[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mama będzie mnie ganiać do mycia.
Przetarłem twarz wilgotnym ręcznikiem. Od razu lepiej. Ubrałem się jak na pogrzeb, zrobiłem do
lustra maksymalnie paskudną minę, po czym sztywnym krokiem wmaszerowa-łem do holu.
Nie wyglądasz najlepiej oceniła mama. Możesz się nie garbić?
Potrzebuję pieniędzy postanowiłem skierować rozmowę na inne tory
172
A kto ich nie potrzebuje? Znasz takich? mama zrobiła unik taktyczny W palcach obracała
kluczyk od samochodu, należało więc przyspieszyć negocjacje.
Usiadłem na pufie, niemrawo pucując czarne lakierki. Czułem się nieszczęśliwie w tych
uciskających mnie ciuchach, z dławiącym gardło krawatem. Co ja jestem, jakiś angielski lord? Glut
za to wyglądał jak w drugiej skórze.
Jedziemy na wycieczkę i muszę jutro dać sto pięć... sto pięćdziesiąt złotych kaszlnąłem, żeby
wywołać matczyny niepokój moim stanem zdrowia. Może przejdzie drobny kancik.
Ile? W oczach mamy błysnęło niedowierzanie. Wyjeżdżacie na Riwierę?
Tylko do Gdańska. Poza tym powiedziałem sto pięć, a nie sto pięćdziesiąt... zbyt pózno
zorientowałem się, co mówię. Odruchowo zakryłem usta i był to niewybaczalny błąd. Odwiedzę
ojca przy okazji dorzuciłem gorączkowo.
Mama objęła tulącego się obłudnie Gluta, włożyła pantofle, a potem powiedziała:
Na oszustwie człowiek daleko nie zajedzie, prawda, Krzysieńku?
Krzysieniek przytaknął gorliwie. Fałszywy dwulicowiec. Zwykle sztama z ojcem, a jak przychodzi
co do czego, trzyma z mamą. Kicham na takiego towarzysza niedoli.
Przejęzyczeniem, nie oszustwem broniłem się, wiążąc buty. Zdaje się, że od ostatniego razu
urosły mi stopy. Podkurczyłem palce. Palikowa kazała jechać, to jadę...
173
Nikt nie może nikogo zmusić do wycieczki oburzyła się mama, popychając mnie do wyjścia.
Zresztą, nie marn na to pieniędzy. Trzeba wyklepać blachę w drzwiach samochodu, a
ubezpieczenie tego nie pokrywa. Twierdzą, że to uszkodzenie własne dokończyła z żalem.
Wyglądało na to, że wpadłem w sidła własnej bezmyślności. Nie pojadę szukać lunety, bo walnąłem
drzwiami w słup. Sprawiedliwie i beznadziejnie zarazem.
Ja ci pożyczę Glut pociągnął nosem.
Poważnie? poczułem nagły przypływ braterskiej miłości. Kiedy?
Mały wytarł nos w chusteczkę i pokiwał głową.
Jak będę miał.
Braterska miłość pomachała do mnie chudą rączką i od-frunęła w różowe obłoki dobrych chęci.
Wyszliśmy na ulicę. Natychmiast zagadała do nas Bąkowa, zamiatająca swój kawałek chodnika.
O, sąsiadeczka! powiedziała i wsparła się na brzozowej miotle. A gdzież to Bozia
prowadzi?
Pani... Reniu wycedziła mama. Pani się łaskawie już nam przysłużyła, więc raczy się
pani... nie interesować.
A co, szuka pani nowego męża? Taka elegancka! Bąkowa poprawiła chustę na głowie, nie
przejmując się słowami mamy. I chłopcy jak malowanie, niejeden się na to złapie.
Pani Reniu mama znieruchomiała z ręką na klamce samochodu. Pani bredzi. Mój mąż jest
w delegacji, niedługo wróci.
He, znam ja te delegacje, pani kochana sąsiadka mru-
174
enęła okiem, uśmiechając się krzywo. Wszystkie rozwódki tak gadają. Jakby co, jest wolny taki
jeden murarz, Kolanko Stefan. Niemłody, ale za dużo nie jada. Pół żołądka mu wycięli, matko
jedyna! Bąkowa załamała ręce. No i trochę bezrobotny jest teraz. Ale chłop dobry...
Mama ruszyła z pochmurną miną. Nie mogłem tego puścić płazem. Opuściłem szybę.
A pani zamiata czy odlatuje?! wrzasnąłem na całe gardło. Sąsiadka pogroziła mi miotłą.
Zagraliśmy jej z Glutem na nosach, niech wie, co społeczeństwo o niej myśli.
Ciotka Klara nie była naszą ciotką. Była jakąś bliską kuzynką mojej mamy, która według słów
babci wyszła za mąż jak należy, czyli bogato. Wujek Tolek Bocian pracował jako instalator
alarmów i gdyby mi się nie chciało uczyć, mam zaklepa-ne miejsce u niego w firmie. Tak kiedyś
obiecał na imieninach ojca. Mieszkali na obrzeżach Trombolina, w tak zwanej Kraśnicy, składającej
się głównie z dużych, ładnych domów, drobnych warsztatów i szklarni. Było tam nudniej niż na
Rejtana.
Dojechaliśmy bez przygód, z grubsza biorąc. Mama tylko raz przekroczyła prędkość i jestem
pewien, że widziałem błysk flesza fotoradaru, ale to się okaże za jakiś czas. No i jeszcze złapaliśmy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]