[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Doktor Paull głośno westchnął.
- Prawdopodobnie - zaczął i nie kończył długo -
prawdopodobnie Callan chciał się usprawiedliwić. Nie wolno mu było
odejść na tak długo...
118
RS
- Myśli pan, że skłamał, panie doktorze - brzmiało to nie jak
pytanie, lecz jak stwierdzenie.
- Tak samo, jak skłamał mówiąc, że Ann Tyler kazała odebrać
Lisie kule.
- Spokojnie, Jack - mitygował doktor Lankston, widząc, że oczy
przyjaciela napełniają się łzami.
Bayley uderzył pięścią w stół.
- W porządku, Seth. Naprawdę nie możesz zostać?
- Niestety, operuję aż do trzeciej, potem pacjenci... Już jestem
spózniony. Zadzwonię potem, okey?
-Dobrze.
Lankston pospieszenie opuścił salę konferencyjną, wdzięczny
losowi za dwie operacje, które były doskonałą wymówką.
Telefon zadzwięczał, kiedy Anna opatrywała skręconą nogę
małemu futboliście.
- Mam podnieść, pani doktor? - spytał Steve Jonnard, który wraz
z Billem Howerlingiem przyprowadził chłopca do kliniki.
- Tak, proszę - Ann kończyła opatrunek. - Zaraz podejdę. Steve
zniknął w sąsiednim pokoju. Po chwili wrócił i zakomunikował
podnieconym głosem:
- To doktor Lankston z Bayley Memorial.
- Potrzymaj nogÄ™ wysoko, Sammy, zaraz wracam - Ann
pobiegła do aparatu. - Hallo, Seth?
- Ann, chcę ci to powiedzieć, zanim usłyszysz w telewizji.
Wznawiają śledztwo w sprawie śmierci Lisy!
119
RS
Ann poczuła, że robi jej się słabo.
- O, Seth, nie...
Jakby wyczuwając strach, który ją ogarnął, Lankston szybko
dokończył:
- To nie był Tom, Ann.
Opowiedział o rewelacyjnym wyznaniu pani Thorane. Tom
Callan zeznał na policji, że nie było go na tarasie 15-20 minut.
Widział na korytarzu mężczyznę odpowiadającego opisowi pani
Thorane. Policja podejrzewa, że mógł to być sprawca wypadku, który
obawiał się rozpoznania.
- To trudna sprawa, Ann.
Kobieta odetchnęła głośno, starając się uspokoić.
- Nie mogę sobie wyobrazić, że Tom zostawił Lisę samą na tak
długo i to bez kul. Seth, on przecież zdawał sobie sprawę, że 15 minut
to cała wieczność dla dziecka nie mogącego chodzić. Ona naprawdę
mogła spaść nawet bez czyjegoś udziału.
Lankston był skłonny uwierzyć w zeznania pani Thorane.
- "Mężczyzna w białym kitlu" - to oczywiście Callan, "odszedł,
a mniej więcej po kwadransie przyszedł ten drugi w garniturze".
Morderstwo zajęło kilka minut i mężczyzna odszedł.
Ann wpatrywała się w biurko należące niegdyś do doktora
Clellanda. "Dobry Boże - myślała -Tom na to pozwolił, a potem cały
czas kłamał!".
- Seth... - Bała się zadać to pytanie, ale przecież musiała poznać
prawdę. - Czy Tom powiedział, gdzie spędził te kilkanaście minut?
120
RS
Seth zwlekał z odpowiedzią, wreszcie z pewnym zażenowaniem
powiedział:
- Ależ tak, opisał to nawet dokładnie. Nie jestem pruderyjny, ale
do tej pory robi mi się niedobrze na wspomnienie jego słów...
- Nie musisz kończyć - Ann dławiło uczucie wstydu i
nienawiści.
- Wybacz, moja droga, ale na mnie już czas. Muszę
powstrzymać Kitty Rand przed obarczeniem mnie jeszcze jedną
operacjÄ….
Ann słysząc słowa Lankstona uśmiechnęła się mimowolnie na
wspomnienie przełożonej pielęgniarek, bez której chirurdzy nie daliby
sobie rady.
- Za parę dni odezwę się do ciebie - pożegnał ją Seth.
Ann pozostała jeszcze chwilę starając się zrozumieć to
wszystko. Po chwili otrząsnęła się i powróciła do pacjentów. Właśnie
kierowała jednego z nich na rentgen, kiedy zadzwonił telefon.
- Tu klinika w Blue Hollow. Ann Tyler przy aparacie.
- Ann, tu Libby Porter. Muszę z panią porozmawiać. To bardzo
pilne, ja...
- Co się stało? Gdzie pani jest? - w głębi słychać było jakieś
odgłosy.
- W domu - wyszeptała pielęgniarka. - Teraz nie mogę...
Zadzwonię pózniej...
- Libby! - krzyknęła Ann. Odpowiedziała jej cisza. - Libby, czy
wszystko w porzÄ…dku?
121
RS
Ale pielęgniarka odłożyła już słuchawkę.
Po telefonie Libby Ann czuła się nieswojo. Miała tego
popołudnia więcej pacjentów niż zwykle, nie była jednak w stanie
skupić się na pracy. Toma aresztowano; na pewno wszyscy związani
z tą sprawą będą przesłuchiwani przez policję. Ann przypuszczała, że
padnie pytanie, czy Lisa kiedykolwiek sugerowała, że wie, kto ją
potrącił.
Dziecko nie rozpoznało kierowcy, ale on przecież nie mógł o
tym wiedzieć.
Dezynfekując narzędzia chirurgiczne Ann zastanawiała się, czy
morderca bał się, że mała go rozpozna. Czy był nim pracownik
szpitala, który tygodniami spokojnie czekał na moment, kiedy dziecko
nie będzie pilnowane przez personel?
Czy Libby dzwoniła, aby opowiedzieć jej o swoich
podejrzeniach? "Dlaczego do mnie, a nie na policję?" - gubiła się w
domysłach Ann.
Wyłączyła aparaturę, posprzątała gabinet i starannie zamknęła
drzwi.
Za wycieraczką samochodu znalazła kawałek papieru
pakowego, na którym ktoś nabazgrał grubym flamastrem:
"JEZLI WYBIERASZ SI WIECZOREM NA ZEBRANIE
GÓRNIKÓW, ZOBACZ CO DOSTAA BARRON ZA WTYKANIE
NOSA W NIE SWOJE SPRAWY"
Ann na moment wstrzymała oddech. Po chwili zapuściła silnik i
pomknęła ku domowi Pete'a najszybciej, jak umiała.
122
RS
Steve i Bill siedzieli z butelkami coli na tarasie sklepu
Howerlinga, kiedy Ann z piskiem hamulców zaparkowała samochód
tuż przed schodami.
- Chłopcy! - zawołała. - Chodzcie szybko! Błagam, pospieszcie
siÄ™!
Bez wahania przeskoczyli barierkÄ™ i podbiegli do samochodu.
- Co się stało, Ann? - spytał Bill, gdy już siedzieli obok lekarki.
Ann nie odrywając się od kierownicy wskazała mu skrytkę.
Kątem oka dostrzegła, że znalazł brązowy papierek.
- To jakieś bzdury - powiedział.
- Jeśli coś się stało panu Barronowi, to nie bzdury - zaoponował
Steve.
Serce Ann zabiło mocno.
- O czym ty mówisz? - starała się opanować.
- Słyszałem, jak mój stary, Bayley Falas i Will Pent rozmawiali
w noc przed śmiercią pani Cory. Wypili morze wódki i mówili bardzo
głośno. Narzekali, że gdyby nie Jim Clarr i Pete i im podobni,
wszystko rozeszłoby się po kościach...
"A więc tym był zajęty Pent, zamiast wiezć żonę na ostry dyżur"
- pomyślała Ann. Skręciła w wąską dróżkę wiodącą do posiadłości
Barrona.
- Gdzie jest najbliższy telefon? - spytała.
- W sklepie Howerlinga.
123
RS
Ann poczuła, że robi się jej gorąco. Trzy mile do telefonu i
prawie czterdzieści do szpitala! "Jezu, spraw, żeby to był tylko głupi
żart" - modliła się w duchu.
Kiedy zobaczyli samochód Pete'a stojący w garażu, pomyśleli z
ulgą, że ktoś z nich zadrwił. Z pewnością Pete siedzi przy maszynie
do pisania i zapracowany, po prostu zapomniał o kolacji u Ann przed
zebraniem górników.
Steve, nie pamiętając o niedawno przebytej operacji, pobiegł do
drzwi willi. Ann wysiadła z samochodu i z czarną torbą w ręku
podążyła za chłopcem.
- Steve ma pietra, pani doktor - wyszeptał Bill.
- Ja też - dodał po chwili.
Ann zmusiła się do uśmiechu.
- Ja trzęsę się ze strachu, Bill. I nie przestanę się bać, dopóki nie
będę pewna, że Pete'owi nic nie jest.
- Nie o tym myślałem - chłopak ujął ją za ramię.
- Ten papier pakowy... On jest urwany z naszej rolki i wiem, że
ojciec...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]