiłam.
A potem... poroniłam. Miałam koszmarne poczucie winy.
- To nie była twoja wina, estimada. Wiesz tak samo
jak ja, że w pierwszych dwunastu tygodniach często
dochodzi do poronienia. To się zdarza.
- To była moja wina - upierała się. - Bo nie chciałam
S
R
tego dziecka. A kiedy je straciłam... Mam do siebie o to
żal, ale poczułam ulgę. Byłam nieszczęśliwa, to oczywis-
te, ale jednocześnie czułam ulgę, że nie wpadnę w pułap-
kę, że nie będę zmuszona zostać z Michaelem. - Przy-
gryzła wargi. - Jak można nie chcieć dziecka? Widzisz,
jakim jestem człowiekiem?
- Bardzo ludzkim - odparł. - Michael cię oszukał,
zdradził, nie chciał, żebyś pracowała, oczekiwał, że tylko
ty będziesz się poświęcać. Ilekroć byś spojrzała na to
dziecko, widziałabyś jego oraz dziecko, które nie jest
owocem miłości.
Ona się boi, pomyślał, że nie pokocha naszego dziec-
ka. Zważywszy na jej trudne dzieciństwo, boi się też, że
będzie jak jej matka.
- Wiem doskonale, jakim jesteś człowiekiem - po-
wiedział cicho. - Dziesiątki razy widziałem, jak trosz-
czysz się o dzieci na oddziale. Z twoim własnym dziec-
kiem połączy cię dodatkowa więz. Jestem przekonany, że
gdybyś wtedy nie poroniła, byłabyś cudowną matką, i dla
naszego dziecka też będziesz taka.
Milczała.
- Becky, powiedz coś.
- A jeżeli okaże się, że jestem taka sama jak moja
matka? - wykrztusiła.
- Nie jesteś twoją matką. Gdybyś była egoistką nie-
zdolną do miłości, nie martwiłabyś się o to, że nie poko-
chasz swojego dziecka. Pamiętaj, nie wszystkie kobiety
zakochują się w swoich dzieciach od pierwszego wej-
rzenia. Czasami trzeba na to czasu.
- Skąd wiesz?
- Bo dorastałem, czując, że jestem kochany. Przykro
mi, że miałaś smutne dzieciństwo, ale myślę, że też
S
R
i dlatego dołożysz wszelkich starań, żeby dzieciństwo
naszego malca było inne.
- Boję się. Jeżeli wyjdę za ciebie... Jaką mam pew-
ność, że to się nie skończy jak z Michaelem? Kochaliśmy
się, a skończyło się katastrofą.
- Nie jestem Michaelem. - Ile razy ma to powtórzyć,
zanim ona mu uwierzy? - Hiszpanie mają opinię dominu-
jących samców, więc mógłbym siłą zawlec cię do ślubu,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]