[ Pobierz całość w formacie PDF ]

to z własnej woli.
Mackenzie patrzyła, jak John kusi Patty. Mogła sobie bez trudu
wyobrazić, co Patty czuje, spoglądając we wpatrzone w nią niebieskie oczy,
jakby na tej planecie tylko ona się dla niego liczyła.
Opuściła powieki na wspomnienie, jak John patrzył na nią. Gdy
maleńką Ruthie zabrano na blok operacyjny, czuła się zagubiona i
przerażona. Był wtedy przy niej, jakby spadł jej z nieba, pocieszał i dodawał
otuchy.
 Znałam kiedyś jednego Johna  powiedziała Patty, ewidentnie
donikąd się nie spiesząc. Mackenzie wytężyła słuch.  Czy to ty?
 Raczej nie. Jestem innym Johnem.  Spojrzał na jej pomarszczoną
twarz. Czy ty wiesz, że masz niesamowite brązowe oczy?
Patty się rozpromieniła.
 Ty jesteś tym moim Johnem. Zawsze ci się podobały moje oczy,
80
R
L
T
pamiętasz?
Mackenzie zaciskała kciuki, by John zdążył zdjąć uciekinierkę z
barierki, zanim kobieta odzyska świadomość, bo wtedy cały plan spaliłby na
panewce.
 Złap mnie za szyję, to cię przeniosę na fotel. Usiądziemy,
pogawędzimy...
Patty czujnie mu się przyglądała, niezdecydowana. Ale John pochylił
się nad nią, by szepnąć jej coś do ucha. Staruszka nie tylko się zaśmiała, ale
posłusznie złapała go za szyję. W ułamku sekundy wciągnął ją na balkon, po
czym oboje zginęli im z oczu.
Zebrani na dole nagrodzili go oklaskami, a Mackenzie poczuła, że
nareszcie może się odprężyć. Natychmiast wbiegła do budynku i dalej na
oddział, gdzie pielęgniarki układały Patty na łóżku. John przez cały czas
trzymał ją za rękę, ciepło do niej przemawiając.
Mackenzie przysiadła na krześle w rogu pokoju. Z jednej strony nie
chciała przeszkadzać, z drugiej, chciała wszystko słyszeć. John ma
prawdziwy dar uspokajania pacjentów połączony ze wspaniałym podejściem
do nich. Zauważył ją, dopiero gdy Patty zasnęła.
 Nie wiedziałem, że tu jesteś.
 Nie chciałam przeszkadzać.  Dał jej znak, by wyszli z pokoju, ale
najpierw musiał wysłuchać wylewnych podziękowań oczarowanych nim
pielęgniarek.
 Byłeś genialny  powiedziała, gdy szli korytarzami w kierunku
oddziału ortopedycznego.
 Dzięki.
Przez dłuższy czas szli w milczeniu. W końcu Mackenzie nie
wytrzymała:
81
R
L
T
 Kurczę, nie mogę... Muszę się dowiedzieć.
 Czego?  Na oddziale od razu weszli do jego gabinetu. Mackenzie
starannie zamknęła drzwi.
 Nie udawaj. Widzisz chyba, że konam z ciekawości. Coś ty jej
szepnął, że tak grzecznie dała się zdjąć z barierki? Jak ty to robisz? Skąd
wiesz, co powiedzieć, żeby zdobyć zaufanie osoby, którą dopiero co
poznałeś?
Stał przed nią z rękami w kieszeniach, nieznacznie się uśmiechając.
Wysoko uniósł brwi.
 Myślałem, że kto jak kto, ale ty na pewno znasz odpowiedz.
 Doskonale pamiętam, jakimi słowami zwracałeś się do mnie, ale Patty
to co innego.  Zamyśliła się.  Prawdę mówiąc, nie słowa są ważne, ale
sposób, w jaki mówisz ton głosu, spojrzenie. Moje zaufanie zdobyłeś w
ułamku sekundy.
 Wiem.
 Mówisz to, co czujesz, czy może naprawdę w to wierzysz?
 A gdyby tak jedno i drugie?  Mackenzie milczała.  Co takiego
powiedziałem, że tak szybko nabrałaś do mnie zaufania?  zapytał, nie
spuszczając z niej wzroku.
 %7łe będzie dobrze, ale powiedziałeś to z takim przekonaniem, że
musiałam ci uwierzyć.
 To dlaczego uważasz, że Patty powiedziałem co innego?
 John, przestań się ze mną drażnić!
Wzruszył ramionami.
 Nie było w tym nic niezwykłego. Powiedziałem, że jest niesamowita i
że chciałbym z nią gdzieś usiąść, żebyśmy sobie porozmawiali.
 I właśnie to zrobiłeś.  Mackenzie kiwała głową.  Założę się, że jej
82
R
L
T
słuchałeś, zachęcałeś, żeby mówiła o tym, co ją gnębi, żeby jej umysł się
odprężył i trochę odpoczął, zwłaszcza po tak emocjonującej eskapadzie.
 Skorzystałem też z okazji, żeby odsunąć fotel, którego oparciem
zablokowała klamkę drzwi, i wpuścić pielęgniarki.
 Zastanawiałam się, dlaczego nie mogą się do niej dostać. Sprytna
staruszka. Dowiedziałeś się, po co wyszła na balkon?
 Na papierosa. Wyjaśniła, że ma dziewiętnaście lat i że ma po dziurki w
nosie tego, że rodzice nadal ją traktują jak dziecko.
Mackenzie uśmiechnęła się współczująco.
 Biedna Patty.
 Umysł ludzki ma o wiele większy potencjał, niż nam się wydaje 
zauważył John.  Na szczęście już nic jej nie grozi.
 Dzięki tobie.  Stanęła tuż przed nim.  John, jesteś wyjątkowym
facetem.  Odgarnęła mu kosmyk włosów z czoła.  Dajesz z siebie
niesamowicie dużo, jesteś empatyczny i hojny.  Zsunęła dłoń na jego ramię,
spoglądając mu w oczy emanujące poczuciem bezpieczeństwa.
 Mackenzie...  W jego głosie zabrzmiała nuta ostrzeżenia.
 John, nie czujesz tego? Nie czujesz tego szaleństwa między nami?
 Czuję. Ale czy wolno nam iść za tym głosem?
 A wolno nam go ignorować?  Potrząsnęła głową.  To jest takie...
intensywne.
 Potężne.
 Nieokiełznane.
Odetchnąwszy głęboko, położył jej dłoń na biodrze, upajając się choćby
takim kontaktem.
 Mackenzie... jesteś wyjątkowa. Ja...  Zawahał się porażony jej urodą.
Pogładził ją po policzku. Trafnie to ujęła. Nieokiełznane.  Jesteś... cudowna.
83
R
L
T
 Powiódł palcem po jej wargach, czując, jak jego ciało pulsuje pożądaniem.
 John...  Jej szept podziałał na niego jak pieszczota.
W chwili, gdy ich wargi się spotkały spragnione od dawna takich
doznań, pomyślała, że są w mocy zatrzymać czas. Wstrząsały nią fale
pożądania, każda następna silniejsza od poprzedniej.
Zniła o tej chwili, budziła się z myślami tak szalonymi, tak obrazowymi,
że niemal czuła jego pocałunki. Teraz zdała sobie sprawę, że te sny były
niczym w porównaniu z Johnem z krwi i kości. Serce o mało nie wyskoczyło
jej z piersi, a ciało ożyło w nieznany dotąd sposób.
On jest tutaj. Jej John nareszcie jest tutaj i ją całuje, rozkoszuje się tą
chwilą, sprawiając, że ona czuje się kobieca, piękna i bezpieczna.
Powoli, słodko i zmysłowo. Jego wargi zwiedzały jej usta, jakby chciały
zapamiętać każdy ich załomek. W końcu po latach domysłów, jak smakują jej
usta, zdał sobie sprawę, że jest słabo przygotowany na tyle zmysłowych
wrażeń.
 Mackenzie...  Chciał mieć pewność, że ona też tego pragnie.
 Cii... Całuj mnie, proszę.
Posłusznie wykonał jej polecenie, bo Mackenzie zasługiwała na
delikatność, czułość i wierność. Na namiętność przyjdzie czas.
 Jesteś... cudowna  wyszeptał, muskając wargami kąciki jej ust, a
dalej policzek i szyję.
Lekko odchyliła głowę. Zamknął oczy. Nie mógł uwierzyć w swoje
szczęście. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl