[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stanowić potężną konkurencję dla miast wschodniego
wybrzeża.
" Naprawdę piękne, fascynujące miasto - odparła
z całą szczerością. - Muszę zmienić swoją opinię
o Wyoming. Ilu mieszkańców ma Cheyenne?
" Ostatnio słyszałem, że około dwudziestu pięciu
tysięcy. Wśród obywateli miasta są nawet członkowie
angielskiej rodziny królewskiej. Podejrzewam, że po-
krewieństwo jest dość dalekie, ale jednak... Zresztą po-
znasz ich osobiście.
- Tych książąt?
Roześmiał się.
- Oczywiście. Powiedziałem ci przecież, że bydło
to lukratywny interes. Posiadają rancza na zachód od
miasta.
Co za niespodzinka! Członkowie rodziny króle-
wskiej tutaj, w Wyoming. Kto by pomyślał?
Opuścili handlowe centrum i wjechali w dzielnicę
mieszkaniową. O ile, rzecz jasna, mieszkaniami moż-
na było nazwać te piętrowe rezydencje, widoczne zza
parkanów i żywopłotów.
Z dziedzińca jednej z takich willi pomachały ku
nim dwie kobiety. Logan uśmiechnął się i uchylił ka-
pelusza.
- Mellissa Johnson i jej matka - wyjaśnił, opadając
na siedzenie.
Generated by Foxit PDF Creator Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
Katherine już miała na końcu języka pytanie, kie-
dy wreszcie dojadą na miejsce, gdy Jack zatrzymał si-
wki.
- Oto nasz dom - powiedział Logan wesołym gło-
sem, spoglądając w prawą stronę. - I jak ci się po-
doba?
Katherine poszła za jego wzrokiem. Dom? Ta ka-
mienno-ceglana budowla wcale nie była domem. Do-
mem był budynek, w którym mieszkali jej matka
i brat, jak również ten, w którym od kilku dni mie-
szkała z Loganem. Natomiast to, co miała przed sobą,
to był najprawdziwszy pałac. Wznosił się w górę na
dwa piętra i otoczony był żywopłotem z bzu.
" Myślę, że tam w środku można zabłądzić - po-
wiedziała, stając na chodniku.
" Mój ojciec wybudował go dla mamy. Ona nie za-
błądziła, więc może i tobie uda się tego uniknąć.
W każdym razie jest to najzwyczajniejszy dom z czte-
rema ścianami i dachem.
" Góry Laramie to też tylko sterty kamieni.
Logan roześmiał się, setnie rozbawiony tym porów-
naniem, po czym wziął żonę pod ramię. Katherine nie
czuła się już tak pewnie jak dziś rano, gdy opuszczali
Clearwater, jednak niepewność nie była dla niej czymś
zupełnie nowym.
Pozostawiając Jackowi troskę o bagaże, ruszyli ku
frontowym drzwiom. Weszli na schodki portyku. Na-
gle, zanim Katherine się spostrzegła, znalazła się na
rękach męża.
" Należy do tradycji, że mężczyzna przenosi przez
próg domu swą nowo poślubioną małżonkę.
" Logan, puść mnie. Jeszcze ktoś zobaczy...
Dalsze słowa zamarły jej na wargach. Czegoś ta-
kiego nie spodziewała się w najbardziej fantastycz-
nych marzeniach. Hol miał rozmiary niejednego do-
mu. Z sufitu zwieszał się czteroramienny kryształowy
żyrandol, lejąc światło na wywoskowaną posadzkę.
Wykładane ciemną boazerią ściany stwarzały niemal
świątynny nastrój. Nieliczne, ale stylowe meble przy-
wodziły na myśl dawne epoki. Ku górze biegły kręte,
drewniane schody, tyleż niebezpieczne, co wyrafino-
wane w swych bluszczowatych skrętach.
Dopiero ochłonąwszy z pierwszego wrażenia, Ka-
therine uświadomiła sobie, że nadal znajduje się na
rękach Logana. Lecz nawet kiedy postawił ją na nogi,
nie ruszyła się. Wciąż dotykała go niemal całą dłu-
gością ciała. Jej odrętwienie brało się tym razem
z dwóch zródeł: bliskości tego mężczyny i niezwykło-
ści otoczenia.
O jej duchowym i fizycznym stanie decydował jed-
nak mężczyzna. To jego ciało, ciepło i zapach oddzia-
ływały na nią tak dojmująco. Powtórzyło się to, co
działo się już niejednokrotnie: zagubiła się w tej zmy-
Generated by Foxit PDF Creator Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
słowej przestrzeni, którą on kreował.
Pochylił głowę i delikatnie pocałował ją w usta.
Oderwał wargi i natychmiast powtórzył pocałunek.
Usta Katherine były miękkie, soczyste i gorące. Lo-
gan miał wrażenie, że spija z nich nektar obietnicy.
" Witaj w domu, pani McCloud - powiedział, co-
fając się pół kroku.
" To jest właśnie błękitny pokój - powiedziała Sal-
ly, otwierając przed Katherine drzwi sypialni.
Nazwa jak najbardziej pasowała do wspaniałego
wnętrza. Błękitna, atłasowa narzuta okrywająca łoże
z kolumienkami, błękitne zasłony na oknach i akcenty
błękitu na wzorzystym dywanie - wszystko to tworzyło
doskonale skomponowaną, harmonijną całość. Nie było
chyba kobiety, która nie marzyłaby o takiej sypialni.
" Ale ten pokój jakoś nie pasuje mi do Logana -
zauważyła Katherine.
" Bo nie jest jego pokojem - roześmiała się Sally,
zakładając za ucho kosmyk rudych włosów.
Dały się słyszeć głosy mężczyzn, którzy wnosili na
górę bagaże.
" Co wy tu robicie? - zapytał Logan, stając
[ Pobierz całość w formacie PDF ]