[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Obydwoje doskonale wiedzieli, na czym opiera się ich układ i że nie
czeka ich żadna wspólna przyszłość. Czyżby ona rozumiała to
inaczej? Zamyślony, spuścił głowę i wtedy zauważył jej poranione
stopy.
- Na litość boską, dlaczego nic nie powiedziałaś?
Od razu zorientował się, że zabrzmiało to zbyt szorstko, ale stało
się. Zrobiło mu się przykro, gdy spostrzegł w jej oczach łzy. Jeszcze
raz spojrzał na jej stopy, tak małe i zmaltretowane przez jakieś tanie
niewygodne buty, że żal było na nie patrzeć.
- Trzeba coś z tym zrobić - stwierdził, zerkając nerwowo na
zegarek.
Obok pałacowej kuchni mieściło się nieduże ambulatorium,
wyłożone białą glazurą i pachnące lekarstwami. Carrie pozwoliła się
tam zaprowadzić, choć odciski na stopach były dla niej najmniejszym
63
Anula
ous
l
a
and
c
s
zmartwieniem. Dużo bardziej niepokoiło ją, że zbliża się chwila
prawdy.
W milczeniu obserwowała, jak Nico wlewa wodę do miski i
dodaje odrobinę płynu odkażającego.
- Zanurz w tym stopy i chwilę potrzymaj - poinstruował.
Przypomniała sobie, jak na wstępie zastrzegł, że może jej
poświęcić zaledwie dziesięć minut swego cennego czasu, i ogarnął ją
histeryczny śmiech. Stłumiła go, bo dobrze wiedziała, że tak
naprawdę nie ma się z czego śmiać.
Nico na pewno spieszy się do swojej Anastasii. Zwłaszcza teraz,
zaspokojony i odprężony, nie mógł się wprost doczekać uroczego
towarzystwa pięknej arystokratki. To, że w jego żyłach płynie błękitna
krew, nie zmienia faktu, iż rozsadzająca go pierwotna energia musi co
pewien czas znalezć ujście. Jeśli nie w sporcie, to w seksie. Nie miała
złudzeń, że potraktował ją instrumentalnie. Ryzyko, że w każdej
chwili mogą zostać nakryci, dało mu potężny zastrzyk adrenaliny, bez
której nie potrafił żyć. Bo przecież dla nikogo nie było tajemnicą, że
Nico lubi igrać z ogniem.
Najwyrazniej podzielała jego upodobanie. Spontaniczny seks z
Nikiem nie tylko sprawił jej przyjemność, lecz także ogromną radość.
Kiedy się z nim kochała, czuła, że żyje. Tyle że pożądanie, nawet
najbardziej płomienne, nie może być podwaliną trwałego związku.
Nie mówiąc już o rodzinie.
Namiętność zawsze kiedyś się wypala, więc nie miała złudzeń,
że Nico prędzej czy pózniej i tak by ją zostawił. Pewnie jakoś by to
64
Anula
ous
l
a
and
c
s
przeżyła, nie chciała jednak ryzykować. Nie ze względu na siebie, lecz
na dziecko. Nie zniosłaby, gdyby poczuło się niechciane lub
odrzucone przez ojca.
Patrzyła na Nica, który ze zdumiewającą troską opatrywał jej
stopy, i po cichu łykała łzy. Zegnała się ze swoimi najskrytszymi
marzeniami o domu pełnym miłości i o rodzinie, którą mogliby razem
stworzyć.
- Jak mogłaś dopuścić do czegoś takiego? - zżymał się.
- Przecież nie zrobiłam tego specjalnie - odparła spokojnie. Nie
chciała, by czuł się za nią odpowiedzialny albo żeby uznał ją za słabą.
Nie mogła pozwolić, żeby tak o niej myślał. Nie była, nie jest i nigdy
nie będzie jego myszką. Musi pokazać, na co ją stać. Bo w tej chwili
najważniejsze jest dobro dziecka.
- Japonki są dobre na plażę, a nie do chodzenia po mieście -
pouczył ją.
- Przyjechałam w pantoflach i jeszcze nie znalazłam żadnych
sklepów... - próbowała się tłumaczyć.
- Akurat sklepów jest tu mnóstwo.
Tylko że są dla mnie stanowczo za drogie, pomyślała ponuro.
Nie odezwała się jednak ani słowem, bo nie chciała, by zorientował
się, że finansowo jest pod kreską.
On jednak chyba się domyślił, że sklepy w Niroli nie są na jej
kieszeń. I może nawet docenił, że mimo trudnej sytuacji wcale nie
narzeka.
65
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Zapomniałam, że japonki zawsze obcierają mi stopy.
Niepotrzebnie je kupiłam - powiedziała pojednawczo.
- Właśnie... - Urwał, nie chcąc wdawać się w zbędne dyskusje. -
Gdzieś tu powinna być maść - mruknął, przeglądając zawartość szafki.
Uparł się, że osuszy jej stopy ręcznikiem. Poprosił, by oparła je
na jego kolanie i delikatnie posmarował otarcia. Jego troskliwość tak
bardzo ją wzruszyła, że znów zebrało jej się na płacz.
- Tak bardzo cię boli?
Jeszcze jak! - odpowiedziała w myślach.
- Nie, w ogóle mnie nie boli.
Wtedy zrobił to, czego najbardziej się obawiała. Wyciągnął z
kieszeni plik banknotów i podał jej, mówiąc:
- Kup sobie jakieś porządne buty. Zdruzgotana, spojrzała na
pieniądze.
- Nie chcę tego...
- Nie bądz niepoważna. Przecież jesteś moją byłą pracownicą.
Potraktujmy to jak odprawę.
- Nie ma takiej potrzeby. - Wyprostowała plecy i wstała z
krzesła. - Odprowadzisz mnie do wyjścia czy wezwiesz kogoś ze
służby?
- Co cię znowu ugryzło? - Zirytowany zaszedł jej drogę. - Nigdy
tak się nie zachowywałaś.
- Chcesz powiedzieć, że byłam popychadłem?
- Przecież wiesz, że nie!
- Doprawdy? - rzuciła z goryczą.
66
Anula
ous
l
a
and
c
s
Czuła, że wyrasta między nimi mur wzajemnych uprzedzeń, a
przecież musi powiedzieć mu o dziecku. Nie jest to jednak
odpowiedni moment na taką rozmowę.
- Dziękuję, że opatrzyłeś mi stopy - powiedziała, spoglądając
wymownie na drzwi.
- Nie wyjdziesz stąd, dopóki mi nie powiesz, po co przyjechałaś.
- Obawiam się, że zajęłoby mi to sporo czasu, a ty jesteś zajęty.
- Muszę wiedzieć, o co chodzi.
- Spóznisz się do swojej księżniczki...
- Nie szkodzi. Może zaczekać.
Zaskoczył ją. Czyżby naprawdę nie spieszył się na spotkanie z
księżniczką? Czy to raczej ona chciała wierzyć, że mu wcale do
Anastasii niespieszno?
- Musimy się spotkać jeszcze raz - oznajmił, ponownie
sprawdzając godzinę - bo teraz nie mam już czasu.
Na jej policzkach pojawiły się purpurowe plamy. Mogła się
domyślić, że spotkania czy raczej schadzki z nią byłyby mu bardzo na
rękę.
- Wiem, że nie zjawiłaś się bez powodu. Czegoś
ode mnie chcesz. Muszę się dowiedzieć czego - oznajmił,
patrząc jej twardo w oczy.
- Rzeczywiście, chcę czegoś. Jednak nie tego, o czym myślisz.
- W porządku. To porozmawiajmy o tym teraz.
- Nie boisz się, że nie zdążysz na kolację?
- To też może poczekać.
67
Anula
ous
l
a
and
c
s
ROZDZIAA PITY
Zauważył, że Carrie z ciekawością rozgląda się po jego
apartamencie. Miał w nim sporo przedmiotów i dzieł sztuki, których
nie powstydziłyby się najlepsze muzea. Sam nie widział w nich
niczego szczególnego, gdyż towarzyszyły mu od dzieciństwa. Zdawał
sobie sprawę, iż jest to typowe dla ludzi wychowanych w bogactwie,
którzy pewne rzeczy uważają za oczywiste. Dopiero teraz,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]