[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chwili nie pamiętała ani twarzy, ani imion.
To był najgorszy wieczór w jej życiu. Stoły uginały się
od jedzenia, a goście jedli, pili i bawili się świetnie. Ktoś
przyniósł grecką lirę, ktoś inny lutnię, śpiewano i tańczo-
no. Głównie tańczyli mężczyzni, podskakując, przytupu-
jąc i wirując z niespożytą energią. Courtney czuła się roz-
paczliwie samotna w tym mimie. Nie mogła już dłużej
udawać, uśmiechać się. Uciekła do swojego pokoju. Tęsk-
niła za Lefterisem i musiała przyznać sama przed sobą, że
jest w nim zakochana.
Musi się nauczyć żyć bez niego. Od jutra. Pojedzie do
Knossos i Fajstos i zdobędzie jak najwięcej wiedzy o kul-
turze minojskiej. Zagłębi się w historii starożytnej i
zapomni o Kreteńczyku, który wciąż absorbował jej
myśli.
Jednak upłynie jeszcze co najmniej godzina, zanim bę-
dzie jej wypadało oznajmić, że jest zmęczona. Jeszcze
godzina i będzie to miała za sobą.
Ta myśl poderwała ją na nogi. Wygładziła sukienkę,
zmusiła się do uśmiechu i cichutko otworzyła drzwi, by
wrócić do gości. Nie chciała, by ktokolwiek zauważył, że
ukrywa się w pokoju. Z salonu dobiegały podniesione
głosy, gdy wyszła na palcach na korytarz.
Nagle usłyszała trzask odkładanej słuchawki
telefonicznej i głos Nikosa tak wściekły, że z trudem go
rozpoznała:
- Planowaliśmy to przez tyle miesięcy, a teraz głupcy
nie przyjeżdżają. Masz jakieś wieści z Tripoli?
- Tylko tyle, że znów spróbują we wtorek w nocy,
w tej samej zatoce za Agia Roumeli.
Ku zaskoczeniu Courtney rozmówca Nikosa odpowiadał
cockneyem, co wyjaśniało, dlaczego Nikos mówił po
angielsku.
Zatrzymała się w ciemnym korytarzu i spojrzała tam,
skąd przez uchylone drzwi dochodziło światło. Nie ruszała
się w obawie, że jeśli spróbuje przemknąć, zostanie za-
uważona. A z pewnością nie była to rozmowa, którą można
było podsłuchiwać bezkarnie.
- We wtorek? - powtórzył Nikos pełen oburzenia.
- Dopiero za dwa dni? Muszę grać na zwłokę wobec
nabywcy. Dlaczego nie mogą przywiezć towaru jutro
w nocy?
- Z tego samego powodu, dla którego nie mogą dzisiaj
- lakonicznie odpowiedział facet mówiący cockneyem. -
Wiedzą, jakie wiatry wieją na południowym wybrzeżu.
Nie mogliby podpłynąć do brzegu. Mówiłem ci, że powin-
niśmy wziąć większą łódz.
- Chyba nie chcesz, żeby ją ktokolwiek zauważył? -
uciął Nikos. - Nie możemy ściągnąć sobie na kark policji!
Nie, łódz rybacka jest lepsza. Na wybrzeżu stoi wiele
takich łodzi, więc trudno ją odróżnić.
Słysząc wzmiankę o policji, Courtney przeraziła się i
chciała uciec. Nie ulegało wątpliwości, że drogo by ją to
kosztowało, gdyby została przyłapana na podsłuchiwaniu!
Nikos najwidoczniej zapanował nad nerwami i mówił
już spokojniej:
- Posłużymy się osłami. One będą najlepsze w tak dzi-
kim kraju i nikt się nie dowie, że tam byłeś. Idz już i po
wstrzymaj Andreasa, zanim wyruszy po odbiór. Upewnij
się, czy odpowiada mu wtorek, a ja przyjadę po ciebie
ciężarówką i spotkamy się na drodze do Imbros. Andreas
wie, gdzie to jest.
Chcąc niepostrzeżenie wycofać się do swojego pokoju,
Courtney potknęła się w ciemności o kota. Omal nie
umarła ze strachu, gdy miauknął przerazliwie.
- Co to było? - ostro zapytał Nikos. - Sprawdz, czy
nikogo tam nie ma.
Courtney bezradnie rozglądała się, nie wiedząc, co zro-
bić. Instynkt podpowiadał jej, że bezpieczniej będzie
uciec, niż zostać i tłumaczyć się. Ale jeśli chce uciec na
zewnątrz, musi przebiec obok drzwi. Audząc się, że mu-
zyka i śmiech zagłuszą jej kroki, rzuciła się do ucieczki.
Przebiegając obok drzwi, usłyszała krzyk Nikosa:
- To ta Angielka! Sprowadzcie ją tu z powrotem!
Wybiegła na taras i wmieszała się w roześmianą grupę,
która otaczała tańczących. Przecież Nikos nie odważy się
jej skrzywdzić tutaj, wśród tych wszystkich osób, myślała
gorączkowo.
Tłum wokół niej wciąż wirował w tańcu. Wszystko
działo się tak szybko, że wydawało się nierealne. Przera-
żona zerknęła na drzwi. Jakiś chudy mężczyzna stał obok
Nikosa i obydwaj mierzyli tłum lodowatym wzrokiem.
Schowała się za plecami grubej kobiety, ale ukradkowy
ruch przyciągnął uwagę Nikosa. Z przerażeniem zauwa-
żyła, że poklepuje chudzielca po ramieniu i wskazuje
w jej kierunku.
Nigdy dotąd nie doświadczyła na własnej skórze stanu,
który można by opisać jako struchlała ze strachu", ale
teraz aż nadto dobrze zrozumiała znaczenie tego określe-
nia. Nie była w stanie poruszyć się ani jasno myśleć. Bez-
radnie rozglądała się wokoło. Gdyby nawet zaczęła krzy-
czeć, jej grecki był na tyle słaby, że nie potrafiłaby wyjaś-
nić, w czym problem, zresztą Nikos bez trudu znalazłby
jakąś wymówkę.
Chudzielec ruszył w jej stronę. Fakt, że nie śpieszył się
zbytnio, dodawał grozy całej sytuacji. Nagły przypływ
adrenaliny znów postawił ją na nogi. Odwróciła się, by
[ Pobierz całość w formacie PDF ]