[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A chlupot wody obmywającej burty łodzi był bardzo romantyczny.
Boże, co się ze mną dzieje? Jestem gorsza niż ta Ado Annie z
musicalu Oklahoma!, która tak się zapomina, że nie potrafi odmawiać
żadnemu mężczyznie.
Nie, zaraz. Nie jestem aż taka zła jak ona. Ja zawsze odmawiam...
Nie odmawiam tylko pocałunków.
A Tommy'ego przyjemnie byłoby całować...
O Boże!
- Liam mówił mi, że startujesz na Księżniczkę Quahogów -
powiedział, bez ceregieli przerywając mi rozmyślania o pocałunkach.
Księżniczka Quahogów! Tak! Myśl właśnie o tym. O wszystkim,
tylko nie o ustach Tommy'ego.
- Tak - przyznałam. - Startuję.
A potem, przypominając sobie, jak kiedyś razem wyśmiewaliśmy się
z Księżniczek Quahogów, dodałam szybko:
- Kasa jest naprawdę niezła. Tysiąc pięćset dolarów za pierwsze
miejsce. Zdobędzie je, oczywiście, Sidney ale mam szansę na drugie.
Dwie pozostałe kandydatki to Morgan Castle - a sam wiesz, że ona ledwie
co usta potrafi otworzyć - Jenna Hicks... - Umilkłam. Nie chciałam mówić
nic złego o Jennie, która jest pewnie bardzo miłą osobą. Tyle, że nigdy z
nikim nie rozmawia, więc trudno to stwierdzić.
Nie musiałam się przejmować. Tommy dokończył za mnie tę myśl.
Zawsze udawało mu się powiedzieć to, co akurat sobie myślałam, ale nie
chciałam mówić na głos, bo bałam się, że wydam się ludziom wredna i
stanę tak niepopularna, jak kiedyś on.
- Jenna dalej ubiera się tylko na czarno? - spytał.
- Tak - odparłam. W głowie mi się nie mieściło, że pamiętał. Bo
pamiętać o mnie i dramaminie to jedno - zwłaszcza że kiedyś spędzaliśmy
sporo czasu razem - ale pamiętać Jennę Hicks, z którą nigdy się nie
przyjaznił, to zupełnie co innego. Bo nawet Jenna, chociaż sama zawsze
była niezbyt fajna, uważała, że Tommy jest jeszcze znacznie mniej fajny
od niej. - Mama kazała jej wziąć udział. Chyba myśli, że Jenna pozna
nowych ludzi, czy coś. Takich, którzy nie fascynują się, no wiesz,
śmiercią.
- Drugie miejsce to tysiąc dolarów - dodałam. Tommy zagwizdał.
- Niezła kasa.
- Dokładnie. Chcę sobie kupić tę nową cyfrową leicę...
- Nadal interesujesz się fotografią - powiedział. To nie było pytanie,
raczej stwierdzenie faktu.
- Tak - mruknęłam, starając się nie pamiętać o tych czasach, kiedy
wspólnie przygotowywaliśmy artykuły do Orła Gimnazjum Eastport -
on je pisał, ja ilustrowałam zdjęciami - i kiedy modliłam się gorączkowo,
żeby tylko Sidney nie zorientowała się, jak bardzo w gruncie rzeczy lubię
spędzać czas w towarzystwie kogoś tak niepopularnego jak on. Pewnie
lepiej, w zaistniałych okolicznościach, nie myśleć o tym za wiele.
Ale i tak nie mogłam nie zapytać go z ciekawości:
- A ty? Nadal piszesz?
- Patrzysz na byłego naczelnego Topmasztu - powiedział -
tygodnika Akademii Wojskowej Hoyt Hall.
- No co ty! - zawołałam, zapominając, że dziwne, iż tak się nim
przejmuję. No bo, naczelny... To już jest coś. - Rewelacja! Naczelny
redaktor?
A potem coś sobie przypomniałam i uśmiech mi zamarł na ustach.
- Zaraz... Powiedziałeś, były ? Pokiwał głową.
- Zrezygnowałem. Pojawiło się coś lepszego.
- A co może być lepszego niż stanowisko naczelnego? - zapytałam z
ciekawości. A potem, bo właśnie to do mnie dotarło, wykrzyknęłam: - Jak
to... Akademia Wojskowa?!
Znów wzruszył ramionami.
- %7ładna wielka sprawa. - A potem, może ze względu na mój wciąż
przerażony wyraz twarzy, dodał: - Nie było tak strasznie, Katie. To
znaczy, zupełnie inaczej niż na filmach. Na przykład, akademia była
koedukacyjna. Dzięki Bogu.
Zamrugałam oczami. Przez tych parę chwili zapomniałam już, że tak
bardzo go nienawidzę. Zamiast tego poczułam się naprawdę, ale to
naprawdę niefajnie.
Chociaż trudno byłoby stwierdzić, kogo zrobiło mi się bardziej żal,
jego, czy mnie samej.
- Och, Tommy - powiedziałam. - To tam cię wysłali po... wyjezdzie?
Do Akademii Wojskowej?
- Sam chciałem - zapewnił mnie ze śmiechem. - Pomyślałem, że
przyda mi się parę lekcji samoobrony. Po tym wszystkim, co tutaj zaszło
przed moim wyjazdem.
A więc to miał na myśli, kiedy powiedział do mnie w restauracji:
Niech spróbują .
I dlatego był tak muskularny.
- Dziwię się, że w ogóle tu wróciłeś - oświadczyłam, wpatrując się
we własne buty... Pumy, bo trudno jest przez cały wieczór chodzić w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]