[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dotknąć w ten sposób Gene'a, ale teraz oddałaby tygod-
niową pensję, żeby móc pieścić gładkie, brązowe ciało
McCalluma.
- Miałaś rację, jeśli chodzi o Colette - przyznał
z kwaśną miną - ale ściśle rzecz biorąc, zwykle nie mylę
się
w ocenie ludzi. Zaskoczyła mnie.
- Naturalnie, nie jesteś przyzwyczajony do naiwnych
małych istot.
Uniósł brwi.
- Nie? Mam już tak długo do czynienia z tobą, a
powinienem się przyzwyczaić.
- Nie jestem naiwna.
- Jeśli chodzi o seks, to jesteś z całą pewnością.
Uroczo naiwna - dodał zmysłowym szeptem, zanim
zdołała go zaatakować.
Zebrała dłońmi pianę i położyła sobie na twarz.
Czuła
się kompletnie zbita z tropu.
- Nic nie mówisz - drażnił ją. Skończył się golić,
schował maszynkę do szafki i smarował sobie twarz
płynem po goleniu.
110
Nie mów tylko, że jesteś nieśmiała - zachichotał
i odwrócił się.
Nie mogła opanować rumieńców. Podniosła oczy na
szlafrok wiszący przy wannie.
Wcale nie jestem nieśmiała - powiedziała odważnie.
Roześmiał się.
- To dlaczego nie spojrzysz na mnie?
-Kąpię się - rzekła hardo.
Zdaje się, że to dobry pomysł - nie czekając na jej
odpowiedz, rzucił szlafrok na krzesło stojące przy wannie
i zanurzył się pod pianą obok Abby.
. . .
111
Rozdział siódmy
Abby usiłowała ukryć swe zaskoczenie i oburzenie
ale także fascynację - które malowały się na jej twarzy,
gdy McCallum wślizgnął się do wanny tuż obok niej.
Piana osiadła na gęstych włosach porastających jego
szeroki tors.
Odetchnął głęboko.
Boże, jak dobrze! Chciałem zainstalować sobie coś
takiego w łazience, ale jakoś nigdy się za to nie
zabrałem,
Cudowna rzecz po ciężkim dniu, prawda, Abby?
Jest bardzo miło - zgodziła się. Dotknął jej ramie-
niem, poczuła słodki dreszcz, który przeszedł jej ciało aż
po czubki palców.
Mydło?
Podała mu mydło.
Sądzisz, że Nicky myśli poważnie o Colette? - spy-
tała, siląc się na nonszalancję.
Myślę, że to całkiem możliwe - potwierdził. Namy-
dlił ramiona i tors -Abby przypatrywała się czując głuchy
Ból w napiętym ciele.
Spojrzał na nią i uniósł brwi.
Nigdy nie wyobrażałaś sobie, że jesteś gejszą?
- drażnił się z nią. - Czy nie zechciałabyś namydlić mi
pleców?
Podał jej namydloną gąbkę i odwrócił się, ukazując
pokryte pianą muskularne plecy.
113
Wzięła gąbkę i zaczęła gładzić delikatnie jego ciemne,
opalone plecy. Chciała być jeszcze bliżej, dotykać nie
gąbką, lecz palcami ciała.
Próbowała ukryć rosnącą żądzę, ale McCallum od-
wrócił się i zobaczył w jej oczach głodny błysk, zanim
zdołała go opanować.
Jego pierś wznosiła się i opadała ciężko - przez długą
chwilę patrzyli na siebie. Potem bez słowa wyjął gąbkę
z jej dłoni i rzucił ją do wody. Chwycił jej dłonie i położył
na swoim namydlonym torsie. Poruszał nimi powoli,
zmysłowo, dopóki ręce same nie przyjęły rytmu i nie
zaczęły pieścić delikatnie jego nagiej piersi. Pachniał
mydłem i wodą po goleniu. Abby pomyślała, że nigdy
w życiu nie spotkała tak zmysłowego mężczyzny. Jej
dłonie powoli, z wahaniem ześliznęły się wzdłuż żeber na
płaski brzuch. Delikatnie przesunęła je jeszcze niżej, wciąż
patrząc na niego i widząc rozleniwioną przyjemość w cie-l
mniejących oczach, które się powoli zamykały, aż po
czuła, że przez jego wielkie ciało przeszedł lekki dreszcz,
Przysunął się do niej, delikatnie przesunął jej dłonie ni
swe ramiona, aż czubki jej piersi dotknęły jego torsu.
Spomiędzy rozchylonych warg dobywał się niespokojny,
szybki oddech. Pochyliła się do przodu i pocałowała go,
Z ustami na jego ustach poruszała się lekko w przód
i w tył, aż oparła się na jego mokrej, owłosionej piersi.
Pozwolił jej przejąć inicjatywę, robić to, na co miała
ochotę i sprawiało mu to przyjemność. Odchylił głowę do
tyłu i lśniącymi pod gęstymi brwiami oczyma przypat-
rywał się cierpliwie jej ruchom. Tylko szybkie bicie jego
serca wskazywało, jak przyjemny był dlań jej delikatny
dotyk.
- Dobrze ci, malutka? - spytał głosem równie zmys-
łowym jak pieszczota.
114
-Ja... byłoby mi jeszcze lepiej, gdybyś mi pomógł-
wyszeptała.
Pomóc ci... Jak? - szepnął. Uniósł rękę i gładził ją
po plecach wzdłuż kręgosłupa. -Tak? Czy może... tak?
delikatnie odsunął ją do tyłu i okrył dłońmi jej
naprężone piersi. Jego palce pieściły je subtelnie, badały,
pluskały, aż cicho zamruczała.
Odsunął się nieco, położył wielką dłoń na jej plecach,
drugą zaś wygiął jej kibić do tyłu. Pochylił się, wziął
w usta najpierw jedną a potem drugą sterczącą brodawkę
i pieścił wargami, językiem, zębami.
Abby wbiła paznokcie w jego ramiona i głęboko
westchnęła. Gdy jego usta ześlizgnęły się z piersi na płaski
brzuch, wydała z siebie zduszony krzyk.
Na miłość boską... - szepnął.
Wstał, pociągając ją za sobą i przytulił jej drżące ciało.
Jego spoczęły na jej wargach, język wdarł się w jej
ust, ramiona przyciskały jej ciało do jego, mówiąc bez
słów, że musi mieć więcej niż to.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]