[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czyżby słyszał też śpiew ptaków? tak, z koron drzew dobiegał go śpiew zięby, rudzika i
drozda; od razu poprawił mu się nastrój. Skręcił w kierunku Ogrodu Botanicznego, nagle zdał
sobie sprawę, że widzi nie tylko ulicę Finnmarksgata, ale i budynki muzeum! cieszył się, że
po zakończonym zebraniu zdecydował się na ten krótki spacer; dotarł do postoju taksówek
przy stacji metra Toyen, właściwie był już w drodze do domu, uznał jednak, że coś jeszcze
powinien sprawdzić: chciał jeszcze raz przejść się Gabels gate, tylko czy ma to zrobić teraz?
sprawa nie była pilna; potrzebuje trochę czasu, żeby przemyśleć niektóre informacje
przestawione na zebraniu przez Tora i Pedera; dlatego szedł dalej, postanowił stąpać
ostrożnie, jak to określił Krondal; dokładnie wiedział, jak spędzi sobotnie popołudnie i
wieczór; pozostali członkowie zespołu mieli swoje zadania, czyżby wreszcie coś zaczynało
się klarować? czyżby kawałki układanki zaczynały do siebie pasować? Ostateczny wzór
wciąż był mało wyrazny, nie wiedział jeszcze, co kryje, ale kroczył ulicą zadowolony, nucąc
coś pod nosem; kiedy znalazł się na Toyengata, nagle znów usłyszał ten wewnętrzny głos,
który wmawiał mu, że jest stary i wypalony i że powinien raczej spędzać czas w
Kasserollen", dotrzymując towarzystwa Fredri*cowi; ale nie, pokaże wszystkim, do czego
jeszcze jest zdolny, nawet gdyby miało go to kosztować jego pracę w KRIPOS, jeśli ma pójść
na dno, to przynajmniej z fanfarami! Przypomniał sobie, że on i Ra*kel mieli umówić się na
kolację po zakończeniu sprawy; czy on jest słodki? takiego określenia użyła? słodki? tak, nie
miał żadnych wątpliwości; tuż przed Granlandsleiret nagle się zatrzymał, był czerwony na
twarzy: erekcja, niezwykle krępujące zdarzenie, czy ona mogła to zauważyć? mało
prawdopodobne, ruszył dalej; zanim jednak wszedł do nieznanego mu baru na Storgata,
zdążył jeszcze zobaczyć, jak pierwszym promieniom słońca udało się przedrzeć przez mgłę.
Zamówił espresso i croissanta.
Usiadł gdzieś w kącie.
Ebezer Goldman.
Tor Jonson opowiedział o swoim zderzeniu z Corbinem na schodkach przed sklepem
Goldmana; uznał, że to przypadkowe spotkanie może się okazać ważne, zachował więc
anonimowość wobec właściciela sklepu; Skarphedin pochwalił go za to; kiedy Jonson wszedł
do środka, Goldman zajęty był układaniem różnej wielkości pudełek pod ladą, jakby chcąc je
ukryć, opowiadał Jonson; odniósł też wrażenie, że Goldman był nieco zdenerwowany, gdy
spytał, czym może mu służyć? Jonson wyznał, że interesuje go starożytna biżuteria, znajdzie
tu taką? właściciel pokiwał głową i zaczął wyjmować różne pudełka, w których były
pierścionki, kolczyki i inne drobiazgi mające ponad dwa tysiące lat, jak twierdził właściciel
sklepu; to możliwe? zdziwił się Jonson i dowiedział się, że biżuteria jest dziełem
Lykkijczyków, którzy kiedyś osiedlili się nad Morzem Zródziemnym, w Turcji, i mieszkali
tam aż do narodzin Chrystusa. Goldman nagle bardzo się podniecił, wyjął stare mapy i jakieś
albumy, w których można było obejrzeć słynne kute w skałach grobowce, które lud ten po
sobie pozostawił; ale tak stare złoto? wolno coś takiego sprzedawać? dziwił się dalej Jonson;
ależ oczywiście, dopóki nie są to norweskie rzeczy, znalezione na terenie Norwegii, uspokoił
go Goldman; Jonson wymyślił więc na poczekaniu jakąś historyjkę, powiedział, że chce kupić
coś wyjątkowego dla swojej ukochanej na urodziny, może takie małe kolczyki? te
przypominające winogrona? ile kosztują? dwa tysiące sto czterdzieści koron, powiedział
Goldman, wycierając pot z czoła; kosztują mniej więcej tyle samo koron, ile mają lat, zaśmiał
się; Jonson powiedział, że jeszcze się zastanowi, i spytał, czy może się trochę rozejrzeć po
sklepie? Sprzedaż starego złota i srebra jest w Norwegii dozwolona, wszedł mu w słowo
Skarphedin, tyle że transakcje muszą być rejestrowane; były? Jonson pokręcił głową, kupił
kolczyki, najmniejsze, jakie znalazł, ale Goldman nie odnotował transakcji, Jonson musiał
nawet specjalnie prosić o rachunek! położył go teraz na stole, żeby wszyscy widzieli; jednak
także inne rzeczy zwróciły jego uwagę:
Większość znajdujących się w sklepie przedmiotów była bezwartościowa.
Zauważył jednak arabski sztylet.
Podobny do tego, którym zabito Michaela Mellinga.
Został wyprodukowany w Izraelu.
Zarówno sklep, jak i jego właściciel zrobili dość chaotyczne wrażenie, takiego właśnie słowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]