[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie jej wina, przekleństwo jakiegoś wcześniejszego pokolenia?  Nie jestem odpowiednią żoną dla
pana& ja lepiej potrafię nienawidzić niż kochać& 
O, moja Megan, moje drogie dziecko! Tylko nie to! I ta stara plotkarka podejrzewa cię.
Powiedziała, że jesteś bardzo odważna. Odważna& żeby co zrobić?
Było to u mnie tylko chwilowe .oszołomienie. Przeszło szybko, natomiast pozostało pragnienie
ujrzenia natychmiast Megan. Nieprzeparte pragnienie!
O pół do dziesiątej wieczorem wyszedłem z domu i udałem się do miasteczka. Skierowałem swe
kroki do willi Symmingtonów. I nagle przyszła mi do głowy nowa myśl& Myśl o pewnej kobiecie,
97
której dotychczas nikt nie brał pod uwagę.
(A może inspektor Nash ją podejrzewał?)
Najzupełniej nieprawdopodobne i  do dzisiejszego dnia uważałbym to za zupełnie niemożliwe.
Nie, mylę się& nie, nie& niemożliwe!
Przyśpieszyłem kroku. Bo jeszcze silniej poczułem konieczność zobaczenia Megan, i to jak
najszybciej.
Wszedłszy w furtkę Symmingtonów, udałem się w kierunku domu. Była ciemna, pochmurna noc.
Zaczynał kropić drobny deszczyk. Widoczność była bardzo zła.
Z jednego z okien padała smuga światła. Czy to mały salonik na dole?
Wahałem się kilka chwil, a potem zamiast iść do drzwi wejściowych, zawróciłem i bardzo
ostrożnie zbliżyłem się do okna. Obszedłszy jakiś duży krzew, przycupnąłem. Zwiatło przesączało
się przez szpary w portierach nie zasuniętych szczelnie. Z łatwością można było zajrzeć do środka.
Zobaczyłem spokojną, domową scenę. Pan Symmington siedział w głębokim fotelu, a obok Elsie
Holland ze schyloną głową przyszywała łatę do sportowej chłopięcej koszulki. Mogłem równie
dobrze słyszeć, jak widzieć, bo górna część okna była otwarta.
 Zdaje mi się, proszę pana, że chłopcy są już w tym wieku, że można ich wysłać do szkoły.
Wprawdzie byłoby mi ogromnie ciężko rozstać się z nimi, bo przywiązałam się do nich bardzo&
 mówiła Elsie Holland.
 Może pani ma i rację, panno Elsie, jeżeli chodzi o Briana. Postanowiłem, że wyślę go od
nowego roku szkolnego do Winhays, mojej dawnej szkoły. Ale Colin jest może za mały. Wolałbym
poczekać jeszcze rok.
 Tak, rozumiem. A w dodatku Colin jest jak na swoje lata bardzo dziecinny.
Ot, spokojna, domowa rozmowa, spokojna, domowa scena i złota główka pochylona nad igłą.
W tym momencie otworzyły się drzwi i weszła Megan.
Stała w drzwiach wyprostowana i od razu zauważyłem w niej jakieś napięcie, natężenie. Skóra na
policzkach była mocno obciągnięta, a oczy błyszczały zdeterminowaniem. Tego wieczora nie było
w niej nic naiwnie dziewczęcego.
Zwróciła się do Symmingtona nie tytułując go jednak zupełnie. (Nagle zdałem sobie sprawę, że
nigdy nie słyszałem, w jaki sposób Megan zwraca się do swego ojczyma. Czy mówi do niego
 ojcze , czy  Dick , czy jeszcze inaczej?)
 Czy moglibyśmy porozmawiać sam na sam& Tylko kilka słów&
Symmington wyglądał na zdziwionego i  jak mi się zdaje  trochę niezadowolonego.
Zmarszczył brwi, ale Megan nie ustępowała.
 Nie masz nic przeciwko temu, Elsie?  zwróciła się do Elsie Holland.
 Oczywiście, że nie  to powiedziawszy, panna Holland zerwała się z krzesła. Była
zaskoczona i trochę zmieszana. Skierowała się ku drzwiom. Megan zaś podeszła bliżej, tak że Elsie
musiała przejść obok niej. W drzwiach zatrzymała się chwilę nieruchomo i spojrzała przez ramię
na Megan i Symmingtona. Usta miała zaciśnięte, stała bez ruchu z jedną ręką wyciągniętą przed
siebie, drugą przyciskając do piersi robotę. Była tak piękna, że zabrakło mi tchu na ten widok.
Kiedy teraz o niej myślę, zawsze widzę ją taką& zamarłą w bezruchu, z tą nie dającą się z niczym
porównać nieśmiertelną doskonałością, spotykaną jedynie w starożytnej Grecji. Po chwili wyszła i
zamknęła za sobą drzwi.
 No i co, Megan? O co ci chodzi? Czego sobie życzysz!  spytał Symmington lekko
podrażnionym tonem.
Megan podeszła do samego stołu. Gdy stanęła tuż obok Symmingtona, spojrzała na niego z góry.
I znowu uderzył mnie wyraz jej twarzy. Silne postanowienie i& coś jeszcze& Jakaś nie znana mi
twardość. Po chwili otworzyła usta i powiedziała coś, co mnie raziło jak piorun.
 Chcę pieniędzy!  powiedziała spokojnie. Prośba ta nie przyczyniła się do poprawienia
humoru Symmingtona.
 Nie mogłaś poczekać z tym do jutra?  spytał ostro.  Ale o co właściwie chodzi? Uważasz,
98
że twoja miesięczna pensja ci nie wystarcza?
 Porządny człowiek  pomyślałem w duchu  rozsądny, chociaż mało sentymentalny . Megan
rzekła znowu:
 Aleja chcę dużo pieniędzy! Symmington wyprostował się nagle w fotelu. Po chwili zauważył
chłodno:
 Za kilka miesięcy będziesz pełnoletnia. Wtedy wejdziesz w posiadanie spadku po twojej
babce. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl