[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Był to Chronos, Posejdon Atlantydy - taki, jakim Ray widział go kiedyś we śnie. Nie,
zbyt bezpiecznym jest pamiętać o tym teraz, w tym towarzystwie.
Nad małymi oczkami w opasłej twarzy o tłustych policzkach znajdowała się grzywka
z perfumowanych i utrefionych włosów. Jego opasłe dłonie poruszały się w wystudiowanych
gestach, od czasu do czasu podnosząc do nadętych warg smakołyki z pełnego talerza
stojącego na małym bocznym stoliku przy łokciu władcy. Obok niego stał kapłan w
czerwonych szatach, o ogolonej czaszce i bardzo jasnych oczach. Ray pomyślał, że bardziej
powinien bać się jego, niż Posejdon a, któremu rzekomo służy.
- Czy Wasza Straszliwa Wysokość byłby rad usłyszeć słowa swojego niewolnika? -
Ray wymówił formułkę, która została mu wpojona.
- Czy może opowiedzieć wszystko od razu, Magos ie? - spytał Chronos kapłana.
- Może byłoby lepiej oszczędzić czasu O, Straszliwy. Jeśli uznasz to za konieczne,
może powtórzyć swoją opowieść przed radą.
- Mów więc, człowieku z Uighur.
- Wypełniając rozkazy wydane twemu słudze udałem się do Mu - rozpoczął Ray.
Słowa przyszły tak łatwo, że musiały zostać umieszczone w jego umyśle w takiej formie, że
stanowiły gotową odpowiedz na to właśnie pytanie.
Posejdon kręcił się na łożu wśród poduszek. Tak, tak!
- zniecierpliwił się. - Ale co z ich umocnieniami?
Znów słowa przyszły Ray owi łatwo. Wszystkie nadbrzeżne forty zostały
wzmocnione, a rezerwy zmobilizowane. Flota otrzymała rozkaz werbowania załóg na nowe
statki i żeglowania po morzach zachodnich&
- Wszystko to już znamy, głupcze! Czy nie przynosisz niczego o większej wadze dla
naszych uszu? Co ze sprawami, którymi miałeś się zająć szczególnie dokładnie?
- Twój niewolnik przekupił młodego nowicjusza w świątyni, który wiedział o
czymś&
- I co, co? Czy wiedzą o Miłującym?
- Tak. Naacal owie przeniknęli zasłonę ciemności i widzieli Miłującego. - Słowa
wciąż sypały się z ust Ray a, który wiedział, że nie pochodzą z jego umysłu, ale zostały w
nim umieszczone, by odpowiadał na pytania. Nie wiedział jednakże, do czego to odkrycie
może mu się przydać.
Chronos zwinął płaską dłoń w pięść i zanurzył ją głęboko w jedną z poduszek, na
której się podpierał. A więc& - spojrzał z rozdrażnieniem na kapłana. - Powiedziałeś, że
zasłony nie można przeniknąć, a oni to uczynili. Czy to oznacza, że Naacal owie są
potężniejsi niż&
- O, Straszliwy! - Dłoń Czerwonej Sukni uczyniła ostrzegawczy gest wskazując na
Ray a. Lecz nawet, jeśli kapłan nie życzył sobie dyskutowania na ten temat tu i teraz, to jego
władca nie był w nastroju, by go uciszano.
- Czy wobec tego Naacal owie są potężniejsi? - powtórzył, a jego głos stał się ostry i
przenikliwy.
- Jak ci mówiłem, O, Straszliwy& - w odpowiedzi ton głosu kapłana był jednostajny i
zrównoważony - żaden umysł zrodzony w Mu nie mógłby nas dosięgnąć, jednak wyczuliśmy
coś. Gdyby przeszukali świątynię&
Gdyby?! - Chronos przerwał mu. - Z pewnością to uczynili. Hej, ty! Czy planują jakąś
obronę przeciw Miłującemu? Co mówił o tym ten młody klecha?
- Pracują nad czymś, Wasza Straszliwa Wysokość. Mógł się jednak tylko tyle o tym
dowiedzieć, że jest to promień czarnego światła.
Skąd pochodziły te słowa? Ray pragnął zakryć sobie usta dłońmi, stłumić głos, jednak
on już nie należał do niego, tego głosu używał inny mózg spoza niego i to wzbudziło w Ray u
nowy rodzaj strachu. - Nowicjusz został pochwycony i zabrany zanim dowiedział się czegoś
więcej. Było to dla mnie, twojego uniżonego sługi, ostrzeżeniem i w porę uszedłem.
- Promień czarnego światła - Magos powtórzył w zamyśleniu.
- Słyszałeś już o czymś takim? Co to jest? - zapytał Chronos.
- Muszę poszukać w zapiskach - wykrętnie odparł kapłan. - Co jeszcze masz nam do
powiedzenia? - zabrzmiało to tak, jakby bardzo chciał odciągnąć uwagę Chronos a od tego
właśnie tematu.
- Uighur się waha, o, Straszliwy. - Ray usłyszał, jak opowiada. - Nie jest on lojalnym
potomkiem gotowym rzucić się do obrony Ojczyzny, jak wierzy Mu&
- To dobrze, dobrze! - Chronos wydał świszczący dzwięk zadowolenia.
- Widzisz - znów zwrócił się do kapłana. - Ziarno zasiane tak ostrożnie przez naszych
ludzi zaczyna kiełkować, a niedługo wyda owoce. Wyznaczonego dnia Mu wezwie na pomoc
sojuszników, ale nikt im nie odpowie. Wtedy zostanie sam, dojrzały do grabieży.
- Powiedz mi - teraz kapłan zadał pytanie - czy słyszałeś w Mu o cudzoziemcu, który
ostatnio zyskał względy Re Mu? O kimś, kto nie pochodzi z Mu, lecz z bardzo daleka i kto
posiada dziwne moce?
- Krąży taka opowieść. - Ray był wciąż tylko narzędziem w ręku siły, która go tu
przywiodła. - Twój sługa nie może wierzyć w jej prawdziwość. Pospólstwo twierdzi, że Re
Mu i Naacal owie zdobyli się w potrzebie na wezwanie siły z zewnątrz - powiedział.
Chronos usiadł tak nagle, że poduszki spadły kaskadą na podłogę.
- Czy to może być prawda? - znów zwrócił się do Czerwonej Sukni, oczekując
odpowiedzi.
- Kto to może wiedzieć, O, Straszliwy. Plotki podają wiele rzeczy, ale w każdej z nich
jest tylko strzępek prawdy. Jakkolwiek to jest logiczne: mamy własne wsparcie i ono nie
pochodzi ze świata, jaki znamy. Może Naacal owie wykorzystali coś podobnego. To
tłumaczyłoby przedostanie się przez zasłonę - mogli w taki sposób użyć tego, kogo
przywołali.
- Czy z jego pomocą mogliby nas pokonać? - nalegał Chronos.
- My wzywamy siły z Ciemności, oni z innych zródeł, jeśli to w ogóle jest prawda.
Któż może stwierdzić, która z mocy jest silniejsza, zanim nie spotkają się one w otwartej
walce? Nie ma znaczenia, co stanie pod sztandarem Mu - my mamy za sobą Miłującego i jego
silny ród. Czy wiesz coś jeszcze o tej sprawie? - spytał Ray a.
- Nie, synu Ba Al a. Słowa szeptane w mieście, tak jak mówisz, mogą nie mieć w
sobie nawet najmniejszego cienia prawdy.
- Ale wystarczą, by nas przygotować. Człowiecze z Uighur, dobrze się spisałeś. Czy
nie tak, O, Straszliwy? - spytał Magos Posejdona.
Tak się złożyło, że wyrwał władcę z głębi myśli.
- Och, tak, tak. Jesteś wolny, możesz odejść. Oficer czekający na zewnątrz pokaże ci
siedzibę dla ciebie przygotowaną.
Ray cofnął się o cal, wciąż na klęczkach, wstał dopiero przy drzwiach. Kiedy spojrzał
w górę, zobaczył, że Posejdon i kapłan rozmawiają szeptem ze sobą i pomyślał, że Magos
został zatrudniony dla uspokajania swego władcy.
ROZDZIAA 12
Ray oparł się o szeroki, okienny parapet. Na górnym piętrze pałacu, okna były czymś
więcej, niż tylko wąskimi szczelinami jak poniżej. Przez ciemności nocy przebijały się
światła portu; Ray był na tyle wysoko, że mógł widzieć doki przez mur pałacowy.
Gdzieś tam w dole był statek, który go tu przywiózł. Ray zadumał się nad naleganiami
kapitana Tauta i niespodziewaną sugestią, że może on znalezć schronienie na statku, jeśli
tylko zajdzie potrzeba. Dlaczego kapitan naciskał na to tak bardzo, mówiąc mu nie raz, a
kilka razy.
Pokój znajdujący się za nim był skąpo umeblowany. Wyglądało na to, że Posejdon nie
traktuje zbyt dobrze swoich oddanych wysłanników powracających z misji. Cztery czerwone
[ Pobierz całość w formacie PDF ]