[ Pobierz całość w formacie PDF ]


To jego ostatnie zlecenie w drukarni...  wyjaśnił drukarz, oglądając jedną z
nich. Było na niej zdjęcie morza i plaży oraz napis:
Z Albertem podróże Na krócej lub dłużej Ulica Planch-Baronne 17 Parts

Sam wymyślił to hasło. Uważał, że jest genialne... Stary wariat...
Leon odłożył ulotkę do tekturowego pudła.  Na nas już czas  powiedział.
pp s
Drukarnia

To ja czekam na plik z plakatem  przypomniał drukarz.  Tylko nie przynoś
mi niczego na Maca, bo i tak tego nie otworzę, OK? I żebyś nie przyszedł w sobotę, mówiąc, że
potrzebujesz na niedzielę, bo ja w sobotę zamykam interes i do
poniedziałku mnie nie ma, choćby się waliło i paliło.

Jasne  odpowiedział Leon, biorąc pudło.
-Sto?

Sto.
Kiedy znalezli się na ulicy, usłyszeli jak maszyna drukarska wraca z hałasem do
pracy.
Następnego dnia świeciło słońce i świat od razu wydawał się lepszy. Wiadomości w
gazetach też były optymistyczne: wreszcie odwołano strajk śmieciarzy, a więc już od najbliższej nocy
Paryż miał być z powrotem pięknym i czystym miastem, a nie
brudnym i śmierdzącym, jak przez ostatnie dni.
W holu kamienicy Nikola i Simon spotkali panią Jaśminę. Rozmawiała z Wiktorem.
-
Dzień dobry, dzieci!

Dzień dobry, pani Jaśmino!
-
Cześć, Wiktorze...

Witam młodych Gaillardów...
Wydawało się, że nawet zrzędliwy zazwyczaj listonosz miał dziś dobry humor. Jego
rower stał oparty o ścianę pod skrzynkami na listy.
Rozdział dwnasty
-

Coś nowego?  zapytała Nikola.
Dorośli spojrzeli po sobie.

Faktycznie, jest coś nowego  oznajmił Wiktor, zwracając ku dziewczynie
swój spiczasty nos.

Właśnie o tym rozmawialiśmy  dodała pani Ja-śmina. .

O czym, o czym? Niech nam pani powie!

To wszystko przez szkołę  żalił się Simon.  Nie dość, że mamy przez nią
dwa razy mniej czasu niż inni, to jeszcze o wszystkim dowiadujemy się ostatni!

Och, nie to, żebym odkryła nie wiadomo co!  zaśmiała się pani Jaśmina. 
Zresztą, to wszystko dzięki mojej zapiekance.

Ale jakie  wszystko"?

A takie, że pani Jaśmina zaprzyjazniła się z Lizą Monet.

Liza Monet? Kto to jest?

Portierka z kamienicy pana Marcelego.

O rany! Jak się to pani udało?

No, to było łatwe. Tak się składa, że Liza jest mężatką, a jej mąż lubi dobrze
zjeść. A wszystkie kobiety wiedzą, że najkrótsza droga do serca mężczyzny prowadzi przez żołądek...
Nikola i Simon pokiwali głowami - wiedzieli, o co chodzi pani Jaśminie. Tata wiele razy wracał z
pracy wykończony, po czym siadał do stołu, dostawał na
Worek ze śmieciami
kolację jakąś malutką porcję gotowanej zieleniny... i od razu miał gorszy humor.

Tak więc przypadkiem... podkreślam: zupełnie przypadkiem...  mrugnęła
porozumiewawczo pani Jaśmina.
Nikola zachichotała.
-
.. .natknęłam się na Lizę, akurat gdy wychodziła na zakupy.
-
A jak to pani zrobiła, żeby natknąć się na nią zupełnie przypadkiem?

Wystarczy zapytać listonosza  uśmiechnął się z dumą Wiktor.  Listonosze
zawsze wiedzą, kiedy portierka jest w pracy, a kiedy nie. To proste: jeżeli jest
portierka, zostawiasz jej pocztę dla lokatorów, a ona rozdziela ją do odpowiednich skrzynek. Jeżeli
jej nie ma, musisz to zrobić sam i tracisz co najmniej dziesięć minut.

Czyli poszła pani na zakupy razem z Lizą?
-
Dokładnie tak... No, a po drodze przypadkiem zaczęłam mówić o sprawie
Marcelego Du-mont'a, niby że wyczytałam o tym w gazecie... Oczywiście, jak tylko
o tym usłyszała, rozgadała się na dobre: mówiła prawie przez całą drogę. Pózniej, jak już wyszłyśmy
ze sklepu, wspomniałam o mojej zapiekance, więc zaczęła mnie o nią
podpytywać... No a potem odprowadziłam ją na ulicę Charlot... też podpytując po
drodze o różne rzeczy. - Tu pani
Rozdział dwunasty
Jaśmina na chwilę umilkła.  I zgadnijcie, czego się dowiedziałam?

Czego, czego?
Pani Jaśmina nachyliła się i szepnęła do dzieci:  W dniu zabójstwa, około piątej trzydzieści,
listonosz z wąsami dostarczył Marcelemu specjalną przesyłkę, w
niebieskim opakowaniu. Liza mówiła mu, że nie jest pewna, czy pan Dumont jest w
domu, ale on się uparł, że wejdzie na górę, na czwarte piętro, i wręczy mu paczkę osobiście.

Listonosz z wąsami?

Tak  potwierdziła pani Jaśmina.

I to właśnie jest niemożliwe!  zawołał Wiktor.  Bo ulicę Charlot obsługuje
mój kolega, Aysy, a on nie ma wąsów. I w ogóle w tej dzielnicy nie ma żadnego
wąsatego listonosza!
Simon pstryknął palcami.  Ha! Wiedziałem, że Marceli jest niewinny! Tamten z
wąsami musiał być fałszywym listonoszem!

Też tak pomyśleliśmy. Ale to jeszcze niczego nie dowodzi.

Fakt... przynajmniej dopóki nie odkryjemy, kto to mógł być  powiedziała
Nikola.

No i co było w paczce - dodał jej brat.

Sądzę, że do tej pory policja już to odkryła  ostudził ich zapał Wiktor.

Może podpytajcie tatę dziś wieczorem?  zasu-
'l ' &
Worek ze śmieciami
gerowała pani Jaśmina. - Ale teraz lepiej idzcie już do domu, zanim mama zacznie się zastanawiać,
dlaczego spózniacie się na obiad!

Nikola, już wiem!!! - zawołał nagle Simon, gdy oboje z siostrą sprzątali ze
stołu. Mama zdążyła już wrócić do telefonu i powtarzała bez końca:  tak",
 oczywiście",  nie",  nie sądzę".

Co? - niemal podskoczyła Nikola.  Chcesz, żebym zawału dostała?! Co
wiesz?!
Brat złapał ją za ramię.  Paczka!

Co: paczka?

Może policja jej jednak nie znalazła... bo nie było jej już w mieszkaniu
Marcelego!

Simon! O czym ty mówisz?

Patrz!  Chłopak wyrwał kartkę z leżącej na stole gazety i złożył ją na pół. -
Wyobraz sobie, że to jest paczka.

To nie jest paczka, tylko strona z działem kulturalnym... i mama się wścieknie
jak zobaczy, co z nią zrobiłeś.

Nikola! Nie pleć bzdur, tylko patrz. To jest paczka, w której jest... no, jeszcze nie wiemy, co w niej
jest. Ale rozumiesz o co chodzi?

No raczej  parsknęła Nikola, siadając za stołem.
 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl