[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jest dla mnie bardzo mila.
- Wiesz - Becky zawahała się -- od czasu tej historii z Mi-
chaelem mama przed wszystkim stara się mnie chronić. Ale
wczoraj powiedziała, że jesteś dobrym człowiekiem i że na
pewno mnie nie skrzywdzisz. Zgadzam się z nią całkowicie.
- Dzięki Bogu.
Doszli do kościoła.
- Kiedy jestem w domu, przychodzę tu zawsze odwiedzić
tatusia - powiedziała, prowadząc go na mały cmentarz za ko-
ściołem. Prosty, z szarego kamie, grób jej ojca był gustownie
przybrany kompozycją ze sztucznych kwiatów. Cztery sąsied-
nie pomniki wyglądały podobnie.
Becky uklękła przy grobie ojca.
- Tam leżą moje dwie ciocie i dziadkowie ze strony tatu-
sia.
86
S
R
Dan przypomniał sobie, że od czasu pogrzebu swego ojca
nie był na cmentarzu. Nawet o tym nie pomyślał. Nie czuł się
blisko związany z ojcem, który zawsze był zbyt zajęty, aby
znalezć czas dla syna. Patrzył teraz na Becky z pewnym po-
czuciem winy. Może za surowo oceniał swego ojca?
- Współczuję ci, kochanie - powiedział cicho.
-- Och, nie trzeba. Tatuś ciągle powtarzał, że w jego życiu
dużo było szczęśliwych chwil - Zamyśliła się na moment i do-
dała po chwili: - Powinnam mu była bardziej pomagać. Lecze-
nie mamy kosztowało ogromne pieniądze, a on nic nie chciał
ode mnie przyjąć.
- Rodzice zawsze tak postępują - stwierdził Dan. Nigdy
nie zastanawiał się nad sprawami finansowymi. Simmonsom
nigdy niczego nie brakowało.
- Wiem, ale... - głos jej załamał się.
Po chwili Becky wstała i z oczami błyszczącymi od łez
uśmiechnęła się niepewnie do Dana.
- Chodz do mnie. - Dan przyciągnął ją do siebie, a gdy
przytuliła się twarzą do jego luznego brązowego puloweru, za-
czął ją delikatnie głaskać po plecach. Płakała cicho, znajdując
pocieszenie w jego opiekuńczych ramionach.
Dan poczuł się jak odważny rycerz, gotów walczyć ze
smokami w jej obronie. Nie pozwoli, by ktokolwiek ją
skrzywdził.
W końcu przestała płakać. Podał jej chusteczkę do nosa.
87
S
R
- Tak mi ciężko - wyznała.
- Wiem - powiedział, chociaż nie rozumiał do końca, co
miała na myśli.
- Chodzmy stąd. Pokażę ci moją szkołę - zaproponowała.
- Dobrze. - Chciał jak najszybciej opuścić cmentarz i po-
zbyć się dręczących wspomnień o ojcu. Przyszło mu na myśl,
że był wobec niego niesprawiedliwy. Postanowił przy naj-
bliższej okazji porozmawiać o tym z matką.
Becky zwróciła mu chusteczkę i opuścili cmentarz, trzyma-
jąc się za ręce. Nigdy jeszcze nie był jej tak bliski jak tego
dnia. Cieszyła się, że podzieliła się z nim tak osobistymi
problemami.
Jeśli chodzi o Dana, ten weekend potwierdził tylko jego
obawy. Becky czuła się szczęśliwa w pobliżu rodziny i miejsc,
które kochała. Jego miejsce było w Kalifornii, czy tego
chciał, czy nie. Czy uda im się znalezć jakiś kompromis?
Tydzień pózniej byli razem w mieszkaniu Becky, znowu
zajadając lody z kremem firmy Simmons. Udało mu się je
przełknąć, choć stawały mu w gardle, przypominając o popeł-
nionym oszustwie.
Był pewien, że nie mógłby bez niej żyć. Musi więc zrobić
coś, by zatrzymać ją przy sobie. Może ożeni się z nią, a dopie-
ro potem wszystko wyzna? Gdy Becky zorientuje się, że ją
okłamał, będzie już za pózno. To byłoby najlepsze rozwiąza-
88
S
R
nie. Takie kobiety jak ona nie rozwodzą się. Becky wierzy w
miłość, która niezależnie od wszystkiego trwa wiecznie, tak
jak w przypadku jej rodziców. W czasie ich wizyty Marge
Thor-pe dużo opowiadała o mężu. Bez wątpienia byli wspa-
niałą, kochającą się parą i Becky również marzyła o takim
życiu. Małżeństwo będzie najlepszym wyjściem z sytuacji.
Bynajmniej nie czuł się z siebie dumny, robiąc takie plany, ale
nic innego nie przyszło mu do głowy.
Westchnął. Ojciec stałe powtarzał, że większość ludzi jest
egocentryczna i samolubna, i dlatego, chcąc coś zdobyć w ży-
ciu, trzeba przyjąć postawę ofensywną zagarniając dla siebie,
co się tylko da. Dan nie był taki jak jego ojciec. Lubił ludzi,
pomagał im, postępował wobec wszystkich jednakowo. Oj-
ciec mawiał często, że jego syn ma zbyt wiele skrupułów. Ale
Dan zawsze był wobec ludzi uczciwy. Zawsze! A teraz oszu-
kuje tę jedyną istotę, której utrata może zrujnować mu życie.
Był pewien, że Becky go opuści, jeśli natychmiast nie po-
dejmie decyzji.
- Jutro się pobierzemy - powiedział z pozornym spoko-
jem.
- Co takiego? - Becky nie wierzyła własnym uszom.
- No, może nie jutro, ale jak najszybciej - jego głos
brzmiał silnie i zdecydowanie.
- Dan, ja... ja... - Wstała i podeszła do okna. -Chciałabym
ciebie lepiej poznać.
89
S
R
Objął ją i zanurzył dłonie w jej włosach. Zadrżała pod
wpływem tej pieszczoty.
- Pomyśl tylko - szepnął jej do ucha, głaszcząc delikatnie
po plecach - wiemy już o sobie wszystko, co najważniejsze.
- Dan, nie jestem jeszcze pewna. To wszystko stało się tak
szybko. Potrzebuję czasu do namysłu.
Ale Dan uniemożliwił jej jakiekolwiek myślenie. Zamknę-
ła oczy, gdy sięgnął ręką pod bluzkę i szybko odpiął staniczek.
Ująwszy jej piersi w dłonie, zaczął je pieścić. Becky westchnę-
ła. Był cudowny. Wiedział doskonale, jak ją podniecić. Ale i
ona potrafiła oddziaływać na niego podobnie.
- Tak, znamy się.
- A więc się zgadzasz? - zapytał i obróciwszy ją ku sobie
szybko ściągnął z niej bluzkę i staniczek, które rzucił na pod-
łogę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]