[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tym, z którym obudziła się po nocy spędzonej z Kinnahau-
kiem. Boże, kiedy to było...
- Kinnahauku - szepnęła z rozpaczÄ…. - WolaÅ‚abym zo­
stać twoją drugą żoną niż żyć bez ciebie.
Gdy tylko przestała się ruszać, natychmiast zrobiło jej się
zimno. Z głodu dostawała zawrotów głowy - wszak ostatni
raz jadła poprzedniego dnia, na łodzi Hamisha O'Neala, a
i to niewiele: suchara i kawaÅ‚ek suszonej ryby. Teraz z rado­
ścią przyjęłaby nawet garść żołędzi i łyk zimnej wody.
Ale nie było ani strawy, ani wody. Tylko jeszcze więcej
whisky. Siedziała więc w milczeniu, kuląc się ze strachu,
a jej oprawcy pociÄ…gali alkohol i mamrotali coÅ› w swym bar­
barzyÅ„skim jÄ™zyku. Najwyrazniej czymÅ› siÄ™ cheÅ‚pili, ponie­
waż co chwila któryÅ› z nich potrzÄ…saÅ‚ Å›wieżo zdartymi skal­
pami i waliÅ‚ siÄ™ pięściÄ… po torsie. Inni chrzÄ…kali i pomruki­
wali z aprobatÄ….
To nie może dziać się naprawdę, myślała. Takie koszmary
przychodzą tylko we śnie. Za chwilę się obudzi, a Słodka
Woda postawi na ogniu gliniany garnek z wodą i liśćmi yau-
pon, by zaparzyć herbatę. Pózniej ugniecie appones i zacznie
piec placki.
Uśmiechnęła się smutno do siebie. Ciekawe, że przestała
już śnić o Little Wheddborough. Jej domem stała się wyspa
Croatoan, jej ludem Hatoraskowie.
Dopóki jej nie wygnali.
Jeden po drugim trzech napastników położyło się na ziemi
i zaczęło głośno chrapać. Czwarty, Garbaty Nos, opróżnił
ostatni dzbanek i odrzuciÅ‚ go daleko od siebie. OtarÅ‚ przed­
ramieniem usta i brodÄ™, rozsmarowujÄ…c przy tym farbÄ™ na
twarzy, po czym zaczął bacznie przyglądać się ciemnymi,
przekrwionymi oczyma Bridget.
Ona jednak wiedziaÅ‚a, że dzisiaj już raczej nic jej nie gro­
zi, nawet Garbaty Nos byÅ‚ zbyt pijany, aby cokolwiek zdzia­
Å‚ać. Za to z rana znów mogÄ… zacząć siÄ™ kÅ‚opoty, ponieważ In­
dianie pobudzÄ… siÄ™ na pewno w paskudnych nastrojach. Ale
może rano ona już będzie daleko.
Postanowiła, że kiedy tylko Garbaty Nos zapadnie w sen,
podejmie próbę ucieczki. Nie miała pojęcia, gdzie znajduje
siÄ™ miasteczko, i wiedziaÅ‚a, że w gÄ™stym lesie może zabÅ‚Ä…­
dzić, ale mniej siÄ™ obawiaÅ‚a dzikich zwierzÄ…t niż pijanych be­
stii w ludzkiej skórze.
Wciąż miaÅ‚a zwiÄ…zane w rÄ™ce. Czy zdoÅ‚a nakÅ‚onić Garba­
tego Nosa, by rozwiązał krępujące ją rzemienie? Z całej
czwórki właśnie on sprawiał najlepsze wrażenie. Ponieważ
niewiele miaÅ‚a do stracenia, postanowiÅ‚a spróbować. Pode­
szła do Indianina i wskazała mu pęta.
- Proszę - powiedziała bojazliwie. - Nie mogę z tym
spać.
Dzikus mruknął coś pod nosem i zaczął gmerać przy jej
nadgarstkach. Bridget wolała, by rozwiązał jej więzy, a nie
przecinaÅ‚ ich nożem. W stanie, w jakim siÄ™ znajdowaÅ‚, mó­
głby przy okazji poobcinać jej ręce.
Nieoczekiwanie poczuła na swych kostkach jego dłonie.
SzarpnÄ…Å‚ jÄ… gwaÅ‚townie, straciÅ‚a równowagÄ™ i runęła na zie­
mię jak długa.
- Nie, proszÄ™, nie zrozumiaÅ‚eÅ› mnie! ProszÄ™, nie rób te­
go... nie krępuj mi nóg. Rozwiąż tylko ręce!
Zbyt pózno pojęła swój błąd. Sądziła, że Garbaty Nos jest
wystarczająco pijany, by nie wiedzieć, co robi. Pomyliła się
i teraz miała skrępowane nie tylko ręce, lecz także i nogi.
Wciąż jeszcze próbowała przemówić mu do rozsądku, ale on
już wiązał szorstki rzemień wokół jej szyi. Drugi jego koniec
zamocowaÅ‚ do kostek i tak mocno naciÄ…gnÄ…Å‚, że Bridget mu­
siaÅ‚a wygiąć siÄ™ w Å‚uk do tyÅ‚u. SzlochajÄ…c rozpaczliwie, bÅ‚a­
gaÅ‚a, by rozwiÄ…zaÅ‚ duszÄ…ce jÄ… wiÄ™zy, wiedziaÅ‚a jednak do­
brze, że te proÅ›by nie zdadzÄ… siÄ™ na nic. Powinna byÅ‚a pocze­
kać i próbować ucieczki ze skrÄ™powanymi rÄ™kami. Teraz na­
wet taka szansa została jej odebrana.
Ujrzała, że Garbaty Nos próbuje dzwignąć się z ziemi.
Udało mu się za trzecim razem, a potem, zostawiwszy ją
skrępowaną, przeszedł na skraj lasu i zaczął wymiotować.
Bridget nie mogÅ‚a siÄ™ ruszyć, nie narażajÄ…c siÄ™ na potwor­
ny ból wokół szyi. Co o bólu powiedział Soconme? %7łe jest
tylko kolejnym morzem, po którym żegluje umysÅ‚? Och, pró­
bowaÅ‚a, lecz nie potrafiÅ‚a uciec od cierpienia. Lecz nawet fi­
zyczne męki były niczym w porównaniu z upokorzeniem
i poczuciem opuszczenia, z myślą, która wciąż powracała
natrÄ™tnie i drÄ™czyÅ‚a jej serce - Kinnahauk jej nie chciaÅ‚, ode­
szÅ‚a z wioski Hatorasków. To dlatego spadÅ‚y na niÄ… te wszy­
stkie nieszczęścia.
- Czyżbym naprawdę popełniła tyle niegodziwości, że
muszÄ™ być nieustannie karana? - szepnęła do siebie z roz­
paczÄ….
ObudziÅ‚a siÄ™ przed Å›witem. CiaÅ‚o miaÅ‚a zdrÄ™twiaÅ‚e i zziÄ™b­
nięte. Dręczyły ją tak dziwaczne koszmary, że nie potrafi-
Å‚a już odróżnić jawy od snu. Raz zdawaÅ‚o siÄ™ jej, że w cie­
niu drzew widzi wysoką, milczącą postać Kinnahauka.
Prawie czuła woń drzewnego dymu, którym pachniała jego
skóra.
Ale to był tylko sen - tęskny szept jej udręczonej duszy.
21
Bridget nie wiedziaÅ‚a, jak dÅ‚ugo spaÅ‚a, ani też co jÄ… zbu­
dziło. Jedyną rzeczywistą rzeczą był ból. Leżała nieruchomo,
bojÄ…c siÄ™ zbudzić swych przeÅ›ladowców. RÄ™ce i nogi zupeÅ‚­
nie już jej zdrÄ™twiaÅ‚y i tylko ostatkiem woli walczyÅ‚a o za­
chowanie jasności umysłu.
Kiedy usłyszała, że ktoś skrada się w jej stronę, wpadła
w panikę. Poprzez oszalały łoskot serca dotarły do niej cztery
głuche uderzenia, po nich zaś usłyszała straszliwe charczenie.
Wreszcie ktoÅ› szarpnÄ…Å‚ za rzemieÅ„, który jÄ… krÄ™powaÅ‚, i na­
tychmiast zaczęła się dusić.
- U-kettawa! - rozległ się nad jej głową ochrypły głos.
- We~waukee? - odparł inny.
- Neep. E-tau-wa.
Nagle poczuła na sobie dotyk szorstkich dłoni. Nie był to
jednak dotyk brutalny. Dobiegł ją też czyjś pomruk i zaraz
potem ucisk na szyi zelżaÅ‚, a ktoÅ› rozwiÄ…zaÅ‚ jej nogi. Nie wie­
rząc jeszcze, że jest wolna, czekała, aż oswobodzą jej ręce,
jednak jak się okazało - na próżno.
GÅ‚osy umilkÅ‚y, ona zaÅ›, myÅ›lÄ…c tylko o ucieczce, daÅ‚a kil­
ka chwiejnych kroków, zachwiała się na zdrętwiałych nogach
i pewnie by upadÅ‚a, gdyby nie podtrzymaÅ‚ jej jeden z dzi­
kusów.
Gdy w jej ramię wpiły się jego twarde palce, dziewczyna
zrozumiała, że nie ma dla niej ratunku. Zaczęła szykować się
na tortury.
Wielki Boże, wołała do swego Stwórcy, za co karzesz
mnie tak okrutnie? Czyżby mieszkańcy Little Wheddboro-
ugh wiedzieli o mnie więcej niż ja sama? Czyżbym naprawdę
była wiedzmą?
Jej wzrok przyzwyczaiÅ‚ siÄ™ do mÄ™tnego Å›wiatÅ‚a przedÅ›wi­
tu. Rozejrzała się wokół i od razu pojęła, że Indianie, którzy
stali teraz przed niÄ…, nie byli pijanymi dzikusami, którzy na­
padli jÄ… i uwiÄ™zili. MogÅ‚a uciec czterem oszoÅ‚omionym alko­
holem barbarzyÅ„com, ale w obliczu tylu napastników, trzez­
wych, poważnych i o surowych minach, nie miaÅ‚a najmniej­
szych szans. Nie cuchnęło od nich whisky, na twarzach nie
mieli odrażających malowideł, wiedziała jednak, że nie może
spodziewać się po nich niczego dobrego.
Tortury, pomyślała po raz kolejny ze zgrozą. Oto spotka
ją to, czego uniknęła w Newgate.
- Zabijcie mnie i wreszcie z tym skoÅ„czcie - powiedzia­
Å‚a z desperacjÄ….
Wojownik, który trzymaÅ‚ jÄ… za ramiÄ™, ze zdziwieniem po­
patrzyÅ‚ w jej oczy, jakby sÅ‚owa biaÅ‚ej kobiety bardzo go za­
skoczyÅ‚y. ZaciskajÄ…c zÄ™by, by nie wybuchnąć pÅ‚aczem, dziel­
nie wytrzymaÅ‚a jego wzrok. W koÅ„cu zachwiaÅ‚a siÄ™ i osunÄ™­
łaby się na ziemię, gdyby Indianin i tym razem nie chwycił
jej w ramiona.
- Zabić? Neep zabić. Neep zabić u-kettawa E-tay-wa.
Bridget znów stanęły w oczach łzy. Nie zrozumiała ani
jednego słowa. Ci wojownicy nie należeli do Hatorasków.
Ich język różnił się też od języka jej dręczycieli, którzy
wczeÅ›niej zabili Isaaca i Cormicka. Kim wiÄ™c byli? I co za­
mierzali z nią zrobić?
Kiedy zaczęła wyrywać się z ramion Indianina, ten puścił
ją nieoczekiwanie i mogła teraz ogarnąć wzrokiem polanę, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl