[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Roześmiał się cicho.
- Idziesz czy nie?
Savannah poczuła się pokonana. Leiandros pa
miętał o rozkoszy, jakiej udzielili sobie nawzajem
ubiegłego wieczoru. Odkładanie rozmowy niczego
nie rozwiązywało - tylko przedłużało nieuniknione.
- W porzÄ…dku. Porozmawiam tylko chwilÄ™
z CassiÄ… i jestem twoja.
Kiedy tylko to powiedziała, uświadomiła sobie,
jak dwuznacznie zabrzmiały te słowa; miała ocho
tę odgryzć sobie język.
GRECKI MAGNAT 59
Leiandros tylko się uśmiechnął.
- Już jesteś.
Miała ogromną ochotę odpowiedzieć na tę aro
gancję, ale tylko spojrzała gniewnie.
- Wcale nie - burknęła tonem wściekłej sześ
ciolatki, lecz ze znacznie mniejszym przekona
niem.
Nie przestał się uśmiechać i nie zadał sobie
trudu, by się z nią spierać - co było znacznie
bardziej obrazliwe niż głośny sprzeciw. Obróciła
się na pięcie, mimo woli trafiając na kałużę pozo
stałą po ostatnim skoku Nyssy. I znowu, jak na
lotnisku, Leiandros złapał ją i ochronił przed upad
kiem.
Objął ją mocno i powiedział półgłosem:
- Ostrożnie, yineka mou.
Czułe określenie poruszyło ją równie silnie, jak
dotyk jego długich palców. Jedno i drugie było
jednak dowodem zaborczości, której nie zamierza
ła ulec. Wciągnęła gwałtownie powietrze i spo
jrzała czujnie w stronę basenu. Cassia i dziew
czynki bawiły się w płytkiej wodzie, zwrócone do
nich plecami.
- Nie rób tak - odezwała się zduszonym sze
ptem.
Jak się wydawało, Leiandros nie tylko miał
przerażającą władzę nad jej ciałem, lecz także
potrafił jak nikt zniszczyć jej opanowanie.
- Twoje ciało tak szybko reaguje na mój dotyk.
%7ładen mężczyzna nie umiałby się temu oprzeć. Ja
też nie potrafię.
60 LUCY MONROE
Chciała go uderzyć, najlepiej czymś ciężkim.
Reaguje? Oprzeć się? Mógłby przynajmniej mieć
tyle przyzwoitości, by ją uznać za atrakcyjną, a nie
wpadać w samouwielbienie, że wywiera na niej tak
wielkie wrażenie. W myślach obrzuciła go najgor
szymi wyzwiskami, zanim opanowała się na tyle,
by się odezwać.
- Puść mnie.
Zadziwiające, lecz usłuchał.
Podeszła do brzegu basenu i udzieliła niani
instrukcji, co robić z dziewczynkami w ciągu naj
bliższej godziny, mając nadzieję, że rozmowa
z Leiandrosem nie potrwa dłużej.
Leiandros poprowadził ją do gabinetu i zamknął
za sobÄ… drzwi.
- Powiedziałem Feliksowi, żeby nikt nam nie
przeszkadzał.
Savannah nerwowo oblizała wargi.
- Rozumiem.
Zwietnie. Nie tylko zniszczył całą jej wypraco
waną z trudem samokontrolę, lecz także zmusił do
wygłaszania banałów.
- UsiÄ…dz, proszÄ™.
Wskazał fotel obity skórą w kolorze burgun
da, stojÄ…cy przed wielkim mahoniowym biur
kiem.
- Napijesz się czegoś? - Otworzył lodówkę
sprytnie ukrytą w jednej z błyszczących mahonio
wych szaf.
- Chętnie, poproszę wino z wodą sodową.
GRECKI MAGNAT 61
- Zwykle nie pijesz; czyżbyś potrzebowała
wzmocnienia przed rozmową? - Uniósł ironicznie
brew.
Wiedział, że Savannah się denerwuje.
- Może być sama woda mineralna.
Zignorował ją, nalał odrobinę wina do kieliszka,
potem dopełnił wodą gazowaną i podał jej gotowy
napój. Natychmiast pociągnęła łyk.
Sobie nalał soku owocowego - i Savannah
poczuła naraz, że popełniła błąd. Jego umysł nie
będzie zamroczony alkoholem. Dobrze, że przy
najmniej niedawno jadła lunch.
Czekała, by zaczął rozmowę. Skoro dyskusja
miała dotyczyć małżeństwa, z pewnością nie za
mierzała jej zaczynać sama.
Leiandros oparł się o biurko tuż obok niej. Napił
się soku, przypatrując się jej uważnie. Próbowała
wytrzymać spojrzenie, pokazać mu, że nie da się
zastraszyć milczeniem. Wszystko byłoby znacznie
prostsze, gdyby nie wydarzenia ubiegłego wieczo
ru. W końcu się odezwał:
- Zlub może się odbyć w przyszłą niedzielę.
Załatwiłem już wszystkie formalności i umówiłem
się z popem. Naturalnie małżeństwo zostanie za
warte w kaplicy na terenach należących do willi.
Jej kieliszek potoczył się po tureckim dywanie,
lecz patrzyła tylko w oszołomieniu. Leiandros
Kiriakis powiedział właśnie, że chce ją poślubić
- i tym razem na pewno sobie tego nie wyobraziła.
Myśl wydawała się zarazem fascynująca i prze
rażająca. Strach rozumiała; czego kobieta, która
62 LUCY MONROE
ma za sobą jedno nieudane małżeństwo, może
się spodziewać po następnym związku? Natomiast
nie mieściło się jej w głowie, skąd się wzięła
fascynacja.
Chyba nie chce poślubić kolejnego Kiriakisa?
A może tak? Czy to znaczy, że kocha Leiandrosa?
Zrobiło jej się niedobrze na samą myśl. Nie szano
wał jej. Podejrzewał ją o romanse w trakcie po
przedniego małżeństwa. Z pewnością jej nie ko
chał, więc nie rozumiała, co go popycha do tego
kroku.
Powiedziała jedyne, co mogła powiedzieć:
- Nie.
Nie był zły - wręcz przeciwnie, roześmiał się.
Jego śmiech wydawał się jednak trochę ponury.
- Nie zadawałem ci pytania. Poinformowałem
cię o nadchodzącym wydarzeniu. - Jego głos
brzmiał dziwnie łagodnie.
Zadrżała teraz z prawdziwego przerażenia. Wy
dawał się tak pewny jej zgody. Odetchnęła kilka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]