[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powiedzenia - szepnęła i ruszyła w stronę drzwi.
- Dzwoniła do mnie Jane.
Hope stanęła jak wryta.
- Jak jej się powodzi? Nie odezwała się do mnie od czasu przymiarki.
- Obrębiła wszystkie suknie. Była w Londynie kupić sobie buty. Hope,
musimy porozmawiać.
- Nie, Matt. Tak jest lepiej.
- Dla kogo? - Jego słowa odbiły się nieprzyjemnym echem od szklanej
ściany. - Ale niech ci będzie, skoro tak chcesz - powiedział półgłosem i
wyszedł z pokoju.
Poczuła wyrzuty sumienia. %7łałowała, że nie może go przywołać z
powrotem. Udał się prosto na salę operacyjną, skąd nie wyjdzie przed
końcem jej dyżuru.
Była także pewna, że nie zamierzał poruszać innego tematu niż ślub Jane.
Sam powiedział przecież, że z nią rozmawiał, a Hope była taka spragniona
wiadomości o córce.
Zadzwoniła do niej jeszcze tego samego wieczoru i po raz pierwszy od
dawna nie odpowiedziała jej automatyczna sekretarka.
- Jane?
RS
85
Prawie zaniemówiła, słysząc głos córki.
- Mama?
- Chciałam cię zawiadomić, że tort jest już gotowy - oznajmiła dzielnie.
- Jak się udał? - zapytała Jane bez większego entuzjazmu.
- Moim zdaniem niezle. - Zawahała się. - Dekoracja jest tego samego
koloru co suknia.
- O, to dobrze.
Hope odniosła wrażenie, że Jane oczekuje wyjaśnień, ale nic więcej nie
przychodziło jej do głowy.
- Stryj Edwarda powiedział mi, że z nim rozmawiałaś.
- I co ty na to?
Hope poczuła się niepewnie.
- Na co? - spytała.
- %7łe poprosiłam go, żeby mnie poprowadził do ołtarza.
Hope oniemiała.
- Co ty na to? - nalegała Jane. - Co mu powiedziałaś?
- Nic. Nie wspomniał o tym, więc nie wiem, co...
- Mówiłaś, że rozmawialiście - rzekła Jane z pretensją w głosie.
- Powiedział mi, że obrębiłaś suknie...
- Gdybyś tak nie żałowała pieniędzy na mój ślub, na pewno by ci
powiedział o naszej decyzji. Kiedy go poprosiliśmy, żeby zapłacił za wesele,
zgodził się bez wahania. Nie tak jak ty. Wiedzieliśmy od samego początku, że
będziesz chciała wszystko popsuć...
Hope nie słuchała dalej. Pojęła nagle, jak niesprawiedliwie oceniła rolę
Matta w finansowaniu tego przedsięwzięcia. Stało się dla niej oczywiste, że
nie wystąpił z tą inicjatywą za jej plecami. Padł natomiast ofiarą pary
przebiegłych, samolubnych...
- Tak naprawdę to nie twoja sprawa - ciągnęła cierpkim tonem Jane -
ponieważ to ja postanowiłam go o to poprosić. Dobrze, że babcia nie widzi,
jak mi wszystkiego żałujesz.
- Słucham? O czym ty mówisz?!
- Wiem o tym już od dawna. Od babci.
- O czym?!
RS
86
- To przez ciebie tata nie zaprowadzi mnie do ślubu! - zawołała córka z
goryczą.
Dla Hope było to straszne oskarżenie.
- Co takiego?!
- Babcia powiedziała, że tata popełnił samobójstwo, ponieważ go nie
kochałaś! Ty go do tego doprowadziłaś!
- Ileż to razy Hope modliła się, by Jane nie usłyszała tych kłamstw! - A
potem odrzuciłaś jej pomoc i przez to zawsze byłyśmy biedne i nigdy nie
miałyśmy nic porządnego! Postanowiłam więc, że mój ślub będzie porządny.
Mam prawo do wystawnego wesela!
Hope niewiele mogła powiedzieć wobec tak napastliwego ataku,
pospiesznie więc zakończyła rozmowę. Powiedziała tylko, że nie ma nic
przeciwko temu, by Matt poprowadził Jane do ołtarza, zresztą skoro sprawa
jest już postanowiona, jej zgoda jest bez znaczenia.
- Czasami się zastanawiam, czy ja cokolwiek znaczę - mruknęła Hope do
siebie.
Jak to się stało, że za słodkimi uśmiechami córki nie dostrzegła podłości?
Oczywiście teraz nie można zmienić już faktu, że matka Jona wpoiła Jane
tyle kłamstw. Hope nie chciała, by jej córka kiedykolwiek zle pomyślała o
swym ojcu, toteż nie ujawniła jej prawdy, opowiadała natomiast wiele o
cudownych dniach z jej dzieciństwa. Gdyby postanowiła być szczera wobec
córki, babka nie byłaby w stanie zatruć umysłu małej taką dawką jadu... Hope
po prostu nie przyszło do głowy, że matka Jona postanowi aż tak okrutnie się
zemścić...
Zresztą, nie pora teraz na rozpamiętywanie błędów przeszłości. Przede
wszystkim musi skontaktować się z Mattem i przeprosić go za niesłuszne
posądzenia.
Pojęła, że to jej własne lęki umożliwiły Jane wprowadzenie takiego
zamętu do jej życia. Zawsze winiła siebie za to, że jej córka nie opływa w
dostatki jak inne dzieci, wierząc jednocześnie, że wystarczy rekompensata w
postaci bezgranicznej, macierzyńskiej miłości.
Okazało się, że to trochę za mało.
RS
87
Uprzytomniła sobie też, że od jakiegoś już czasu córka odsuwa ją
systematycznie na dalszy plan, jakby się jej wstydziła, jakby chciała ukryć
przed światem fakt, że matka pracuje jako pielęgniarka.
Zaświtała jej w głowie jeszcze jedna gorzka myśl. Co się kryje za tą
agresywną postawą Jane? Może chce doprowadzić do tego, by Hope w ogóle
nie przyszła na ślub?
W ten sposób miałaby pewność, że jej nieokrzesana matka nie
skompromituje jej w oczach nowych, wspaniałych przyjaciół.
Wzięła głęboki oddech i wstała. Trzeba wziąć się do roboty. Jutro rano, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl