[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A ja myślę, że to bardzo szlachetnie z jego
strony, że zostawił mi swój dom do dyspozycji -stanęła w obronie swojego byłego chłopaka.
- Stać by cię było na podobny gest?
To czysto hipotetyczne pytanie, a ja nie zajmuję się hipotezami.
To znaczy, że brak ci wyobrazni - stwierdziła zaczepnym tonem, ale w gruncie rzeczy nie miała ochoty
się kłócić. Przeciwnie, miała wrażenie, że doskonale się rozumieją i mimo sprzeczek świetnie się
nawzajem wyczuwają: przerażało ją to.
Jeszcze nie zdarzyło mi się słyszeć podobnego zarzutu pod własnym adresem.
Widocznie kobiety, z którymi się spotykasz, cierpią na tę samą dolegliwość.
Dominic zaśmiał się i położył jej dłoń na udzie.
Niezbyt bezpieczny sposób prowadzenia samochodu - prychnęła, ale dotyk Dominica sprawił, że
przeszedł ją dreszcz.
W takim razie odłóżmy niebezpiecznie gesty do czasu, aż znajdziemy się u ciebie w domu.
Mattie pokręciła stanowczo głową. Pragnęła go, ale wiedziała, że musi chronić siebie, wyznaczyć
granicę bezpieczeństwa.
Kiedy w takim razie się zobaczymy? - Dominic zatrzymał się przed domkiem Franka, wyłączył
silnik. - Skoro jutro nie masz czasu, przyjadę po ciebie w piątek, o w pół do ósmej. Pójdziemy
gdzieś na kolację.
Nie wiem - powiedziała, wysiadając z samochodu.
Nie wiem! A to co za odpowiedz? Założył ręce na piersi i zatarasował jej wejście do domu. On,
który nienawidził zaborczości u innych i sam nigdy wobec nikogo nie był zaborczy, w ogóle nie
znał tego uczucia, teraz chciał, żeby Mattie opowiedziała mu w szczegółach, dlaczego nie wie, czy
się z nim spotka. - W najbliższy poniedziałek zaczynam pracę. Mógłbyś się odsunąć od drzwi, z
łaski swojej?
- Zaczynasz pracę w najbliższy poniedziałek,
To rozumiem, nie rozumiem natomiast, dlaczego
ten fakt uniemożliwia ci określenie terminu naszego następnego spotkania. - Panuj nad sobą, napomniał
się w duchu.
Chciałabym przeprowadzić się w czasie weekendu - wyjaśniła uprzejmie. - W piątek rano jestem
umówiona z personalną z Devereaux Group, mam podpisać umowę najmu, ustalić szczegóły przejęcia
mieszkania. Zależy mi na czasie, ze względu na Franka.
W porządku. - Cofnął się wreszcie. - Pomogę ci w przeprowadzce - zaofiarował się. - Załatwię
transport... Furgonetkę, ciężarówkę...
Mattie parsknęła śmiechem.
Moje rzeczy zmieszczą się do bagażnika sportowego samochodu.
Sobota - mruknął Dominic. - Przyjadę punktualnie o dziewiątej. Pomogę ci przewiezć rzeczy do nowego
mieszkania.
Nie bądz śmieszny. Doskonale...
Wiem. Doskonale dasz sobie sama radę. Może jednak ten jeden raz przyjmiesz pomoc, skoro ktoś ci ją
proponuje w najlepszej wierze.
I Mattie przyjęła pomoc, nie sprzeczając się dłużej.
Dominic stawił się w sobotę rano punktualnie o dziewiątej, jak obiecał. W spranych dżinsach, zielonej
koszulce i adidasach.
- Przyjechałem sportowym samochodem
- oznajmił, wskazując na srebrne ferrari, i pocałował Mattie w czubek nosa.
Skąd, na Boga, przyszło ci do głowy przeprowadzać mnie sportowym samochodem? - Teraz Mattie
wykonała podobny gest jak on przed chwilą i wskazała na kartony stojące w holu.
Ktoś coś mówił o dobytku, który mieści się w bagażniku sportowego samochodu - odpowiedział
Dominic. - Na szczęście nie uwierzyłem. Zaraz podjedzie mój kierowca całkiem pojemnym range
roverem. A my pojedziemy sobie za nim ferrari.
Koniec, kropka. Mattie westchnęła z rezygnacją. Dominic miał rację: powinna nauczyć się przyjmo-
wać pomoc zamiast unosić się dumą i każdy problem rozwiązywać samopas. Pomoc Dominica przy-
szła w samą porę, Franka natomiast Mattie nie chciała angażować w przeprowadzkę. Zaczynała
nowy rozdział życia, w którym dla byłego chłopaka nie było już miejsca. Oczywiście zamierzała za-
prosić go do nowego mieszkania, kiedy oboje przywykną do myśli o rozstaniu: chciała, żeby
pozostali w przyjacielskich stosunkach.
Frank nie nalegał, prawdę mówiąc, wydawał się zadowolony, kiedy nie przyjęła jego oferty. Mruknął
coś z wyrazną ulgą, że musi zająć się swoimi sprawami.
Gdyby nie Dominic, Mattie musiałaby teraz radzić sobie sama: niezbyt ciekawa perspektywa,
zważywszy, że miała znacznie więcej rzeczy do przewiezienia, niż przypuszczała.
- Wsiadaj do samochodu - poprosił - a ja
z George'em załadujemy kartony do range rovera. Jest coś, co wolałabyś mieć przy sobie w drodze?
- Nie.
Mattie ruszyła do ferrari, szczęśliwa, że chociaż raz nie musi radzić sobie ze wszystkim sama, I Dominic
i jego kierowca załadowali kartony do wygodnej terenówki, po czym oba samochody ruszyły przez
Londyn do nowego osiedla w południowej części miasta, po drugiej stronie rzeki największej w ostatnich
latach tego rodzaju inwestycji w stolicy, jak dumnie głosiły reklamy. Były tu domy mieszkalne o
najwyższym standardzie, biurowce, siłownie, salony piękności, centrum konferencyjne, podziemne
parkingi, nawet kino przeznaczone wyłącznie dla mieszkańców.
Mattie opowiadała o tym wszystkim radośnie podniecona, aż w pewnym momencie zdała a sobie sprawę,
że wygłasza monolog: Dominic nie odzywał się ani słowem.
Naprawdę nie musiałeś zawracać sobie głowy moją przeprowadzką - stwierdziła, unosząc się na powrót
dumą.
Wiem. - Krótka, zamknięta w jednym słowie odpowiedz.
Dominic zdawał się czytać w jej myślach, bezbłędnie wyczuwał jej nastrój. Na jej entuzjazm
odpowiedział grobowym milczeniem.
Prędzej czy pózniej będzie jej musiał powiedzieć - i ta perspektywa wprawiała go w podły nastrój. Teraz
jeszcze nie mógł wyjawić praw, było na
to za wcześnie, ale już wkrótce... Niech najpierw Mattie zaaklimatyzuje się w nowej pracy, a na pewno
przyjmie ze spokojem, może nawet z niejakim rozbawieniem to, co miał do wyjawienia.
Odprężył się trochę, ale nie podjął rozmowy na temat nowego mieszkania Mattie, ani nowej, z tymże
osiedlem związanej pracy: resztę drogi przegadali o wszystkim i o niczym.
Kiedy znalezli się wreszcie w jej nowym lokum, obeszła je zachwycona, w końcu stanęła przy oknie, z
którego rozpościerał się wspaniały widok na Tamizę.
Fantastyczne! - stwierdziła z satysfakcją, ale Dominic nie podzielał jej uniesień.
Na czym będziesz spała? - zagadnął rzeczowo, na co Mattie odwróciła się i spojrzała na niego tak, jakby
postradał zmysły.
Na podłodze, oczywiście. Nie mam jeszcze mebli.
Na podłodze - powtórzył tyleż z niesmakiem co z niedowierzaniem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]