[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zowych oczach dostrzegła szczerość. Nawet jeśli
nie potrafiÅ‚ siÄ™ zmusić do wyznania miÅ‚oÅ›ci, poÅ‚Ä…­
czyÅ‚ siÄ™ z niÄ… przed Bogiem i Å›wiadkami. Teraz na­
leżał do niej.
- Kathryn Markinson Stafford, czy bierzesz so­
bie tego mężczyznÄ™ za męża, by żyć z nim w Å›wiÄ™­
tym związku małżeńskim? Czy będziesz go słuchać,
kochać i szanować, dochowasz mu wiernoÅ›ci i wy­
trwasz przy nim w zdrowiu i w chorobie, póki
śmierć was nie rozłączy?
-Tak.
Przez całą uroczystość, gdy słuchała, jak Drew
powtarza słowa przysięgi, i kiedy sama ją składała,
wzrok mąciły jej łzy. Zerkała na męża i wiedziała,
że zawsze będzie go kochać.
- TÄ… obrÄ…czkÄ… ciÄ™ poÅ›lubiam, w imiÄ™ Ojca i Sy­
na, i Ducha Zwiętego, amen.
Przez dÅ‚ugÄ… chwilÄ™ wpatrywaÅ‚a siÄ™ w zÅ‚otÄ… ob­
rączkę z szafirem, którą Drew wsunął jej na palec.
- Kathryn?
Podniosła nieprzytomne spojrzenie i zobaczyła,
że Andrew patrzy na nią z troską.
- Czas złożyć podpisy. - Skreślił zamaszyście
swoje nazwisko na dokumencie, a pózniej obserwo­
waÅ‚ w napiÄ™ciu dÅ‚oÅ„ żony. Gdy po sÅ‚owach  Kath­
ryn Markinson Ramsey" zamarÅ‚a z uniesionym pió­
rem, pochylił się i szepnął: - Markiza Templeston,
hrabina Ramsey, wicehrabina Birmingham i baro­
nowa Selby.
Wren posłała mu uśmiech wdzięczności.
256
- Nareszcie - skwitował Drew.
Tak, nareszcie, pomyÅ›laÅ‚a. Na dobre czy zÅ‚e zosta­
li mężem i żoną. Powinni nimi być od czterech lat.
W tym momencie do gabinetu wszedł Newber-
ry, tocząc przed sobą wózek, na którym stała taca
z herbatÄ… i nieduży tort. Nie przewidziano wesel­
nego poczęstunku i na razie wszystko pozostawało
bez zmian, z tym wyjątkiem, że Wren miała się
przenieść do apartamentu męża i stać u jego boku
na pogrzebach.
Ani KoÅ›ciół, ani prawo nie zabraniaÅ‚y małżeÅ„­
stwa między mężczyzną i kobietą pogrążonymi
w gÅ‚Ä™bokiej żaÅ‚obie, ale zwyczajowo nie rozgÅ‚asza­
no szczęśliwej nowiny, póki nie upłynie stosowny
czas. Na razie o ślubie wiedzieli tylko domownicy
i służba. Drew zamierzał dać ogłoszenie w Timesie
dopiero za kilka tygodni, a potem zabrać Kathryn
w podróż poślubną.
Gdy Martin i lord Canterbury skÅ‚adali nowożeÅ„­
com gratulacje, panna Allerton szepnęła coś do
ucha Kitowi. Chłopiec bez ociągania podszedł do
brata i pociągnął go za rękaw. Andrew ukucnął.
- Ally mówi, żebym życzyÅ‚ ci szczęścia, bo oże­
niłeś się z moją mamą.
- Dziękuję, Kit.
- Co to znaczy  ożenić się"?
Drew uśmiechnął się szeroko.
- To znaczy, że ty i twoja mama zamieszkacie ze
mną. Od tej pory będę twoim tatą, a ty będziesz
moim synem i dziedzicem. Oczywiście jeśli nie
masz nic przeciwko temu.
251
- Mój tata nie żyje. Ty też nie żyjesz?
- Wprost przeciwnie.
Malec zastanawiał się przez chwilę
- Będę cię widywał częściej niż mojego drugiego
tatÄ™?
Na te sÅ‚owa Kathryn Å›cisnęło siÄ™ serce. Zawsze po­
dejrzewała, że synkowi brakuje obecności George'a.
Teraz jego niewinne pytanie potwierdziÅ‚o te domy­
sły.
- BÄ™dziesz mnie widywaÅ‚ przez caÅ‚y czas - zapew­
nił Drew. - Przecież zamieszkamy w tym samym
domu.
- W Swanslea Park czy w naszym domku?
Andrew zmierzwił braciszkowi włosy.
- W Swanslea Park, a wdowi domek zatrzyma­
my dla twojej mamy, żeby mogła tam w spokoju
pracować. Czasami będziemy również mieszkać
w moich domach w Londynie i Szkocji.
- A Lancelot i Jem z nami?
Drew się roześmiał.
- Chyba da się to zrobić.
Kit wyglądał na zadowolonego.
- To dobrze - powiedział i zerknął na matkę. -
MogÄ™ sobie wziąć ciasto? Ally obiecaÅ‚a, że je dosta­
nę, jeśli będę grzeczny.
- Możesz - odparła Kathryn, a kiedy malec podbiegł
do tacy, spojrzała na męża. - I co ty na to, że twój syn
przyszedł na nasz ślub wyłącznie dla ciastka?
- Cieszę się, że tak łatwo go przekupić.
Wren się roześmiała.
- Ostatnio musiałeś wykosztować się na kucyka.
258
- Na siedem kucyków - sprostował Drew. - Ale
powoli uczę się targować.
- Mam coś, co należy do ciebie - oznajmił Drew,
gdy siedzieli we dwoje we wdowim domku i pili po­
południową herbatę.
- Kolejny prezent ślubny?
Niedawno mąż podarowaÅ‚ jej imponujÄ…cÄ… kolek­
cję rodowej biżuterii, należącą do jego matki. Ona
z kolei pokazała mu swoje najnowsze dzieło: białe
goÅ‚Ä™bie z gaÅ‚Ä…zkami oliwnymi w dzióbkach, nama­
lowane na pończochach tuż pod podwiązką,
a oprócz tego wręczyła mu złoty zegarek swojego
ojca i akwarelÄ™ przedstawiajÄ…cÄ… markiza Temple-
ston na Abelardzie.
- Nie. To znajdowało się w paczuszce, którą dał mi
Martin po odczytaniu testamentu. - WyjÄ…Å‚ z kieszeni
marynarki zÅ‚oty medalion i podaÅ‚ go Kathryn. - Po­
wiedział, że należy do ciebie.
- Jaki Å›liczny! - Wren obróciÅ‚a medalion w pal­
cach, a następnie otworzyła kopertę. - Ale Martin
się pomylił. Nigdy wcześniej nie widziałam tego
cacka.
- Nie Martin, tylko mój ojciec. Napisał w liście,
że dał go matce Kita.
- Może miał taki zamiar.
- Nie - upierał się Drew. - Podobno wszystkie
damy, z którymi Å‚Ä…czyÅ‚a go bliska zażyÅ‚ość, dosta­
Å‚y od niego identyczny.
Wren gwałtownie wciągnęła powietrze.
- Nie wiedziałam. .
259
- Napisał, że medalionik dołączony do listu to
ten sam, który podarował kiedyś matce Kita. Musi
należeć do ciebie.
Kathryn wolno potrząsnęła głową.
-Ni e.
- W takim razie masz podobny.
-Ni e. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl