[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Oczywiście.
Spojrzała na niego, szukając na jego twarzy jakiejkolwiek wskazówki, jednak zaraz
tego pożałowała. Odniosła bowiem wrażenie, że przeniosła się w czasie do chwili, gdy
po wspólnie spędzonej nocy popatrzyła mu w oczy i nie ujrzała w nich nic.
Zupełnie nic.
R
L
T
ROZDZIAA DWUNASTY
- Czy coś jest nie tak? - zapytała nieśmiało.
Konstantinos obrócił się w jej stronę. Jej jedwabny szlafrok nie zdołał ukryć
ponętnych kształtów - a on nie chciał, by go rozpraszały. Nie teraz.
- Nie - powiedział chłodno. - Usiądz.
Wskazał jej niski, szeroki parapet pełen haftowanych poduszek. Laura opadła na
nie, głowiąc się, dlaczego zwracał się do niej takim tonem. I dlaczego nawet jej nie
pocałował.
- Dlaczego tak się zachowujesz?
- Nie zachowuję się w żaden sposób - burknął. - Po prostu dziwi mnie, że pobiegłaś
do swojego pokoju, nie pożegnawszy się z naszymi gośćmi.
- To nie byli moi goście, tylko twoi! Nie przyjechali tu do mnie, tylko do ciebie,
twojego ojca i twojego syna. Ja byłam dla nich tylko ciekawostką jako matka Aleksa.
Gdy już się na mnie napatrzyli, stałam się zbędna.
- Na pewno nie dla niektórych mężczyzn. Przez cały wieczór rozbierali cię
wzrokiem.
- Możesz mieć o to pretensje tylko do siebie - syknęła. - Sam kupiłeś mi tę
sukienkę!
- Szczerze mówiąc, nie wiem, dlaczego to zrobiłem.
- A właśnie, że wiesz, i to bardzo dobrze! Bez niej nie nadawałabym się na to
przyjęcie. Bałeś się, że cię skompromituję!
- Nie chciałem, żebyś czuła się niezręcznie.
- A nie pomyślałeś o tym, że będę się czuć o wiele bardziej niezręcznie obwieszona
brylantami za pół miliona funtów? - Spojrzała na skórzane pudełko. - Najlepiej od razu to
stąd zabierz. Robię się nerwowa na sam ich widok!
- Lauro, o co ci chodzi?
No właśnie, o co? O to, że czuła się przy nim uboga i żałosna? Jak gdyby tolerował
ją tylko wtedy, gdy była wystrojona i wyglądała jak ktoś inny? A może o to, że nigdy nie
będzie kochał jej tak, jak pragnęła być kochana?
R
L
T
- To ty wpadłeś tutaj z twarzą zimną jak lód! Czy przyszedłeś w jakimś konkret-
nym celu? Bo jestem zmęczona i chcę już iść spać!
- Tak, przyszedłem z pewnym konkretnym zamiarem - wycedził. - Chciałem
ponownie poprosić cię, żebyś za mnie wyszła.
Co za ironia losu, pomyślała. Mężczyzna, którego kochała, prosił ją o rękę - cóż
mogło być piękniejszego? Ale w jego słowach było tyle ciepła, co w górze lodowej
dryfującej po Morzu Arktycznym.
Wzięła głęboki oddech.
- Ze względu na Aleksa?
- Naturalnie. - Wzruszył ramionami. Zbyt wiele wspólnie przeżyli, by musiał
cokolwiek owijać w bawełnę. - Ale to przecież nie wszystko.
- Nie? - zapytała z nadzieją w głosie.
- Udowodniliśmy sobie, że potrafimy ze sobą zgodnie żyć. A w łóżku widać to
niezbicie. Sama zresztą wiesz najlepiej.
Miał rację - ale to właśnie było najstraszniejsze. Fizyczne pożądanie miało stać się
fundamentem ich małżeństwa. A kiedy minie, co im zostanie? Na samą myśl o związku,
w którym małżonków nic już nie łączy, przeszył ją zimny dreszcz.
- Nie - powiedziała twardo.
- Nie? - powtórzył z niedowierzaniem. - Jak możesz tak mówić, wiedząc, że tego
właśnie pragnie twój syn?
- Pytałeś go o to? A może za moimi plecami przeciągnąłeś go na swoją stronę?
- Uważasz, że byłbym do tego zdolny, Lauro? Nie, nie zrobiłem tego, ale czujesz
chyba, że to prawda. Chłopak jest tu szczęśliwy. Wystarczy jeden rzut okiem na niego,
by się o tym przekonać.
- Szantażujesz mnie - wyszeptała.
Nie. Po prostu walczył o syna - chłopca, który znaczył dla niego o wiele więcej, niż
jego posiadłości, statki i międzynarodowe uznanie. Więcej nawet niż ciągłość rodu
Karantinosów. Mały Alex niepostrzeżenie wkradł się do jego serca i zagościł tam na
stałe. Czy Laura naprawdę miała zamiar zignorować pragnienia syna dla osiągnięcia
własnych celów?
R
L
T
- Zapytaj go sama - powiedział. - Zapytaj!
Ale Laura wstała i spojrzała mu wyzywająco w oczy. Choć jego potężna sylwetka
górowała nad nią, nie dała się zbić z tropu.
- Nie, nie zapytam go. Bo nie wyszłabym za ciebie nawet, gdybyś był ostatnim
mężczyzną na ziemi! Jesteś tak zawzięty i okrutny, że nie potrafisz nawet wybaczyć
własnemu ojcu, choć błagał cię o to wielokrotnie!
- Rozmawiałaś z moim ojcem?
- Czy to jakieś potworne przestępstwo? Czy powinnam cię prosić o pozwolenie za
każdym razem, gdy chcę z kimś porozmawiać?
- Oskarżasz mnie o knucie za twoimi plecami, a robisz dokładnie to samo! -
grzmiał.
- Nie łap mnie za słówka. Twój ojciec popełnił wiele błędów, tak samo jak twoja
matka. Ale wygląda na to, że nie mogli temu zaradzić. Niektórzy właśnie tacy są - słabi.
Nie potrafią kochać - nawet własnych dzieci.
Zacisnął pięści. Jak ona śmiała?
- Skończyłaś już?
Jego grozny ton uciszyłby wielu ludzi, ale nie Laurę.
- Nie, nie skończyłam. Nie chce mi się nawet wierzyć, że zaproponowałeś mi
małżeństwo.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]